Autor: Neil Gaiman
Tytuł oryginalny: American Gods
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Liczba stron: 464
Cena rynkowa: 45 zł
Wydawnictwo: MAG
Polska premiera: październik 2013
Opis wydawcy:
"Najsłynniejsza powieść Neila Gaimana, która zdobyła serca czytelników na całym świecie. „Amerykańscy bogowie” to opowieść o współczesnym świecie, o przemijaniu wartości, konflikcie pomiędzy tym co nowe a tradycjami, które powstawały przez wieki. Opowiada o pasji, miłości, nienawiści i śmierci, o codziennych problemach i rozterkach trapiących nas ludzi na początku nowego tysiąclecia.
Po trzech latach spędzonych w więzieniu Cień ma wyjść na wolność. Ale w miarę jak do końca odsiadki pozostają tygodnie, godziny, minuty, sekundy, czuje narastający niepokój. Na dwa dni przed zakończeniem wyroku, jego żona, Laura, ginie wypadku samochodowym w tajemniczych okolicznościach – wszystko wskazuje na zdradę małżeńską. Oszołomiony Cień powraca do domu, gdzie spotyka tajemniczego Pana Wednesday, twierdzącego, iż jest uchodźcą wojennym, byłym bogiem i królem Ameryki. Razem wyruszają oni w niesamowitą podróż przez Stany, rozwiązując zagadkę morderstw, które co zimę są dokonywane w małym amerykańskim miasteczku. Jednak podąża za nimi ktoś, z kim Cień musi zawrzeć pokój..."
W cieniu zapomnianych bóstw
"Amerykańscy bogowie" to moje kolejne spotkanie z twórczością Neila Gaimana, pisarza niezwykle popularnego i oryginalnego, który nastrojowość baśni często łączy z posępną, gęstą atmosferą grozy i filozoficznymi dywagacjami. Po książkę sięgnęłam zachęcona mnóstwem pozytywnych opinii i możliwością przeniesienia się na chwilę w świat współczesnej Ameryki Północnej, widzianej przez pryzmat religii i przekazów ludowych migrującej tam ludności. Również sama okładka powieści wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie i sprawiła, że jeszcze chętniej zdecydowałam się na jej zakup. Kusiła mnie także zapowiedź obiecującej kryminalnej intrygi i perspektywa przekonania się na własnej skórze, skąd bierze się powszechne uznanie krytyków dla tego dzieła. Tematyka mitologiczna, orientalizm odległych kultur od zawsze mnie fascynowały. Byłam bardzo ciekawa, w jaki sposób nawiąże do nich autor. Spodziewałam się intrygującej historii, utrzymanej w niepowtarzalnym klimacie, dzięki której kompletnie zatracę się w lekturze. Co zastałam? W czym tkwi ogromny sukces tej pozycji i czy jest on całkowicie zasłużony?
Fabuła powieści rozpoczyna się w więzieniu. Cień, skazany za pobicie, odsiaduje w areszcie już ponad trzy lata i niespodziewanie dowiaduje się o przedterminowym zwolnieniu. Niestety, z pozoru wesoła wiadomość dociera do niego wraz z informacją o śmierci ukochanej żony. Załamany i zrezygnowany, bez pracy i perspektyw na przyszłość, spotyka wścibskiego, tajemniczego Wednesdeya, który wkrótce zostaje jego pracodawcą. Wszystko mogłoby potoczyć się normalnie, gdyby nie to, że jego nowe zajęcie wplątuje go w świat afer i boskich intryg, które nieraz zagrażają jego życiu. Mało tego, początkowo błaha rola, jaką miał w nich odegrać, powoli okazuje się być czymś więcej, niż przypuszczał. Wymaga od niego całkowitego poświęcenia, sprytu i siły woli. Na dodatek, dowiaduje się o szczegółowych okolicznościach wypadku zmarłej małżonki, które bynajmniej nie są całkowicie zwyczajne i niemalże niszczą jego wszystkie miłe wspomnienia na temat ich wspólnej przeszłości, pozostawiając z goryczą ciężkich do zaakceptowania faktów. Jak z tym wszystkim poradzi sobie Cień? Kto przyczynił się do śmierci jego żony? Dlaczego został wplątany w konflikty bogów? Kim tak naprawdę jest Wednesday i czemu upodobał sobie byłego kryminalistę? Jeśli jesteście ciekawi odpowiedzi na te pytania - sięgnijcie po "Amerykańskich bogów".
Gaiman stworzył historię, która łączy w sobie elementy urban fantasy, horroru, powieści filozoficznej, kryminału, legendy i czarnej komedii. W swojej wykwintnej opowieści zawarł mnóstwo odniesień do wierzeń kultur z całego świata. Ukazał kwestie wiary i kultu nie tylko z perspektywy wyznawców, ale też ich dzieł, czyli samych bóstw. Starał się odpowiedzieć na pytanie, co dzieje się z nimi wtedy, kiedy popadają w zapomnienie i ustępują miejsca bogom techniki, pośpiechu, szarej codzienności, w jaki sposób wtedy funkcjonują, jak przechodzą do przeszłości, czy w ogóle są jeszcze ludziom potrzebni. Pisanie tej powieści stało się dla niego pretekstem do snucia refleksji na temat sensu i wpływu religii na tożsamość i funkcjonowanie człowieka we współczesnym społeczeństwie, które nieraz odchodzi od tradycji przodków, wierzy w cywilizację technologiczną i odrzuca od siebie to, co metafizyczne, niewyjaśnione, nienamacalne. Książkę wzbogacił ludowymi podaniami i retrospekcjami do czasów kolonizacji Ameryki Północnej, czyli do momentu, kiedy niewolnicy i imigranci niejako przenieśli na kontynent pamięć o rodzimych bogach, przesądach, rytuałach. Język i narracja powieści są lekkie i przyjemne w odbiorze. Niestety, niektóre opisy są w moim odczuciu przesadnie szczegółowe. Zamiast budować nastrój i stanowić ciekawy przerywnik fabularny, nieraz nużą i utrudniają odbiorcy całkowite zatracenie się w lekturze. Wymagają dużej uwagi, skupienia oraz wyrozumiałości ze strony czytelnika. Pisarz w ciekawy sposób podjął się krytyki kultury Stanów Zjednoczonych, powstałej ze zlepków przybyłych na ich tereny narodowości, przyjrzał się im w krzywym zwierciadle i w intrygujący sposób pokrył fantastyczną, ekscentryczną otoczką. Rozważania Gaimana tyczą się też samej istoty przemijania, zmian, ewolucji ludzkiej mentalności na przestrzeni kilkuset lat. Całość została podana w prostej, acz specyficznej formie, bardzo charakterystycznej dla jego twórczości.
Postacie drugoplanowe powieści to głównie bogowie pochodzący z mitologii nordyckiej, słowiańskiej, afrykańskiej i nie tylko, zdetronizowani nieraz do rangi przeciętnych ludzi lub zwierząt, lekceważeni, zapomniani i czasami nieradzący sobie we współczesnych realiach. Są niesamowicie barwnym gronem. Spotkamy się tu m. in. z Anubisem, Horusem, Odynem, Królową Saby. Często funkcjonują tak, jak normalny człowiek, wtapiają się w tłum miejscowej ludności, pracują, dokuczają sobie nawzajem oraz wspominają czasy minionej potęgi i splendoru. Niektórzy z nich umierają, ogarnia ich szaleństwo, zapomnienie sprawia, że popełniają samobójstwa bądź nawet tracą swoją prawdziwą tożsamość. Sam Wednesday to wspaniały krętacz, a jego mistrzowskie intrygi nieraz zaskakują.
Akcja powieści toczy się dosyć spokojnym rytmem. W niektórych momentach przyspiesza i mocniej wciąga czytelnika w historię, ale nie jest to jakieś wybitnie prędkie tempo. Nie wszystkim przypadnie do gustu, po prostu potrzeba tu nieco cierpliwości. Bywa mozolna, bo mnóstwo tu różnego rodzaju dialogów, opisów, refleksji, a trochę mniej samych wydarzeń i zwrotów fabularnych. Można jednak do niej przywyknąć, bo znajdzie się też kilka ciekawszych smaczków w postaci morderstw, bójek i innych niespodzianek. Same rozmowy bohaterów nieraz pełne są symboliki, niejednoznacznych odniesień, czarnego humoru i oryginalnych stwierdzeń. Zachęcają do samodzielnego poszerzania wiedzy na temat mitologii i skłaniają do refleksji. Neil Gaiman bardzo sprawnie posługuje się tematyką snu. Z kart powieści bucha sytuacyjny surrealizm, oniryzm, granica pomiędzy marą a rzeczywistością oraz życiem i śmiercią bywa bardzo cienka.
"Amerykańscy bogowie" to intrygująca powieść, którą można smakować dniami i nocami, pełna refleksji, czarnego humoru oraz niebanalnych bohaterów. Spędziłam z nią mnóstwo czasu i bardzo pozytywnie go wspominam. Neil Gaiman i tym razem mnie nie zawiódł, stworzył niepowtarzalny klimat i zaskoczył oryginalnym podejściem do tematu mitologii. Nie mogę się już doczekać ponownego spotkania z jego twórczością.
POLECAM: czytelnikom lubującym się w powieściach pełnych filozoficznych refleksji na temat codzienności, wielbicielom tematyki mitologicznej, światopoglądowej, oryginalnych powieści fantasy z wątkiem kryminalnym i czarnego humoru.
Moja ocena:
8 /10, 4+
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Utwory na dziś:
Týr - Hold The Heathen Hammer High (viking metal)
Nile - Even The Gods Must Die (death metal)
Jestem ciekawa, czy teraz by mi się książki tego autora spodobały. Próbowałam parę lat temu, bo moja przyjaciółka uwielbia, ale mnie jakoś nie zachwycił. Może warto jeszcze raz spróbować...
OdpowiedzUsuńŚwietna książka. Uwielbiam Gaimana :)
OdpowiedzUsuńWiesz co, po tytule spodziewałam się jakiejś taniochy i juz sie skrzywiłam... Ale Twój opis prawie mnie zachwycił, a juz na pewno ziantrygował. To chyba coś zdecydowanie dla mnie!:)
OdpowiedzUsuńKilka dni temu mój brat kupił tę książkę i nieco za nią przepłacił. Z Twojej recenzji wynika, że nie powinniśmy żałować tych pieniędzy :)
OdpowiedzUsuńWidziałam kiedyś tą ksiażkę u mojego znajomego i wtedy mnie ona zainteresowała. Wciaż chce ją przeczytac, a Twoja recenzja pozwoliła mi popatrzeć na ksiażkę z nieco innej perspektywy.
OdpowiedzUsuńMoże być ciekawie. Ogółem mam ostatnio zajawkę na mitologię wszelkiej maści w literaturze, więc z chęcią zapoznam sięz tym tytułem :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce i mam ochotę się z nią zapoznać:)
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać tej książki!
OdpowiedzUsuńTa książka już czeka na mnie, mam w ścisłych planach:)
OdpowiedzUsuńA ja chyba zrezygnuję :)
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie twórczość tego autora i myślę, że się kiedyś skuszę na tę książkę.
OdpowiedzUsuńMam w planach. Bardzo ciekawi mnie ta książka, wydaje się być oryginalna.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za odwiedzenie bloga i pozostanie w gronie czytelników :)
OdpowiedzUsuńCoś kiedyś słyszałam, ale filozofii nie lubię :D Z mitologią różnie,
OdpowiedzUsuńchyba raczej nie moje klimaty ;)
OdpowiedzUsuńCoś w sam raz dla mnie! Bardzo ciekawe.Muszę poznać nie tylko tą książkę, ale i inne dzieła autora :)
OdpowiedzUsuńDość oryginalna powieść. Postaram się przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam i nawet mi się podobało, choć Gaiman wpada trochę w pułapkę Murakamiego i następuje przerost formy nad treścią. Na pewno znacznie lepsza książka niż choćby ,,Chłopaki Anansiego" i ,,Księga cmentarna".
OdpowiedzUsuńJeszcze nie znam dzieł pana Gaimana choć na stosiku z biblioteki czeka na mnie "Księga cmentarna" i "Nigdziebądź" :) Chętnie je przeczytam gdy znajdę czas :) Jak i również Amerykańskich bogów :D
OdpowiedzUsuńSłyszałam już wiele dobrego na temat tego autora. Poszukam tej pozycji jak będę w bibliotece.
OdpowiedzUsuńMożliwe, że kiedyś sięgnę, ale na pewno nie w najbliższym czasie ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam połączenia gatunków, książki z pogranicza, któe trudno zakwalifikować do jednej kategorii. Niestety do tej pory nie miałam oakzji czytać książek autora, a może stety. Niedługo na pewno to zrobię. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Jest na mojej (długiej) liście "do przeczytania". Dzięki za dodatkową zachętę.
OdpowiedzUsuńWspaniała recenzja! Bardzo chciałbym przeczytać tę książkę, ale póki co, mam co robić. Postaram się o niej pamiętać, gdy skończy się mój zapas lektur :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
UsuńNie znam twórczości Neila Gaimana, chociaż słyszałam wielokrotnie o tym popularnym autorze. Niemniej jednak nie mam ochoty zapoznawać się z powyższą książką, bowiem nie lubię filozoficznych refleksji, bez względu na to czego dotyczą.
OdpowiedzUsuńOstatnio za sprawą serialu "Vikingowie" zaczęłam się interesować mitologią, właściwie zawsze mnie do tego ciągnęło, ale jakoś nie szukałam książek z tym związanych, a teraz coraz częściej takich szukam, więc może warto i po tą książkę sięgnąć ;) I masz rację, okładka przyciąga, bo zanim zaczęłam czytać Twoją recenzję to się jej trochę przyjrzałam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
booksofmeworld
Do tej pory przeczytałam trzy książki Gaimana: "Koralinę", "Gwiezdny pył" i "Nigdziebądź" (ta ostatnia jest moją ulubioną jak na razie). Bardzo chciałam przeczytać "Amerykańskich bogów" ale cena tego wydania skutecznie mnie odstrasza, a w księgarniach niestety tylko takie widnieje na półkach.
OdpowiedzUsuńFajnie, że Tobie się spodobało, bo i ja mam zamiar przeczytać tę książkę. Zapowiada się intrygująca lektura :)
OdpowiedzUsuńBardzo nie lubię długich opisów, odkąd skończyłam czytać Krzyżaków. A z drugiej strony, jestem ciekawa tych postaci z mitologi.
OdpowiedzUsuńZ chęcią kiedyś sięgnę po Gaimana. Nawet, jeżeli nie po Amerykańskich bogów, to po jakąś inną książkę tego autora.
OdpowiedzUsuńZainteresowała mnie natomiast muzyka - szczególnie pierwszy utwór. Ostatnio zainteresowałam się viking metalem, ale nie bardzo znam zespoły grający ten rodzaj metalu. Poleciłabyś coś? ;)
Jasne :-) Bathory - płyty Nordland I, Nordland II, Twilight of The Gods, Blood on Ice. Z pogranicza folk/pagan/viking metalu: Menhir, Månegarm, Otyg, Fejd, Folkearth, Falkenbach. Bardzo lubię też Enslaved, ale łączy w sobie black/viking metal, więc nie wiem, czy przypadnie Ci do gustu ;-) No i niektóre utwory Amon Amarth i Ensiferum, ale te generalnie grają death, za to tematyka ich tekstów często odnosi się do wikingów :-) Jak będziesz chciała czegoś więcej polecam link: http://www.lastfm.pl/tag/viking%20metal/artists Miłego słuchania :-)
UsuńPrzeczytałabym ją bardzo chętnie. Oryginalny pomysł to jest to, co mnie kusi najbardziej. Poza tym chyba polubiłabym głównego bohatera. Uwielbiam realistyczne postacie. Jakby tylko akcja pędziła jeszcze w zawrotnym tempie, to byłoby super. :)
OdpowiedzUsuńGaiman nie jest mi obcym nazwiskiem (ale tylko nazwiskiem, bo jego książki są mi zupełnie obce), co powoduje, że gdzieś, z tyłu głowy pojawiła mi się myśl, że nie pożałuję, jak przeczytam (chyba że będzie odwrotnie, ale w to wątpię), więc z chęcią zapoznam się. :)
OdpowiedzUsuńGaiman to jest mój autor-cel od kilku lat, za którego nigdy nie mogę się zabrać. Podobnie mam u nas z Orbitowskich. Czytam ich felietony, wszystko co da się wyszarpnąć gdzieś w sieci lub w innych miejscach, a książek jak nie miałem w rękach tak nie mam. Amerykańscy Bogowie też od długiego czasu chodzą mi po głowie, tym bardziej że HBO miało realizować serial na jej podstawie i tak się łaszę i nie mogę zebrać. Może czas najwyższy
OdpowiedzUsuńAkurat ta powieść podobała mi się najmniej, wolę "Nigdziebądź" i "Ocean na końcu drogi", ale i tak bardzo lubię tego autora. ;) Nie tylko fajnie pisze, ma też, jak mi się zdaje, świetny kontakt z czytelnikami, w ogóle wydaje się po prostu sympatyczny. Aż trudno uwierzyć, że tak długo się przymierzałam do jego twórczości, teraz zostały mi już tylko komiksy. ;)
OdpowiedzUsuńJa chyba zaliczam się do grona osób, którym nie polecasz tej książki ;)
OdpowiedzUsuńmój ukochany autor...i to jest jego jedyna książka, której jeszcze nie przeczytałam...jakoś tak trudno mi się zabrać, kiedy wiem, ze to już koniec;) bardzo dobra recka, a mi nie trzeba jej zachwalać, a to filozoficzne podejście w jego powieściach mi właśnie odpowiada;)
OdpowiedzUsuńMitologię uwielbiam więc prędzej czy później muszę ją dostać w swoje ręce ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Chyba nie jestem idealnym czytelnikiem tej książki, bo nie przepadam za mitologią. Podziękuję. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Shelf of Books :)
Świetna książka. Uwielbiam połączenie współczesności z mitologią i mistyką.
OdpowiedzUsuńZ troszkę innej beczki: na https://www.humblebundle.com/books można dostać "American Gods" za pół darmo: płacisz ile chcesz, a dostajesz co najmniej 4 książki, w tym Gaimana w oryginale.
/Poczytalnik
Filozoficznych reelekcji to ja może w książkach nie lubię, ale przekonał mnie mitologizm. Książka wydaje się interesująca, może przeczytam. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
To się nazywa recenzja! Bardzo dobrze mi się to wszystko czytało, dodatkowo naprawdę zachęciła mnie ta książka... To znaczy, częściowo na pewno, skoro mowa o filozoficznych refleksjach, dodatkowo główny bohater wydaje się być naprawdę ciekawą postacią. Jak tylko nadrobię inne zaległości książkowe, to być może sięgnę i po tę lekturę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
A. ;)
http://still-changeable.blogspot.com - będzie mi miło jeśli zajrzysz do mnie :)
Autora kojarzę najbardziej z Koraliną. Myślę, że i tym razem mogłabym być miło zaskoczona, dlatego chętnie sięgnę po tę książkę - to zawsze coś nowego :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o tego autora, to najpierw zamierzam przeczytać "Koralinę" :)
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że pojawiają się takie blogi!! :) Kawał dobrej roboty - na pewno będziemy Cię odwiedzać regularnie!
OdpowiedzUsuńZapraszamy też do nas - może świat Matki i Córki przypadnie Ci do gustu! :)
www.wypisz-wymaaaluj.blogspot.com
Przyznam, że jestem osobą totalnie unurzaną w mitologicznym świecie, kochającą ze wszech miar fantasy, a twórczość Gaimana totalnie nie przypadła mi do gustu. Mam wrażenie, że więcej się mu "dopisuje" wartości, niż w rzeczywistości jej jest w jego książkach. "Amerykańskich bogów" zmęczyłam, bo nie można tego nazwać czytaniem i przyznam, że gdy sięgnęłam po "Ocean na końcu drogi" ponownie nie wynalazłam w nim tego czegoś, o czym sama wspominasz i o czym wszyscy się rozpisują, o tym CZYMŚ, co Gaiman posiada. Jego baśniowość mnie nie przekonuje. Jego książki nie mają dla mnie klimatu.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja! Umiesz zachęcić do przeczytania książki :)
OdpowiedzUsuńZapraszam http://synonimksiazki.blogspot.com/
Cenię sobie twórczość Gaimana - może nie uwielbiam, ale trudno nie docenić złożoności fabularnej jego książek i licznych nawiązań w nich zawartych. Trzeba przyznać, że mają swój niepowtarzalny klimat...
OdpowiedzUsuńAmerykańscy bogowie to fantastyczna książka, świetnie przemyślana i dająca do myślenia. W planach mam też Chłopców Anansiego - bo pan Anansie w Bogach był cudowny<3
OdpowiedzUsuńKsiążka czeka u mnie na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie spotkałam się z twórczością tego autora, ale recenzja brzmi zachęcająco;)
OdpowiedzUsuńnigdy nie spotkałam się z takim blogiem i powiem ci że wow! będę zaglądać tu częściej!
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie i liczę na rewanż! http://martha33.blogspot.com/#_=_
Zapowiada się ciekawa pozycja.
OdpowiedzUsuńKarlina W. :D
Z Gaimanem jeszcze nigdy nie miałam okazji się zapoznać, lecz teraz już wiem, od której książki zacznę. :)
OdpowiedzUsuń