sobota, 19 marca 2016

Recenzja: "Siódma dusza"

Tytuł: "Siódma dusza"
Autor: Andrzej Wardziak
Liczba stron: 240
Cena rynkowa: 29,90 zł
Wydawnictwo: Videograf
Premiera: 2015
Opis wydawcy:

"Historia pięciorga znajomych, którzy postanawiają spędzić pewien piątkowy wieczór w wiekowym domu, odziedziczonym po tragicznie zmarłym wuju jednego z chłopaków. Niestety szybko okazuje się, że w domu nie są sami, a wieczór wcale nie będzie spokojny. Jeden z bohaterów niemalże śmiertelnie się okalecza, a pozostali nie potrafią się odnaleźć w panującym chaosie. Podczas zwiedzania willi młodzi ludzie znajdują ukryty pokój, służący do nawiązywania kontaktów z zaświatami i to uruchamia lawinę kłopotów, które doprowadzają do tragedii... "






Obłęd w starym domu


Andrzej Wardziak zadebiutował powieścią „Infekcja”, jedną z pierwszych książek o polskiej apokalipsie zombie, która została dobrze przyjęta przez czytelników. Sięgając po jego kolejne dzieło, „Siódmą duszę”, miałam wobec niego spore wymagania. Pozytywne rekomendacje popularnych recenzentów i świetna, bardzo nastrojowa, nagrodzona Złotym Kościejem okładka autorstwa Darka Kocurka sprawiły, że nastawiłam się na coś, co po prostu rzuci mnie na kolana. Oczekiwałam historii w jakiś sposób wyróżniającej się oryginalnością, nieprzewidywalnością i klimatem sprawiającym, że włos zjeży mi się na głowie. Co otrzymałam? Czy fabuła wykreowana przez Wardziaka spełniła moje wysokie oczekiwania i zmroziła mi krew w żyłach, zachwycając niebanalnym podejściem do tematu?

Historia przedstawiona w „Siódmej duszy” traktuje o grupie nastolatków, którzy spędzają czas w starym domu położonym na odludziu. Choć początkowo znajomi dobrze się bawią, wkrótce wokół nich zaczynają zachodzić dziwne, niepokojące zjawiska. Młodzież odkrywa sekrety budynku, natyka się na ukryty, ekscentrycznie urządzony pokój, najprawdopodobniej służący do wywoływania duchów. Ponadto jedna z bohaterek zdaje się przejawiać zdolności parapsychiczne, co potęguje lęk całej grupy. Zdani na samych siebie próbują racjonalnie wyjaśnić zaistniałą sytuację, kiedy jednak im się to nie udaje, zaczynają wpadać w panikę i chcą opuścić przerażające miejsce. Co tak naprawdę dzieje się w budynku? Czy młodzi ludzie wyjdą z tego bez szwanku? Jakie konkretnie umiejętności posiada jedna z dziewczyn? Jeżeli chcecie otrzymać odpowiedzi na te pytania – zapoznajcie się z powieścią Andrzeja Wardziaka.

Bohaterowie „Siódmej duszy” to dość przyziemna, przeciętna młodzież, lekkomyślna i nastawiona na chwile beztroskiej zabawy. Pobyt w domu kolegi jest dla nich okazją do bezkarnego korzystania z używek i innych uciech. Moją uwagę przyciągnęła Nadia, reszta postaci została raczej dość delikatnie zarysowana i zachowuje się w miarę przewidywalnie. Relacje między nastolatkami są wiarygodne, choć skupiają się głównie na różnego rodzaju niesnaskach i krótkich wymianach zdań. Andrzej Wardziak świetnie przedstawił reakcję młodych ludzi na mrożącą krew w żyłach sytuację, rodzące się z jej powodu napięcia, kłótnie, problemy. 

Największymi atutami powieści Andrzeja Wardziaka są dynamiczna, szybko rozwijająca się akcja oraz klimatyczne, dość sensualne i naturalistyczne opisy, które potęgują atmosferę grozy, sprawiając, że książkę do samego końca śledzi się z ciekawością i zaangażowaniem, niemalże odczuwając przeżywany przez bohaterów strach. Dzięki nim czytelnik może na chwilę kompletnie oderwać się od rzeczywistości, pozwalając sobie na lekką, pasjonującą, ale i przerażającą rozrywkę. Pomimo tego, że większość rozgrywających się w „Siódmej duszy” wydarzeń można przewidzieć, bo historia charakteryzuje się schematycznością, nie musi to wpływać na czerpaną z lektury przyjemność. Trzecioosobowa narracja i prosty język sprawiają, że horror Wardziaka wciąga i nie wymaga silniejszego skupienia nad używanymi przez bohaterów wyrażeniami.

„Siódma dusza” to dobry, miejscami bardzo nastrojowy, lekki, rozrywkowy horror. Pomimo tego, że fabuła stworzona przez Wardziaka w znacznej mierze bazuje na ogranych motywach i rozwiązaniach, zapewnia odbiorcy chwilę kompletnego oderwania od rzeczywistości, gdzieniegdzie mogąc nawet przyprawić go o dreszczyk emocji. Choć początkowo nastawiałam się na coś bardziej oryginalnego, historię zdanych na samych siebie znajomych śledziłam ze sporą przyjemnością. 


Polecam: miłośnikom lekkich, wciągających, oddziałujących na wyobraźnię horrorów opartych na dość popularnych motywach.

Nie polecam: czytelnikom poszukującym ambitnej, nieprzewidywalnej, niekonwencjonalnej powieści grozy.





Moja ocena:

7,5/10,   4/6










Za książkę dziękuję portalowi Bestiariusz



oraz wydawnictwu Videograf










środa, 16 marca 2016

Recenzja: "Zabij mnie, tato"



Tytuł: "Zabij mnie, tato"
Autor: Stefan Darda
Liczba stron: 432 
Cena rynkowa: 34,90 zł
Wydawnictwo: Videograf
Premiera: listopad 2015
Opis wydawcy:

"Rok 2015, centralna Polska. Trzynastoletnia Wiktoria wraz z dwiema młodszymi siostrami wraca ze szkoły. Dwieście metrów od domu spotyka znajomych, dziewczynki idą dalej same, lecz nie docierają do celu. Niedługo potem przyjaciel zrozpaczonej rodziny, emerytowany policjant, korzystając z nieformalnych informacji, dowiaduje się, że zwolniony z więzienia psychopatyczny zabójca zniknął i nie wiadomo, gdzie przebywa. Ani „ustawa o bestiach”, ani dyskretna obserwacja policji nie okazały się skuteczne. Kolejne zdarzenia świadczą o tym, że te dwie sprawy mogą się ze sobą łączyć. Tymczasem nękana wyrzutami sumienia nastolatka jest bliska obłędu. Jej rodzice obawiają się, że może targnąć się na własne życie, a działania organów państwowych okazują się całkowicie nieskuteczne."
                                                                      


                                                                       

Śmierć w rodzinie


Stefan Darda to jeden z najpopularniejszych pisarzy grozy w Polsce, laureat Nagrody Polskiej Literatury Grozy im. Stefana Grabińskiego za rok 2014, zdobywca Nagrody Nautilus i Złotego Kościeja 2015. Jest autorem powieści "Dom na wyrębach", cyklu "Czarny Wygon" i zbioru opowiadań "Opowiem ci mroczną historię". "Zabij mnie, tato", jego najnowsza książka, od pierwszego wejrzenia urzekła mnie klimatyczną okładką autorstwa Darka Kocurka, mocnym tytułem i opisem zapowiadającym emocjonującą, pełną tragicznych zdarzeń, lekturę. Zawsze lubiłam kontrowersyjne tematy i dzieła, które podejmowały problem zdarzeń traumatycznych, jednocześnie przedstawiając portret psychologiczny osoby, która musiała się z nimi zmierzyć. Miałam nadzieję, że historia wykreowana przez Dardę dostarczy mi wielu intensywnych wrażeń i okaże się co najmniej tak dobra, jak jej oprawa. Czy fabuła "Zabij mnie, tato" spełniła moje oczekiwania?

Zdarzenia mające miejsce w powieści Stefana Dardy toczą się w miejscowości Ryków, położonej gdzieś w centralnej Polsce. Zdzisław Mokryna, emerytowany policjant, przeprowadza się do pozornie spokojnego miasteczka, uciekając od trudnej przeszłości związanej ze swoją działalnością zawodową. Zaprzyjaźnia się tu z Kamilem Szykowiakiem, właścicielem lokalnej pizzerii, i jego rodziną, która wkrótce zaczyna traktować go niemalże jak krewnego. Szykowiacy to szczęśliwe, mające powodzenie finansowe i trzy córki małżeństwo, które zmaga się z drobnymi, typowymi dla rodziców problemami. Pewnego dnia wszystko się zmienia. Prawie beztroskie dotychczas życie właścicieli restauracji niszczy wiadomość o zaginięciu dwójki ich dzieci. Od tej pory zarówno Kamil, jak i Zdzisław, niepokoją się o życie bliskich, a poszukiwania zaginionych toczą się bardzo powoli, wprawiając ich w stan nieustannego stresu, rozdrażnienia i strachu. Co stało się z córkami Szykowiaków? Jak potoczą się działania policji? Gdzie znajdują się dzieci? Czy wyjdą z tego bez szwanku? Jeżeli chcecie poznać odpowiedzi na te pytania i śledzić proces szukania dziewczynek – zapoznajcie się z "Zabij mnie, tato".

Postacie stworzone przez Stefana Dardę są bardzo realistyczne i szczegółowo przedstawione, choć nieco stereotypowe. Główny bohater i jednocześnie narrator powieści, Zdzisław Mokryna, cechuje się bystrością umysłu, umiejętnością zachowania stalowych nerwów w podbramkowych sytuacjach i poświęceniem na rzecz przyjaciół, dla których potrafi nadwyrężyć swoje zasady, zdrowie psychiczne i relację z ukochaną. Choć sam doświadczył pewnego rodzaju traumy, jaka wpłynęła na jego odejście ze służby, w obliczu nieszczęścia rodziny Szykowiaków włącza się w śledztwo, przyspieszając jego bieg. Przedstawienie tragicznych okoliczności z perspektywy osoby, która posiada specjalistyczną wiedzę, jest bardzo zdeterminowana, ale też bezpośrednio związana z rodziną zaginionych, okazało się strzałem w dziesiątkę. Mokryna wzbudza sympatię czytelnika, gdyż do zaistniałej sytuacji podchodzi nieco emocjonalnie, okazując empatię i współczucie, ale też stara się przyjmować racjonalne, obiektywne spojrzenie na tragedię, pomagając i aktywnie uczestnicząc w poszukiwaniach. Jego poświęcenie zakrawa wręcz na heroizm.

Nieco idealistycznie została przedstawiona rodzina Szykowiaków, choć nie jest doskonała, to jej funkcjonowanie przed zaginięciem przypomina sielankę. Kolejna ciekawa postać drugoplanowa to Mamaj, gliniarz o nieco ekscentrycznej prezencji, uznawany w swoim środowisku za dziwaka i policjanta o raczej przeciętnych zdolnościach, który – gdy dochodzi do tragedii – pokazuje, na co go stać. Stefan Darda świetnie przedstawił zachowanie familii w obliczu dramatu, jej bezsilność, odczucie beznadziejności, utraty sensu życia. Nawiązał do niezdrowego zainteresowania mediów szukających sensacji, żerujących na ludzkich tragediach, do plotek i stereotypowej oceny, z jakimi dodatkowo muszą zetknąć się poszkodowani. Podkreślił też wagę decyzji polityków, którzy popełniając błąd mogą pośrednio przyczynić się do katastrofalnych wydarzeń.

"Zabij mnie, tato" to intrygujący, mocny, poruszający thriller z wieloma wątkami obyczajowymi. Choć w powieści nie brakuje brutalnych, naturalistycznych scen i dość nieprzewidywalnych wydarzeń, akcja toczy się raczej powoli, przyspieszając pod koniec fabuły. Stefan Darda przedstawia życie codzienne pogrążonych w rozpaczy rodziców. Posługuje się dość prostym, ale barwnym językiem, dzięki któremu książkę czyta się z przyjemnością.

Powieść Dardy zapamiętam jako wartą przeczytania, wstrząsającą lekturę. Możliwe, że kiedyś do niej powrócę. Sądzę, że Złoty Kościej 2015 został przydzielony zasłużenie, i życzę autorowi wielu kolejnych, co najmniej tak dobrych powieści.


Polecam: miłośnikom emocjonujących, mocnych thrillerów podejmujących tematykę rodzin przeżywających tragedię.

Nie polecam: czytelnikom nadwrażliwym na naturalistyczne, makabryczne opisy, poszukującym lekkiej, niewymagającej skupienia lektury.




Moja ocena:


8/10,    4,5/6









Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Bestiariusz


oraz wydawnictwu Videograf










poniedziałek, 7 marca 2016

Recenzja: "Spalić wiedźmę"

Tytuł: "Spalić wiedźmę"
Autor: Magdalena Kubasiewicz
Liczba stron: 300
Cena rynkowa: 34,99 zł
Wydawnictwo: Genius Creations
Premiera: grudzień 2015
Opis wydawcy:



"Sara Weronika Sokolska, zwana Saniką, w niczym nie przypomina nadwornej czarodziejki. Młoda, żywiołowa i dzika jak magia, którą włada, stanowi jedną z największych tajemnic królewskiego dworu. Nie wiadomo, gdzie uczyła się magii i kto był jej mistrzem, ani nawet skąd przybyła do Krakowa. Plotki mówią, że jest najbliższą przyjaciółką i powiernicą króla Juliana, a może nawet kimś więcej. Media donoszą o jej spektakularnych wyczynach: polowaniach na biesy, inkuby i strzygi, o pojedynkach z członkami Loży Czarodziejów.

Wydaje się, że Sanika jest najpotężniejszą czarownicą w Polanii i tylko szaleniec mógłby rzucić jej wyzwanie. A jednak nawet moce wiedźmy mogą okazać się niewystarczające w starciu z przeciwnikiem, który pragnie zniszczenia Krakowa. Wrogiem, za którym stoi pradawna i niezwykle potężna magia…


„W alternatywnej, przesyconej magią rzeczywistości monarchią Polanii rządzi król Julian, a drugą co do ważności osobą po władcy jest Pierwsza Czarownica, harda i nieugięta Sara Weronika Sokolska. Gdy nad Krakowem zawisa widmo czarnoksięskiej apokalipsy, to ona staje przed wyborem: chronić miasto czy… siebie.

Magdalenie Kubasiewicz udało się zgrabnie wpisać motywy z krakowskich legend w nowoczesność, a baśniową symbolikę połączyć z wartką akcją. Smok wawelski, czarnoksiężnik Twardowski, diabeł z Krzysztoforów zyskują nowe oblicze, ale to pyskata Sara skradła moje serce.”
                                                      Agnieszka Hałas, autorka cyklu Teatr węży




Jędza w akcji

Magdalena Kubasiewicz to krakowianka, która publikowała w magazynie "Science - Fiction. Fantasy i Horror". Natykając się na zapowiedź jej debiutanckiej powieści pt. „Spalić wiedźmę”, miałam bardzo dobre przeczucia. Uwielbiam motyw czarownicy w literaturze, zwłaszcza gdy owa postać jest przedstawiona jako charakterna, aktywna kobieta. Sara Weronika Sokolska, tytułowa wiedźma, od samego początku mnie intrygowała. Miałam nadzieję, że spełni moje oczekiwania i okaże się fascynującą, oryginalną osobistością. Tym bardziej, że ilustracja na okładce bardzo mi się spodobała. Co zastałam? Czy Sara Sokolska okazała się na tyle interesującą bohaterką, by z uwagą śledzić jej poczynania? 

Fabuła "Spalić wiedźmę" ma miejsce w nietypowej, alternatywnej wersji Krakowa. Miejscowością rządzi król Julian, którego chroni Pierwsza Czarownica Polanii - Sara Weronika Sokolska,  zwana Saniką. Polania jest mocarstwem europejskim i zmaga się z wieloma fantastycznymi istotami, siejącymi chaos, popłoch i zniszczenie. To właśnie, między innymi, przed nimi Sanika ma bronić władcę i miasto. Niewykształcona, ale nad wyraz zdolna i potężna wiedźma, non stop wplątuje się w coraz to nowsze intrygi i niebezpieczne zdarzenia. Prześladuje ją mroczna przeszłość, a wrogowie czyhają na każdym kroku, gdyż nasza bohaterka nie należy do sympatycznych postaci. Uparcie stawia na swoim i nie przejmuje się konwenansami. Zarówno jej wygląd, jak i charakter oraz sposób bycia, stanowczo odbiegają od tamtejszych standardów, przysparzając mnóstwa nieprzychylnych spojrzeń  i uwag. Tymczasem Kraków znajduje się w niebezpieczeństwie. Czy Sanika poradzi sobie z wyzwaniami? Jakie tajemnice skrywa? Jeżeli chcecie poznać odpowiedzi na te pytania - sięgnijcie po powieść Magdaleny Kubasiewicz. 

Wszystkie postacie wykreowane przez autorkę są intrygujące, choć wśród nich zdecydowanie wybija się Sara Weronika Sokolska. Jest tak oryginalna, niepokorna, niebanalna i buntownicza, że pozostali bohaterowie wypadają na jej tle dość blado. Poddający się woli wiedźmy król, uszczypliwe znajome Saniki oraz Twardowski, uprzyjemniają lekturę, dodając jej nieco różnorodności. Mnogość fantastycznych, nawiązujących do słowiańskiej mitologii stworów, nadaje powieści odpowiedni smaczek, co sprawia, że "Spalić wiedźmę" wręcz się pochłania. 

Akcja powieści toczy się szybkim tempem, zapewniając czytelnikowi dużo dobrej rozrywki. Nieoczekiwane zwroty fabularne, odkrywanie tajemnic królewskiej wiedźmy, pojedynki, śledztwa, świetne dialogi - to wszystko sprawia, że książka Magdaleny Kubasiewicz jest bardzo dobrym debiutem fantasy. Język powieści jest bardzo barwny, a jednocześnie lekki i przyjemny. Nawiązania do polskich legend stanowią świetny dodatek do rozgrywającej się historii. Alternatywną, oryginalną wizję Krakowa potęguje niezwykły klimat tego dzieła. 

"Spalić wiedźmę" to świetna, pełna akcji powieść fantasy, która powinna zadowolić każdego miłośnika charakternych wiedźm i słowiańskich nawiązań w literaturze. Bardzo miło ją wspominam i mam nadzieję, że Magdalena Kubasiewicz napisze jeszcze wiele tak dobrych książek. 


POLECAM:  miłośnikom słowiańskiej mitologii i dobrych, rozrywkowych książek fantastycznych z buntowniczymi bohaterkami.

NIE POLECAM: czytelnikom poszukującym bardzo ambitnej, wymagającej lektury.




Moja ocena:

8,5/10,        5





Za książkę dziękuję akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają


oraz wydawnictwu Genius Creations









piątek, 4 marca 2016

Recenzja: "Dożywocie"

Tytuł: "Dożywocie"
Autor: Marta Kisiel
Liczba stron: 376
Cena rynkowa: 39,99 zł
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 30 września 2015
Opis wydawcy:



"Początkujący pisarz dziedziczy dom razem z zamieszkującymi go dożywotnikami. 


Wszystko mogłoby być pięknie, gdyby nie fakt, że w gotyckiej willi znajduje: naiwnego anioła, rozmiłowanego w gotowaniu morskiego potwora, widmo romantycznego poety, cztery utopce, kotkę o bardzo ostrych pazurach oraz dziwnego królika! Jeden człowiek nie podoła tej ferajnie – szaleństwo czai się za progiem!

Pełna humoru opowieść o mocno nietypowej grupie bohaterów. Przekonajcie się, czy warto było odziedziczyć Lichotkę!

Marta Kisiel została nominowana do Literackiej Nagrody Fandomu Polskiego im. A. Zajdla za powieść Nomen Omen."



Seryjny samobójca, Licho i  różowy królik


Marta Kisiel to pisarka, która debiutowała w magazynie internetowym "Fahrenheit". Jej późniejsze opowiadania pojawiły się w "Science Fiction. Fantasy i Horror" oraz antologiach "Kochali się, że strach" i "Nawiedziny". Jest autorką powieści "Dożywocie" oraz "Nomen omen". Od dawna planowałam zapoznać się z jej twórczością, zwłaszcza że słyszałam o niej wiele dobrego. Szczególnie przyciągały mnie rekomendacje recenzentów wspominających dużą ilość ciętego, niebanalnego humoru. Nie ukrywam też, że okładka "Dożywocia" wprawiła mnie w zachwyt, a zawarta na niej postać wzbudziła pozytywne skojarzenia z Edgarem Allanem Poe, jednym z moich ulubionych pisarzy grozy. Miałam nadzieję, że ten entuzjazm nie osłabnie w trakcie zapoznawania się z treścią. Liczyłam na sporą ilość groteskowych, humorystycznych i przewrotnych scen oraz dialogów z odniesieniami do literatury romantycznej i dekadenckiego sposobu bycia. Co zastałam? Czy dzieło Kisiel potwierdziło moje przypuszczenia i okazało się świetnym poprawiaczem nastroju?

Fabuła "Dożywocia" koncentruje się na wydarzeniach związanych z pobytem spadkobiercy i pisarza Konrada Romańczuka, w Lichotce, starej, gotyckiej posiadłości z wieżyczką. Początkowo szczęśliwy właściciel domu doznaje niemałego szoku, gdy poznaje jego nietypowych lokatorów: uczulonego na własne pierze anioła, wiecznie nieszczęśliwego ducha panicza Szczęsnego, stwora posiadającego osiem macek, cztery utopce oraz Zmorę - charakterną kotkę. Musi on przywyknąć do położonego na odludziu miejsca, problemów nietypowych istot, a przy okazji chce w spokoju napisać książkę, co  w zaistniałych warunkach jest dość trudne do wykonania. Jakby tego było mało, paranormalni domownicy przyciągają do siebie coraz to nowsze kłopoty, które często kończą się nieprzyjemnymi, fizycznymi urazami wszelkiego rodzaju. Zjawa nieustannie się w kimś podkochuje, utrudniając tym życie zarówno swoim wybrankom, jak i znoszącemu jej biadolenia Konradowi. Czy Konrad Romańczuk przywyknie do współlokatorów?  Jeżeli chcecie zapoznać się z tą ekscentryczną gromadą - sięgnijcie po powieść Marty Kisiel.

Postacie "Dożywocia" to m.in. groteskowe stwory radzące sobie z gotowaniem i funkcjonowaniem w dość normalnych warunkach. Ich nietypowe zachowania i problemy bawią i napędzają akcję. Duch panicza Szczęsnego jest karykaturalnym, inspirującym się postacią Wertera, wiecznie nadąsanym, nieszczęśliwie zakochanym, pochłoniętym manią tworzenia poezji, kompletnie odrealnionym od współczesności romantykiem. Jego monologi wewnętrzne i przemyślenia związane z planowaniem pośmiertnego samobójstwa w imię wyśnionego uczucia świetnie kontrastują z poglądami i osobowością Konrada, prozaika i realisty. Ten z kolei poprawia humor swoimi reakcjami na wybryki lekkomyślnych istot i koniecznością dostosowania się do nowej sytuacji. Grono bohaterów świetnie uzupełniają niechciani goście, materialistycznie nastawiona do życia agentka Romańczuka, wredny i niebezpieczny królik oraz natrętne fanki twórczości pisarza. 

Powieść Marty Kisiel jest pełna satyry, przewrotnych dialogów, humorystycznych scen, które nawiązują m.in. do słynnych literackich bohaterów dekadentyzmu i wizerunku poety przeklętego. To zabawne, poprawiające nastrój fantasy, charakteryzujące się lekkością, mnóstwem nieprzewidywalnej akcji oraz czarnym humorem (ale raczej w delikatnej odsłonie). Barwny, żywy i zróżnicowany język, jakim posługuje się autorka oraz trzecioosobowa narracja umilają czytelnikowi lekturę. Sprawiają, że książkę wręcz się pochłania. Klimatyczna, gotycka posiadłość stanowi świetne miejsce dla rozgrywających się wydarzeń, dodając całości charakteru i uroku. 

"Dożywocie" to genialny poprawiacz nastroju, zwłaszcza dla wielbicieli groteski i literatury epoki romantyzmu. Bardzo miło wspominam tę książkę, z pewnością kiedyś do niej wrócę. Mam nadzieję, że pozostałe dzieła Marty Kisiel będą przynajmniej w połowie tak fantastyczne, bo mam zamiar się z nimi zapoznać. 


POLECAM: miłośnikom lekkich, humorystycznych książek fantasy, absurdu i groteski.

NIE POLECAM: czytelnikom poszukującym ambitnej, utrzymanej w poważnym stylu literatury. 
                                                               
                            
                                      
               

                                                                   Moja ocena: 

                                                                     8,5/10,    5 







Za egzemplarz do recenzji dziękuję akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają




oraz wydawnictwu Uroboros