Paweł Majka to pisarz, którego powieściowy debiut "Pokój światów" został niedawno uhonorowany Nagrodą Literacką im. Jerzego Żuławskiego. Autor trzech książek oraz wielu opowiadań, które ukazały się m. in. w "Nowej Fantastyce".
1. Dzień dobry, gratuluję zdobycia Nagrody Literackiej im. Jerzego Żuławskiego. „Pokój światów” to w mojej opinii zdecydowanie jedna z najbardziej oryginalnych książek fantastycznych ostatnich lat, a jednocześnie Pański powieściowy debiut. Co skłoniło Pana do podjęcia tematyki wierzeń oraz legend i połączenia ich z wątkiem kosmitów?
Paweł Majka: Dziękuję za gratulacje. Historia inspiracji jest dość długa, wiąże się ze studiowaniem etnologii, a także innym, niezwiązanym z literaturą, projektem do którego niezbędne było bliższe zapoznanie się z polskimi baśniami. W pewnym momencie dysponowałem tak znaczną ilością danych, że wprost nie sposób było z nich nie skorzystać. To zresztą jedna z zalet dokładnego przygotowania - historie układają się same.
A czemu dokonałem niecodziennego połączenia? Częściowo dlatego, że było niecodzienne. Ale tak naprawdę wszystko to wynika z pytań, jakie zadałem sobie na początku pracy nad powieścią. Chciałem, by technologia spotkała się z magią. Jak mogło do tego dojść? Co takiego stało się na Ziemi, że pojawili się na niej bogowie i demony? Teoretycznie można było stwierdzić, że doszło np. do zderzenia wszechświatów, ale nie satysfakcjonowało mnie takie rozwiązanie, inni już z niego, wcale często, korzystali. Zacząłem więc szukać innego klucza, a potem wszystko potoczyło się samo.
2. Ile czasu zajęło Panu napisanie „Pokoju światów”? Którego bohatera darzy Pan największą sympatią i dlaczego?
P.M.: Na pytanie o czas trudno odpowiedzieć. Powstanie powieści to nie tylko czas poświęcony na pisanie, ale także na przygotowania. No i ja rzadko piszę tylko jeden tekst na raz. Zwykle jeśli przychodzi mi do głowy pomysł do jakiejś innej książki, rzucam się go zapisać, choćby w postaci szkicu. Ale można powiedzieć, że samo pisanie zajęło mi około roku. Potem, oczywiście, nastał jeszcze czas redakcji.
Nie jestem pewien, czy w „Pokoju Światów” wyróżniam któregoś z bohaterów. Każdy ma w sobie coś, co przyciąga uwagę – w każdym razie starałem się, aby każdy miał w sobie coś takiego.
Natomiast kiedy zobaczyłem ilustracje do powieści, wykonane dla mnie przez Marka Rudowskiego (można je zobaczyć na stronie szulerlosu.wordpress.com), natychmiast szczególnie przypadł mi do gustu Burzymur.
3. Podczas czytania „Pokoju światów” moją uwagę zwróciło zwłaszcza nazwanie dość komicznego bohatera Grabińskim. Kim jest dla Pana Stefan Grabiński? Czy wywarł jakiś wpływ na Pańską twórczość bądź sposób postrzegania literatury?
P.M.: Lubię twórczość Stefana Grabińskiego, jednak nie jest on dla mnie pisarzem, który wywarł szczególnie duży wpływ na moje pisanie. To ważny autor, może troszkę dziś zapomniany. W środowisku miłośników fantastyki pamięta się o nim, nie jestem jednak pewien, czy jest znany poza środowiskami fantastów i literaturoznawców. Kiedy jednak zastanawiałem się jak nazwać inspektora kolejowego o mocno pokręconym życiorysie, nazwisko Grabińskiego nasunęło się samo. Do pewnego stopnia ich losy są zbliżone – obaj zostają skazani na zapomnienie (choć mój Grabiński bardziej z własnej winy), ale powieściowy otrzymuje coś w rodzaju drugiej szansy. Rzeczywiście, mój bohater bywa dość komiczny, celowo zresztą wykorzystałem przy jego tworzeniu archetypiczną postać westernową. Jednak jego historia jest raczej smutna, to człowiek, który stracił wszystko. Poniekąd z winy głównego bohatera powieści, a przecież towarzyszy mu i pomaga.
4. Na chwilę obecną jest Pan autorem trzech książek utrzymanych w granicach szeroko pojętej fantastyki – science fiction, fantasy, post-apokalipsy. Pisanie której z nich wspomina Pan najmilej i dlaczego?
P.M.: Pisanie każdej z tych powieści stanowiło przygodę, za każdym razem trochę inną. „Pokój Światów” był szaloną jazdą poprzez mity, baśnie i historię, z jednej strony radosną zabawą, z drugiej jednak wymagał dużego skupienia i żonglowania setkami notatek pomagających zapanować mi nad wątkami i postaciami. „Niebiańskie pastwiska” to space opera, a ja zawsze chciałem napisać space operę. Tu wątków i postaci było jeszcze więcej, musiałem więc przygotować sobie naprawdę obszerne ściągi pomagające mi zapanować nad tym wszystkim. „Dzielnica Obiecana” była pod tym względem skromniejsza, ale za to zamiast budować swój świat zmieniłem się w eksploratora rzeczywistości stworzonej przez kogo innego co też było pasjonujące. Nie wiem więc, czy potrafiłbym wyróżnić którąś z tych powieści wedle zaproponowanej przez Panią kategorii. Łatwiej byłoby mi wskazać fragmenty, które pisało mi się w nich ze szczególną przyjemnością. Są takie chwile podczas pisania, kiedy atmosfera niespodziewanie się zagęszcza, a ja mam wrażenie, jakby stopniowo otaczała mnie ciemność. Wydaje się, jakby świat zewnętrzny znikał a do tego sterowanie palcami biegającymi po klawiaturze przejęła opowieść. Staję się bardziej obserwatorem niż twórcą. To świetne uczucie.
5. Czy myślał Pan o napisaniu powieści utrzymanej w innym gatunku literackim?
P.M.: Cały czas o tym myślę. Zresztą, więcej niż myślę – mam rozgrzebane coś ze trzy kryminały i jedną powieść przygodową, pozbawioną elementów fantastycznych. Zbieram też materiały do powieści, której akcja toczyć się będzie w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku. To nie będzie ani fantastyka ani kryminał, prawdę mówiąc nie jestem jeszcze pewien jej ostatecznego kształtu. Wiem o czym ma opowiadać, ale nie zdecydowałem jeszcze jak będzie to robić.
6. Co radziłby Pan początkującym twórcom szeroko pojętej fantastyki?
P.M.: Dużo czytać, przede wszystkim literatury niefantastycznej. Ktoś piszący lub zamierzający pisać fantastykę nie może się czytelniczo w niej zamykać, ponieważ prowadzi to do wyjałowienia. Pisanie to świetne zajęcie także dlatego, że doskonalenie warsztatu wymaga czytania dobrej literatury. Druga sprawa, to przygotowanie do tematu. Szperanie w archiwach, przeprowadzanie wywiadów – wszystko to stanowi część pracy i niezwykle ubogaca. A przy okazji podpowiada pewne tropy i rozwiązania. To kolejna przyjemna praca.
Jedną z najważniejszych spraw dla początkującego twórcy jest znalezienie sobie dobrego redaktora oraz umiejętność współpracy z nim. Naprawdę warto słuchać dobrych, często krytycznych redaktorów. Przy czym „współpraca” oznacza rozmowę, trzeba też umieć powalczyć o swoje. Ale nie walczyć poprzez strzeleni focha, ale poprzez przemyślenie uwag i znalezienie dla nich właściwych odpowiedzi.
7. Co w pisaniu sprawia Panu największą trudność?
P.M.: Samo pisanie? Wymyślanie opowieści jest wspaniałą zabawą, ale w trakcie pisania zawsze okazuje się, że wykorzystanie nawet najlepiej zapowiadającego się pomysłu może napotkać na trudności. Bywa, że człowiek musi się solidnie natrudzić nim znajdzie sposób na właściwe opisanie tego, co na poziomie wymyślania, wydawało się być łatwe. Czasem też przychodzi moment uświadomienia, że jakiś na pozór obiecujący wątek może zepsuć konstrukcję całości i trzeba go wyciąć. To trudne chwile, bo nie lubię wycinać wątków i postaci. Ale bywa tak, że trzeba.
8. Gdyby miał Pan komuś polecić ambitną, ciekawą książkę fantastyczną zagranicznego autora – jaka powieść by to była i dlaczego?
P.M.: Myślę, że dałoby się znaleźć mnóstwo takich powieści. Wybiorę Rogera Zelaznego, ponieważ odnoszę wrażenie, że może to być obecnie trochę zapomniany u nas pisarz. Wprawdzie całkiem niedawno ukazało się wznowienie Kronik Amberu, ale inne powieści ukazały się w Polsce chyba z dziesięć, piętnaście lat temu. A to znakomity pisarz, udanie łączący np. SF z mitologiami. Do moich ulubionych jego powieści należą „Stwory światła i ciemności” oraz „Pan Światła”. W jednej Zelazny korzystał z mitologii egipskiej (i nie tylko) w drugiej z indyjskiej i buddyzmu. I ta druga, choć zaczyna się niczym wariacja na temat mitów, jest tak naprawdę powieścią SF.
9. Jakie postacie literackie darzy Pan największym sentymentem? Dlaczego?
P.M.: Chyba te, które poznałem najwcześniej. Obawiam się, że moimi ulubionymi bohaterami są przyjaciele z dzieciństwa: Kubuś Puchatek i czterej muszkieterowie. Nie potrafię też uciec od fascynacji światem Piotrusia Pana. Z późniejszych lektur do tej grupy dołączyliby jeszcze żołnierze i oficerowie Czarnej Kompanii, z Konowałem, Jednookim i Goblinem na czele. O ile z lektur dziecięcych nie muszę się chyba tłumaczyć, tu wielką rolę odgrywa nostalgia, to w cyklu „Czarna Kompania” jego autor Glen Cook powołał do życia bohaterów, do których nie sposób się nie przywiązać. Co więcej, zrobił także coś, co w fantasy często się nie zdarza – pozwolił się im zestarzeć. Nie tyle obserwujemy ich, co towarzyszymy im przez większą część ich życia.
10. Czym (poza pisaniem i fantastyką) się Pan interesuje?
P.M.: Historią. Książek historycznych mam chyba więcej niż fantastycznych. Fascynuje mnie też rozwój ludzkiej kultury, kosmologie, które tworzyliśmy przez tysiące lat. Ogromnie lubię antyczną Grecję, mam zresztą pomysł na książkę, której akcja toczy się właśnie w starożytnych Tebach, wciąż jednak nie potrafię się zdobyć na odwagę, by ją napisać. Gram w gry video, pisuję zresztą o nich na gikz.pl. Sądzę, że jeszcze troszkę by się tych zainteresowań zebrało. Co ważne, wciąż pojawiają się nowe.
11. Czy ma Pan jakieś nawyki, które pomagają Panu w pisaniu?
P.M.: Nie wydaje mi się. Mam za to całe mnóstwo takich, które przeszkadzają. Dość łatwo daję się samemu sobie przekonać, że mogę odłożyć pracę na następny dzień, brak mi cierpliwości. Co gorsza najbardziej lubię pisać rano i przedpołudniem, a tu stoi na przeszkodzi moja praca zawodowa. Mógłbym tak długo jeszcze wymieniać. To właściwie cud, że udaje mi się cokolwiek napisać.
12. I na koniec – jak zachęciłby Pan sceptycznego czytelnika do zapoznania się z Pańską twórczością?
P.M.: Stawiam na rozmaitość i przygodę. Wychowałem się na opowieściach awanturniczych i sam staram się takie tworzyć, przywiązując jednak wiele uwagi do intrygi i kosmologii kreowanego świata. Zerknijcie, proszę na galerię na stronie szulerlosu.wordpress.com i zobaczcie co dzieje się na ilustracjach. Jeśli pociąga was taka przygoda, to zapraszam. Jedni z dwóch najważniejszych dla mnie pisarzy fantastycznych to Roger Zelazny i Dan Simmons. Nie porównuję się z nimi, ale zgadzam się z oboma, że to nie technologie nas definiują, lecz kultura. U Simmonsa nawet dramaty Szekspira mogą być bronią. Staram się iść podobną drogą. Opisywać ludzi, którzy, czy wędrują wśród gwiazd, czy przez magiczne puszcze, są czymś więcej niż zbiorem komórek zaopatrzonych a magiczne bądź technologiczne wspomaganie. Jesteśmy spadkobiercami sięgających tysiące lat wstecz mitów i rytuałów. Nosimy je w sobie i będziemy nosić nawet, jeśli wybierzemy się w podróż do odległych galaktyk. Staram się o tym pisać. Oczywiście, na tle kosmicznych i magicznych awantur.
Dziękuję za rozmowę i życzę kolejnych sukcesów literackich.
P.M.: Bardzo dziękuję.
Paweł Grzegorz Majka
Urodził się w czerwcu 1972 roku w Krakowie i mieszka w nim dotychczas. Dorastał w czasach, kiedy składając papiery na studia należało wypełniać rubrykę: „pochodzenie klasowe”, a słodycze (wyroby czekoladopodobne) i obuwie przydzielano na kartki. Być może książkom było wówczas łatwiej niż dziś, nie musiały wszak konkurować z armią innych rozrywek, możliwe więc, że właśnie dlatego stosunkowo szybko nauczył się czytać na jednym z tomów Tytusa, Romka i A’Tomka. Niedługo później przetrząsając biblioteczkę dziadka w poszukiwaniu książek o muszkieterach i rycerzach (bo takie lubił najbardziej) odkrył Eden Lema. Srebrna (albo biała) smukła rakieta z okładki tej powieści trafiła go prosto w serce. Choć nadal lubił opowieści o podróżnikach i awanturnikach rozmaitych czasów, jego wyobraźnią zawładnęła fantastyka. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że pierwsze opowiadanie, jakie opublikował dzięki zajęciu trzeciego miejsca w konkursie literackim Świata Młodych (gazeta młodzieżowa, bardzo popularna m.in. ze względu na fakt zamieszczania na ostatniej stronie komiksów) było opowiadaniem fantastycznym.
Później publikował w pismach i portalach internetowych: Science Fiction Fantasy i Horror, Fantasy & Science Fiction (edycja polska), Nowa Fantastyka Wydanie Specjalne, Nowa Fantastyka, Czas Fantastyki, Fahrenheit, Esensja, Creatio Fantastica. Jego opowiadania znaleźć można w antologiach: Nowe Idzie, Science Fiction, Kanon Barbarzyńców, Tempus Fugit, „Rok po końcu świata”. Obecnie najłatwiej znaleźć go na forum Drugi Obieg Fantastyki, gdzie pojawia się pod nickiem „agrafek” oraz na stronie gikz.pl, gdzie pisuje jako „bosman plama”.
Ciągle lubi czytać, choć obecnie książki rywalizują z grami video (przede wszystkim z cRPG) oraz filmami i serialami. Gdyby miał stworzyć listę swoich ulubionych autorów fantastyki z pewnością znaleźliby się na niej: Roger Zelazny, Dan Simmons, Neal Stephenson i Glen Cook. Oraz wielu innych, bo byłaby to długa lista.
Jego debiutancka powieść, Pokój światów, została nominowana do Nagrody im. Janusza A. Zajdla, a także zdobyła główną Nagrodę im. Jerzego Żuławskiego.
(źródło: http://geniuscreations.pl/autorzy/pawel-majka/)
Wywiad został przeprowadzony w ramach akcji "Polacy nie gęsi i swoich autorów mają".
Świetny wywiad! Koniecznie muszę sięgnąć po jakąś książkę tego autora ;)
OdpowiedzUsuńAleja Czytelnika
Bardzo przyjemnie czyta się wywiad ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że niebawem zapoznam się z jakąś książką tego autora. Może zacznę od debiutu? ;)
Nazwisko pisarza jest mi znane, ale nie czytałam jeszcze jego książek.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad
OdpowiedzUsuńhttp://happinessismytarget.blogspot.com/?m=1
Wywiad ciekawy, przyjemny do czytania! :)
OdpowiedzUsuńJego książki wydają się być warte przeczytania, chętnie po nie sięgnę w najbliższym czasie! :)
http://siatkareczkablogaq.blogspot.com/
Bardzo ciekawy wywiad. Dobrze, że do Ciebie zajrzałam.
OdpowiedzUsuń