Autor: Terry Pratchett
Tytuł oryginalny: The Colour Of Magic
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Liczba stron: 208
Cena rynkowa: 29, 90 zł
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Polska premiera: wrzesień 1994
Opis wydawcy:
"To pierwsza część słynnego wieloksięgu rozgrywającego się na płaskiej Ziemi - śmieszna, mądra i cudownie zadowalająca - jak wszystkie książki Pratchetta. W odległym, trochę już zużytym układzie współrzędnych, na płaszczyźnie astralnej, która nigdy nie była szczególnie płaska, skłębiona mgiełka gwiazd rozstępuje się z wolna... Spójrzcie..."
Żółw, na którym stoją cztery słonie
Twórczością Pratchetta zachwyca się już tylu miłośników fantasy, że aż wstyd choćby nie spróbować dać się wciągnąć przez "Świat Dysku". Pokaźne grono wielbicieli pisarza, który pisze o magii, chaosie i absurdzie, a sam wierzy w cywilizację technologiczną, wciąż rośnie w siłę. Nie wiem, czy kiedyś dorówna potędze żółwia dźwigającego słonie, czy też umiejętnościom biegającej na niezliczonej ilości nóżek skrzynce, ale z pewnością zdoła rozerwać na strzępy autorów niepochlebnych dla cyklu o Rincewindzie recenzji. Tak, Pratchett nie trafia w gusta wielu czytelników, ale wcale nie strąca go to z tronu jednego z najpopularniejszych i najoryginalniejszych autorów współcześnie wydawanej fantastyki. Jego książki doczekały się m. in. ekranizacji i własnej gry planszowej. Powszechne uwielbienie dla pratchettowskiej wyobraźni skłoniło mnie do tego, by na własnej skórze przekonać się, skąd biorą się te wszystkie zachwyty i czy sama dołączę dołączę do grona fanów niby-maga Rincewinda oraz jego nietuzinkowych tarapatów, w które tak łatwo się pakuje. Czy i mnie porwał czar świata "Koloru magii"? Co sprawia, że uniwersum to cieszy się niesłabnącą popularnością, a główny bohater cyklu to postać nieomalże kultowa?
"Kolor magii" to pierwsza część wielotomowego cyklu "Świat Dysku", który Pratchett zaczął pisać mając piętnaście lat i od tamtej pory nie brakuje mu pomysłów na wciąż wydawane kontynuacje. Książka dzieli się na kilka rozdziałów, w których opisywane są przygody niedouczonego, wyrzuconego z uniwersytetu maga o wątpliwych umiejętnościach magicznych - Rincewinda i Dwukwiata - turystę Świata Dysku, który na swoje szczęście bądź nieszczęście nie szczędzi swojemu przewodnikowi kosztowności i udaje się na wyprawę z pechowym czarodziejem. Odwiedzana przez niego planeta jest kompletnie płaska i otoczona wodospadem. Podtrzymują ją cztery zwrócone do siebie tyłem słonie, które nosi żółw A'Tuin. W tułaczce naszych bohaterów, począwszy od miasta Ankh-Morpork, uczestniczy Bagaż - towarzysz niezwykle funkcjonalny i nieobliczalny, który porusza się na wielu małych nóżkach i lojalnie, jak każdy bagaż powinien, nieustannie podąża za swoim właścicielem. Naszych podróżników często odwiedza Śmierć we własnej osobie, nie omijają ich też spotkania z bogami, smokami, driadami. Największą zarazą tego świata zdaje się być właśnie magia, symbolizowana przez liczbę osiem i nieustannie ingerująca w spokojne życie maga, który sam nie umie czarować. Przez nią staje się więźniem drzewa i zamiast spokojnie, zgodnie ze swoją wygodnicką naturą, cieszyć się brakiem najmniejszych nawet problemów, kolejny raz pakuje się w tarapaty. Czy kolejna wizyta Śmierci skończy się tylko na rozmowach? Jakie moce posiada wykonana z myślącej gruszy skrzynka? I jaką rolę odegra tu Hrun Barbarzyńca? Jeśli macie ochotę na chaotyczną przygodę z pechowym magiem - sięgnijcie po książkę Pratchetta.
"Kolor magii" to prześmiewcza, humorystyczna, lekka, oryginalna, iskrząca się od zabawnych dialogów i nieco poplątanej, intensywnej akcji pozycja, wobec której trudno pozostać czytelnikowi obojętnym. Pratchett postawił na absurd, chaotyczność, groteskę i licznego rodzaju żarty zarówno na tle fantastyki, jak i te bardziej poruszające treści życia codziennego. Ilość tych odniesień jest całkiem spora, bardziej uważny odbiorca może wyłapać ich naprawdę dużo. Kolejnym niezaprzeczalnym plusem książki jest bogate, wyraziste i zaskakujące nieraz uniwersum wykreowane przez autora. Roi się tu od dziwacznych stworków, gadających przedmiotów. Łamane są tu prawa fizyki, fabuła ma dziwne, chaotyczne zaskoki i zwroty akcji, która nieraz toczy się aż nazbyt prędko, nie pozostawia czytelnikowi chwili na wytchnienie i odpoczęcie, czasami wymaga pełnego skupienia nad czytaną treścią. Miejscami miałam wrażenie, że niektóre wydarzenia są nieco wyrwane z kontekstu. Pan Terry ma bardzo bogatą wyobraźnię i charakterystyczny, czasami trochę urywkowy i "pomieszany" styl pisania. Nie ma tu typowych dla epickich fantasy przerywników. Niewiele jest dłuższych opisów, czy też monologów wewnętrznych bohaterów. Nieustannie coś się dzieje, a osobowość poszczególnych postaci poznajemy wraz z rozwojem wydarzeń, które czasami w ogóle się ze sobą nie wiążą.
Narracja również jest co najmniej specyficzna. Przez nią z początku miałam mały problem z wciągnięciem się w fabułę, z czasem, jak już zdążyłam się do niej przyzwyczaić, było coraz lepiej. Zaliczam się do wielbicieli absurdu i historii nieraz tak poplątanych w swoim wyrazie, że przeciętny czytelnik, który za kryterium oceny książki bierze przykładowo szczegółowość, logikę, przekaz z morałem, realizm psychologiczny bohaterów, czy też dbałość o szczegóły i piękno literackiego języka, uznałby je za twórcze omyłki bądź też mało warte, pomieszane twory wyobraźni. "Kolor magii" to barwna zabawa z fantastycznym światem, która, zgodnie z regułą słoni stojących na żółwiu, nie każdemu przypadnie do gustu. Nie można traktować jej w stu procentach poważnie, trzeba umieć się wczuć w ten twórczy chaos i płynąć z szybkim nurtem rzeki wydarzeń, bez wytchnienia i oczekiwania na malowniczą, wdzięczną, wzorową i przejrzystą konstrukcję fabularną. Tu najważniejsza jest sama opowieść, rozrywka, nawiązania, humor i nieposkromiona wyobraźnia Pratchetta.
Dużą zaletę "Koloru magii" stanowią wyraziści, nieco przerysowani bohaterowie. Rincewind, jako mag-nieudacznik i pechowiec łatwo zdobywa sympatię czytelnika. Dwukwiat, podróżnik z Imperium Agatejskiego, bawi swoją nieporadnością i naiwnością. Sama chciałabym posiadać jego Bagaż... podróżując w ogóle nie musiałabym się martwić, czy przypadkiem gdzieś go nie zostawiłam, bo chodziłby za mną jak dobrze wytresowany piesek. Fantastycznych stworzeń jest tutaj całe mnóstwo, co tylko uprzyjemnia czytelniczą przygodę. Dobrą parodię Conana stanowi Hrun Barbarzyńca, ciekawa jest również teoria z ateistami, którzy są tutaj... karani przez bóstwa. Brawurowo w moim odczuciu został wykreowany tutaj Śmierć, którego polubiłam od pierwszego "usłyszenia". Bogactwo Świata Dysku zachwyca swoją różnorodnością.
Warto wspomnieć tu jeszcze o okładce, która budzi nieco skrajne emocje. Niektórych odrzuca ukazany na niej nieład, kolorystyka, brak symetrii i chaotyczność ilustracji. W moim odczuciu jednak świetnie obrazuje ona pratchettowski styl, poczucie humoru i pomysły autora, które są równie szalone, specyficzne, lekko nieogarnięte i wymykające się standardom większości schematów.
"Świat Dysku" to bezsprzecznie oryginalny, zabawny i obiecujący początek cyklu Pratchetta o Rincewindzie. Choć z pewnością jego specyficzność, barwność i chaotyczność nie wszystkim przypadnie do gustu, to osobiście miło spędziłam z nim czas i już nie mogę doczekać się sięgnięcia po kolejny tom serii. Mam nadzieję, że będzie jeszcze lepszy i ponownie wprawi mnie w dobry nastrój.
POLECAM: wielbicielom zabawnych, absurdalnych historii fantasy, którzy szukają czegoś oryginalnego, niesztampowego, miłośnikom szybko prowadzonej, wciągającej akcji.
NIE POLECAM: czytelnikom zwracającym znaczną uwagę na przejrzystą narrację, skrupulatność, ciągłość fabuły i staranność opisów.
"Kolor magii" to pierwsza część wielotomowego cyklu "Świat Dysku", który Pratchett zaczął pisać mając piętnaście lat i od tamtej pory nie brakuje mu pomysłów na wciąż wydawane kontynuacje. Książka dzieli się na kilka rozdziałów, w których opisywane są przygody niedouczonego, wyrzuconego z uniwersytetu maga o wątpliwych umiejętnościach magicznych - Rincewinda i Dwukwiata - turystę Świata Dysku, który na swoje szczęście bądź nieszczęście nie szczędzi swojemu przewodnikowi kosztowności i udaje się na wyprawę z pechowym czarodziejem. Odwiedzana przez niego planeta jest kompletnie płaska i otoczona wodospadem. Podtrzymują ją cztery zwrócone do siebie tyłem słonie, które nosi żółw A'Tuin. W tułaczce naszych bohaterów, począwszy od miasta Ankh-Morpork, uczestniczy Bagaż - towarzysz niezwykle funkcjonalny i nieobliczalny, który porusza się na wielu małych nóżkach i lojalnie, jak każdy bagaż powinien, nieustannie podąża za swoim właścicielem. Naszych podróżników często odwiedza Śmierć we własnej osobie, nie omijają ich też spotkania z bogami, smokami, driadami. Największą zarazą tego świata zdaje się być właśnie magia, symbolizowana przez liczbę osiem i nieustannie ingerująca w spokojne życie maga, który sam nie umie czarować. Przez nią staje się więźniem drzewa i zamiast spokojnie, zgodnie ze swoją wygodnicką naturą, cieszyć się brakiem najmniejszych nawet problemów, kolejny raz pakuje się w tarapaty. Czy kolejna wizyta Śmierci skończy się tylko na rozmowach? Jakie moce posiada wykonana z myślącej gruszy skrzynka? I jaką rolę odegra tu Hrun Barbarzyńca? Jeśli macie ochotę na chaotyczną przygodę z pechowym magiem - sięgnijcie po książkę Pratchetta.
"Kolor magii" to prześmiewcza, humorystyczna, lekka, oryginalna, iskrząca się od zabawnych dialogów i nieco poplątanej, intensywnej akcji pozycja, wobec której trudno pozostać czytelnikowi obojętnym. Pratchett postawił na absurd, chaotyczność, groteskę i licznego rodzaju żarty zarówno na tle fantastyki, jak i te bardziej poruszające treści życia codziennego. Ilość tych odniesień jest całkiem spora, bardziej uważny odbiorca może wyłapać ich naprawdę dużo. Kolejnym niezaprzeczalnym plusem książki jest bogate, wyraziste i zaskakujące nieraz uniwersum wykreowane przez autora. Roi się tu od dziwacznych stworków, gadających przedmiotów. Łamane są tu prawa fizyki, fabuła ma dziwne, chaotyczne zaskoki i zwroty akcji, która nieraz toczy się aż nazbyt prędko, nie pozostawia czytelnikowi chwili na wytchnienie i odpoczęcie, czasami wymaga pełnego skupienia nad czytaną treścią. Miejscami miałam wrażenie, że niektóre wydarzenia są nieco wyrwane z kontekstu. Pan Terry ma bardzo bogatą wyobraźnię i charakterystyczny, czasami trochę urywkowy i "pomieszany" styl pisania. Nie ma tu typowych dla epickich fantasy przerywników. Niewiele jest dłuższych opisów, czy też monologów wewnętrznych bohaterów. Nieustannie coś się dzieje, a osobowość poszczególnych postaci poznajemy wraz z rozwojem wydarzeń, które czasami w ogóle się ze sobą nie wiążą.
Narracja również jest co najmniej specyficzna. Przez nią z początku miałam mały problem z wciągnięciem się w fabułę, z czasem, jak już zdążyłam się do niej przyzwyczaić, było coraz lepiej. Zaliczam się do wielbicieli absurdu i historii nieraz tak poplątanych w swoim wyrazie, że przeciętny czytelnik, który za kryterium oceny książki bierze przykładowo szczegółowość, logikę, przekaz z morałem, realizm psychologiczny bohaterów, czy też dbałość o szczegóły i piękno literackiego języka, uznałby je za twórcze omyłki bądź też mało warte, pomieszane twory wyobraźni. "Kolor magii" to barwna zabawa z fantastycznym światem, która, zgodnie z regułą słoni stojących na żółwiu, nie każdemu przypadnie do gustu. Nie można traktować jej w stu procentach poważnie, trzeba umieć się wczuć w ten twórczy chaos i płynąć z szybkim nurtem rzeki wydarzeń, bez wytchnienia i oczekiwania na malowniczą, wdzięczną, wzorową i przejrzystą konstrukcję fabularną. Tu najważniejsza jest sama opowieść, rozrywka, nawiązania, humor i nieposkromiona wyobraźnia Pratchetta.
Dużą zaletę "Koloru magii" stanowią wyraziści, nieco przerysowani bohaterowie. Rincewind, jako mag-nieudacznik i pechowiec łatwo zdobywa sympatię czytelnika. Dwukwiat, podróżnik z Imperium Agatejskiego, bawi swoją nieporadnością i naiwnością. Sama chciałabym posiadać jego Bagaż... podróżując w ogóle nie musiałabym się martwić, czy przypadkiem gdzieś go nie zostawiłam, bo chodziłby za mną jak dobrze wytresowany piesek. Fantastycznych stworzeń jest tutaj całe mnóstwo, co tylko uprzyjemnia czytelniczą przygodę. Dobrą parodię Conana stanowi Hrun Barbarzyńca, ciekawa jest również teoria z ateistami, którzy są tutaj... karani przez bóstwa. Brawurowo w moim odczuciu został wykreowany tutaj Śmierć, którego polubiłam od pierwszego "usłyszenia". Bogactwo Świata Dysku zachwyca swoją różnorodnością.
Warto wspomnieć tu jeszcze o okładce, która budzi nieco skrajne emocje. Niektórych odrzuca ukazany na niej nieład, kolorystyka, brak symetrii i chaotyczność ilustracji. W moim odczuciu jednak świetnie obrazuje ona pratchettowski styl, poczucie humoru i pomysły autora, które są równie szalone, specyficzne, lekko nieogarnięte i wymykające się standardom większości schematów.
"Świat Dysku" to bezsprzecznie oryginalny, zabawny i obiecujący początek cyklu Pratchetta o Rincewindzie. Choć z pewnością jego specyficzność, barwność i chaotyczność nie wszystkim przypadnie do gustu, to osobiście miło spędziłam z nim czas i już nie mogę doczekać się sięgnięcia po kolejny tom serii. Mam nadzieję, że będzie jeszcze lepszy i ponownie wprawi mnie w dobry nastrój.
POLECAM: wielbicielom zabawnych, absurdalnych historii fantasy, którzy szukają czegoś oryginalnego, niesztampowego, miłośnikom szybko prowadzonej, wciągającej akcji.
NIE POLECAM: czytelnikom zwracającym znaczną uwagę na przejrzystą narrację, skrupulatność, ciągłość fabuły i staranność opisów.
Moja ocena:
7/10, 4-
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Utwory na dziś:
DragonForce - Heart of the dragon (power metal)
Electric Wizard - Barbarian (doom metal)
Mój narzeczony powiedział przed chwilą, że to jest super książka, więc chyba muszę w końcu zabrać się za cokolwiek tego autora, bo aż wstyd go nie znać :)
OdpowiedzUsuńJestem świeżo po lekturze. Do mnie trafia :)
OdpowiedzUsuńLubię fantasy, więc może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze nic tego autora, ale chciałabym to kiedyś nadrobić:)
OdpowiedzUsuńKsiążki jeszcze nie czytałam, za to film oparty na niej już chyba z dziesięć razy widziałam ;)
OdpowiedzUsuńChciałabym zmierzyć się z takim wyzwaniem literackim.
OdpowiedzUsuńOjej to nie dla mnie książka, zupełnie nie moje klimaty ;)
OdpowiedzUsuńTak się tylko uczepię, Rincewind nie do końca jest głównym bohaterem "Świata Dysku" (w sumie... to go ciężko nazwać w ogóle bohaterem :P), zależy o której książce mówimy. Sam Pratchett powiedział, że "Kolor Magii" to prawdopodobnie jego najgorsza książką i jeśli ktoś chce zacząć czytać jego serię, to lepiej rozpocząć od "Morta" (czwarta). Co również polecam ("Mort" jest jedną z moich najulubieńszych książek ever!).
OdpowiedzUsuńTak właśnie słyszałam, że pozostałe części cyklu są podobno lepsze. Zastanawiałam się, za którą część serii się teraz zabrać, myślę, że zdam się na Twój gust i sięgnę właśnie po "Mort" :-) Dzięki za uwagę co do Rincewinda, masz rację, że główni bohaterowie zmieniają się w zależności od tomu, więc w sumie jest jednym z wielu. Nie mogę się już doczekać tego, w którym Pratchett skupił się głównie na postaci Śmierci :-)
UsuńMój brat ostatnio kupuje ciągle ksiazki tego autora, więc zobacze czy ma ta ksiazk.e
OdpowiedzUsuńChętnie bym przeczytała, mimo wszystko :D
OdpowiedzUsuńPrzeczytam, jak tylko wpadnie mi w ręce ;)
OdpowiedzUsuńCo do książki nie czytałem ale autora znam i lubię. Co do nutki niezłe kawałki ale polecam manowar szczególnie album "Warriors of the world" (mój ulubiony kawałek)
OdpowiedzUsuńZnam i również bardzo cenię :-)
UsuńPróbowałam to kiedyś czytać ale strasznie opornie mi szło. Nie szło w zasadzie...
OdpowiedzUsuńZa to "Nację" tego autora dosłownie wchłonęłam i nadal bardzo ciepło wspominam. Chyba zrobię sobie powtórkę ;)
Pozdrawiam!
Nie czytałam akurat tej książki Pratchetta, ogólnie Świat Dysku jeszcze stoi przede mną otworem :)
OdpowiedzUsuńniestety fantastyka to zupełnie nie moje klimaty...omijam ją szerokim łukiem...może kiedyś jeszcze do niej dojrzeję :)
OdpowiedzUsuńW liceum próbowałam polubić tego autora, ale nie przebrnęłam nawet przyzwoitej liczby stron. Moja przyjaciółka go uwielbia, na jakieś zjazdy fanów jeździ, ale w moim typie to jego książki chyba raczej nie są. Ale obiecałam sobie, że chociaż jeszcze jedną jego książkę postaram się kiedyś przeczytać.
OdpowiedzUsuńto jedna z moich ulubionych serii tego typu;) choć o wiele bardziej lubię Kosiarza czy Niuch - ogólnie uwielbiam Śmierć w tej serii;)
OdpowiedzUsuńWyjątkowo nie potrafię zachwycić się twórczością Pratchetta. Miałam jedną książkę ze ,,Świata dysku'', ale była to dla mnie istna czarna magia, więc na razie nie mam ochoty na więcej.
OdpowiedzUsuńPrzymierzam się do tego autora już od dłuższego czasu, ale jakoś jeszcze się ,,nie spotkaliśmy,, ale pewnie kiedyś to nastąpi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Brat mi ciągle poleca tę serię, w końcu się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuńChociaż bardzo fajnie o niej napisałaś, to spasuję - niestety nie moje klimaty :)
OdpowiedzUsuńHmm, widzę że wielu się zachwyca tym autorem. Nie znam go,ale może się to kiedyś zmieni, mimo iż sądzę że ta pozycja nie jest dla mnie... :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Prachetta nigdy nie czytałam... ale chyba czas to zmienić!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
W.
Mam ją w planach, jednak nie miałam jeszcze okazji jej przeczytać. W każdym razie na pewno jeszcze to nadrobię. :)
OdpowiedzUsuńRecenzja jest super ale książka jakoś do mnie nie przemawia. Zdecydowanie nie moje klimaty :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie INNA
http://happy1forever.blogspot.com/
Czytałam ''Maskaradę''. Cudna jest :)
OdpowiedzUsuńA Śmierć jest świetny. Już pomału zaczynam polować na ''Kosiarza'', w którym ponoć więcej jest wypowiedzi Śmierci.
Kiedyś zapoznam się z twórczością pisarza;)
OdpowiedzUsuńMnie okładka się niezbyt podoba, chociaż tak jak napisałaś bardzo dobrze obrazuje ten styl Pratchetta. Sama książka spodobała mi się bardzo. :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jednak mi się spodoba, mimo że głównym wyznacznikiem oceny książek, w moim wypadku, jest piękno literackiego języka.
OdpowiedzUsuńNo cóż, Pratchetta nie łyknęłam. Próbowałam kiedyś z jedną książką, ale poległam. Myślę że może była to zła książka :) Kiedyś na pewno do niego wrócę :)
OdpowiedzUsuńUwierzysz, że jeszcze nie czytałam nic Pratchetta? Bo ja sama się sobie dziwię...
OdpowiedzUsuńWitam, zostałaś nominowana do Liebster Blog Award. Jeśli masz ochotę wziąć udział w zabawie, zapraszam - http://popcultureserendipity.blogspot.com/2014/01/liebster-blog-award.html#more Pozdrawiam serdecznie! ;)
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu fascynuje mnie postać Pratchetta. Niestety nie miałam okazji czytać żadnej z jego książek - zdecydowanie muszę to nadrobić!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie, zaczynam dopiero swoja przygodę z blogowaniem ;)
recenzjeami.blogspot.com
Nie czytałam ksiązek autora ze Świata Dysku, natomiast zapoznałam się z dwoma innymi. "Długa Ziemia" mnie oczarowała, zaś "Nomów księga wyjścia" ogromnie rozczarowała, nie wiem, czy sięgać, mam mieszane uczucia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Pratchett to mój mistrz fantastyki! :)
OdpowiedzUsuńTo jego ironiczne poczucie humoru, jego błyskotliwość i cięty język- cud, miód :)
naczytane.blog.pl
Mam tę książkę i od bardzo dawna czeka na przeczytanie. Mam nadzieję, że groteska i humor w wykonaniu tego pisarza, spodoba mi się.
OdpowiedzUsuńA ja sobie ciągle obiecuję sięgnąć po TP, jakoś nigdy nie mogę dorwać pierwszego tomu Świata dysku.
OdpowiedzUsuńHm, "Kolor magii" nie jest moją ulubioną książką Pratchetta. Na razie pierwsze miejsce na podium należy do "Wiedźmikołaja". Serio, jest mistrzowski, no i jest w nim dużo Śmierci, którego uwielbiam. A tak uogólniając, Pratchett'a czyta mi się wolno, co nie przekłada się na moją opinię o książce, bo zawsze mam poczucie, że nie zmarnowałam czasu i że przynajmniej część przekazu autora do mnie dotarła. Łatwiej przeszłam przez "Nację" (spoza Świata Dysku) i "Zimistrza", ale obie te pozycje są przeznaczona dla młodszego czytelnika, co jednak nie ujmuje im błyskotliwości i, hm, celowości. Tyle tylko, że są podzielone na rozdziały i z grubsza jednowątkowe.
OdpowiedzUsuńDo tej pory czytałam dwie książki autora, jedna była totalnym rozczarowaniem(Nomów księga wyjścia), a druga byla niesamowita(Długa ziemia). Czytałam najpierw tą gorszą i sie zraziłam, ale po drugiej dam autorowi jeszcze szansę, choć nieprędko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wolę nie przypominać sobie ile razy miałem zabrać się za Pratchetta... Obawiam się, że za bardzo mi się spodoba i do głosu dojdzie moje książkowe zboczenie - kompletowanie pełnych bibliografii lubianych autorów, a na skompletowaniu Terry'ego można się wykosztować... :)
OdpowiedzUsuńHmm jedyną książką tego autora, którą przeczytałam do końca była "Pomniejsze bóstwa" i powiem szczerze, że nawet mi się spodobała. Może po "Kolor magii" też sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńAch jeszcze jedno :P
http://ksiazka-jak-rzeka.blogspot.com/ Zapraszam do mnie ;)
Każdemu, kto jeszcze nie miał w łapkach nic z twórczości Pratchetta szczerze, z serducha radzę, by nadrobił zaległości! Facet ma naprawdę niesamowite pomysły, lekkie pióro i potrafi tak pisać, że czytelnik wsiąka na dobre w historie, które on snuje. Jest mistrzem kreowania postaci, gdyż każda z nich jest inna, ma odmienne cechy i czym innym przyciąga. Mogę powiedzieć, że nie jest to tylko zdanie wyrobione po przeczytaniu 1-2 książek, bo ze Świata Dysku przeczytałam każdą - nie są identyczne, niektóre lepsze, inne gorsze, lecz każda ma w sobie to "coś". Szalenie każdemu polecam!
OdpowiedzUsuńNie czytałam,więc nie mogę ocenić,ale bardzo dobra recenzja :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Pratchetta, choć rzeczywiście nie wszystkim podpasuje nawet taka koncepcja fantastyki :)
OdpowiedzUsuńPo wszystkich zachwytach nad panem Pratchettem nie mogłam nie zaopatrzyć się w jego książki! Tak oto Kolor Magii i trzy następne części tej serii czekają na moment, kiedy będę mogła się im oddać w całości. Zaczynałam już czytać, ale coś zawsze mnie rozpraszało, więc poczekam na spokojniejszy okres i zacznę jeszcze raz! :D
OdpowiedzUsuńMam w planach od baaaardzo dawna :)
OdpowiedzUsuńJa się skuszę, myślę że przypadną mi do gustu te nieco nielogiczne klimaty. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńFajna recnezja :)
OdpowiedzUsuńMoże nawet przeczytam, bo fajnie to opisałaś :>
http://dxmn.blogspot.com/
wow, 15 lat. Zaczął w młodym wieku. Podziwiam zaparcie autora i wciąż nowe pomysły. Co prawda nie czytałam żadnej części tej serii, ale chciałabym :)
OdpowiedzUsuńCztery minus? No proszę Cię! To już klasyka!
OdpowiedzUsuńKlasyka.. klasyka.. A mnie jakoś nie ciągnie. Nie wiem, może dlatego, że okładki nie powalają. Cóż.
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Dziękuję bardzo za pochlebną opinię! Czy zmęczyć? Może troszeczkę, jednak nie powiedziałabym, że to tylko zwykłe "zmęczenie". Często łapię się na tym, że bardzo chcę coś napisać, ale nijak nie umiem tego ubrać w słowa. Jest to na tyle frustrujące, że w końcu odpuszczam sobie pisanie i czekam aż mi przejdzie. Nie jest to może chwalebne poczynanie, ale w aktualnej chwili nie mam innego sprawdzonego sposoby na uciekającą wenę.
OdpowiedzUsuńCo do książki: już jakiś czas temu miałam zamiar się zapoznać z twórczością Pratchetta, ale zawsze coś mi w tym przeszkodziło. Mam nadzieję, że teraz znajdzie się okazja. :)
Mi "Kolor Magii" szczerze mówiąc średnio przypadł do gustu, trochę przemęczyłem. Ale druga część przygód o Rincewindzie jest o niebo lepsza. Czekam na kolejne recenzje Pratchetta :)
OdpowiedzUsuńJakoś nigdy nie udało mi się zabrać do Pratchetta. Przeraża mnie długość tej serii. :-D
OdpowiedzUsuń