Tytuł: "Bez znieczulenia"
Autor: Juliusz Wojciechowicz
Liczba stron: 212
Wydawnictwo: Wydawnictwo GMORK
Cena rynkowa: 25 zł
Polska premiera: sierpień 2016
Opis wydawcy:
"Wkraczacie w świat cudownie schorowanych pomysłów, nie musicie nawet zapinać pasów, tym zajmą się sanitariusze – po lekturze.
Bez znieczulenia to kilkadziesiąt mikroświatów składających się na obraz Polski odbity w źrenicach Juliusza Wojciechowicza. Świat przedstawiony daleki jest od obiektywizmu, językiem lepkim od porównań autor serwuje nam przekąski tak cholernie ciężkostrawne, że jeszcze długo odbijają się czkawką przemyśleń, nasze umysły łączą się na krótkie chwile z umysłami protagonistów, przez co jeszcze mocniej dostaje się czytelnikowi po głowie. Opowiadania, niczym płonące kielony wódy, spływają do gardeł, w pierwszej kolejności wywołując szok. Potem przychodzi czas na śmiech, refleksję, wstyd, a nierzadko złość lub po prostu smutek. Pozostawcie więc lepiej nadwrażliwość w realnym świecie.
Uwaga: środków znieczulających nie załączono."
Rzeczywistość w krzywym zwierciadle
Juliusz Wojciechowicz to pisarz, który tworzy głównie w konwencji szeroko pojętej grozy i groteski. Jego teksty ukazały się m.in. w antologiach: "Księga wampirów", "Toystories", "Pokłosie", czy "Hardboiled". "Bez znieczulenia" jest pierwszym samodzielnym zbiorem krótkich historii autorstwa Wojciechowicza. Sięgając po nie, miałam nadzieję, że swoim klimatem będą przypominać minimalistyczną, acz dość niepokojącą okładkę i, zgodnie z zapowiedzią, zapewnią mi sporą dawkę wbijającej w fotel, mocnej, dosadnej i przewrotnej literackiej uczty dla miłośnika ostrej satyry. Co otrzymałam?
W zbiorze opowiadań Wojciechowicza znajduje się trzydzieści pięć tekstów, poprzedzonych urokliwym, barwnym, zaskakującym i wyrazistym wstępem Marka Zychli oraz zakończone autorskim posłowiem, dzięki któremu ciekawski czytelnik może zapoznać ze zwięzłymi historyjkami i anegdotami dotyczącymi inspiracji i procesu tworzenia poszczególnych opowieści. Niektóre opowiadania są bardzo krótkie - mają tylko trzy strony długości, inne zaś są znacznie bardziej rozbudowane, choć zazwyczaj nie przekraczają dziesięciu. Podejmują bardzo różnorodną tematykę, często w specyficzny sposób odnoszą się do mankamentów i zjawisk znanych większości ludzi z szarej codzienności, przedstawiając je w mocno przejaskrawionym, doprawionym krztyną czarnego jak smoła humoru, świetle. Na stronach "Bez znieczulenia" można znaleźć odniesienia do minusów życia na osiedlu, zaburzeń psychicznych, problemów ludzi z nad wyraz rozwiniętą empatią, bezrefleksyjnej pogoni za szczęściem, rozważań egzystencjalnych i duchowych, fanatyzmu religijnego, ludzkiej fizjologii, nadmiernej seksualizacji, bądź rozkwitu portali społecznościowych. Pojawiają się abstrakcyjne, surrealistyczne sytuacje, które nierzadko stanowią ubarwioną i podciągniętą do ekstremum rzeczywistość.
Bohaterowie występujący w "Bez znieczulenia" są bardzo zróżnicowani. Niektórzy reprezentują margines społeczny, inni zdają się najzwyklejszymi, przeciętnymi przedstawicielami klasy średniej. Znajdzie się tu trochę czarnych charakterów, choć większość postaci trudno jednoznacznie zaszufladkować, bo ich zachowanie motywuje pewna określona okoliczność, chęć zemsty bądź pojedyncza, choć bardzo mocna wada. Nie brakuje tu również mówiących zwierząt i ożywionych przedmiotów. Część z nich jest zarysowana w bardzo naturalistyczny sposób, inni to groteskowe, surrealistyczne kreatury. Niektórzy zostali osadzeni we wręcz absurdalnych, ciekawych, nieraz skrajnie dziwnych, niebezpiecznych i makabrycznych sytuacjach.
Wojciechowicz posługuje się pełnym metafor i porównań językiem. Dość dokładnie, choć zazwyczaj zwięźle, opisuje szczegóły wyglądu postaci i otoczenia, tworząc niepokojące i barwne obrazy, w jakie może wczuć się odbiorca. Nie szczędzi czytelnikowi kontrowersji, elementów niczym z horroru, obskurnych wydarzeń, które mogą wstrząsnąć bardziej wrażliwym czytelnikiem. Łamie tabu, bawi się konwencjami, lubi satyrę, krytycznie komentuje brudną, brutalną rzeczywistość. Czasami mocno folguje swojej wyobraźni, tworząc fascynujące abstrakcje. Niektóre historie są bardzo mocne, emocjonujące i pełne akcji, inne zaś lżejsze i bardziej humorystyczne, ale jako całość prezentują się co najmniej dobrze.
"Bez znieczulenia" to zbiór krótkich, zróżnicowanych tematycznie, ale intrygujących opowiadań, dzięki którym niejednokrotnie zdarzyło mi się zaśmiać bądź zmarszczyć brwi nad lekturą. Z pewnością powrócę do niektórych opowieści autorstwa Wojciechowicza.
Polecam: wielbicielom zbiorów opowiadań pełnych satyry, groteski, czarnego humoru.
Nie polecam: czytelnikom o słabych nerwach, poszukującym lekkiej lektury.
W zbiorze opowiadań Wojciechowicza znajduje się trzydzieści pięć tekstów, poprzedzonych urokliwym, barwnym, zaskakującym i wyrazistym wstępem Marka Zychli oraz zakończone autorskim posłowiem, dzięki któremu ciekawski czytelnik może zapoznać ze zwięzłymi historyjkami i anegdotami dotyczącymi inspiracji i procesu tworzenia poszczególnych opowieści. Niektóre opowiadania są bardzo krótkie - mają tylko trzy strony długości, inne zaś są znacznie bardziej rozbudowane, choć zazwyczaj nie przekraczają dziesięciu. Podejmują bardzo różnorodną tematykę, często w specyficzny sposób odnoszą się do mankamentów i zjawisk znanych większości ludzi z szarej codzienności, przedstawiając je w mocno przejaskrawionym, doprawionym krztyną czarnego jak smoła humoru, świetle. Na stronach "Bez znieczulenia" można znaleźć odniesienia do minusów życia na osiedlu, zaburzeń psychicznych, problemów ludzi z nad wyraz rozwiniętą empatią, bezrefleksyjnej pogoni za szczęściem, rozważań egzystencjalnych i duchowych, fanatyzmu religijnego, ludzkiej fizjologii, nadmiernej seksualizacji, bądź rozkwitu portali społecznościowych. Pojawiają się abstrakcyjne, surrealistyczne sytuacje, które nierzadko stanowią ubarwioną i podciągniętą do ekstremum rzeczywistość.
Bohaterowie występujący w "Bez znieczulenia" są bardzo zróżnicowani. Niektórzy reprezentują margines społeczny, inni zdają się najzwyklejszymi, przeciętnymi przedstawicielami klasy średniej. Znajdzie się tu trochę czarnych charakterów, choć większość postaci trudno jednoznacznie zaszufladkować, bo ich zachowanie motywuje pewna określona okoliczność, chęć zemsty bądź pojedyncza, choć bardzo mocna wada. Nie brakuje tu również mówiących zwierząt i ożywionych przedmiotów. Część z nich jest zarysowana w bardzo naturalistyczny sposób, inni to groteskowe, surrealistyczne kreatury. Niektórzy zostali osadzeni we wręcz absurdalnych, ciekawych, nieraz skrajnie dziwnych, niebezpiecznych i makabrycznych sytuacjach.
Wojciechowicz posługuje się pełnym metafor i porównań językiem. Dość dokładnie, choć zazwyczaj zwięźle, opisuje szczegóły wyglądu postaci i otoczenia, tworząc niepokojące i barwne obrazy, w jakie może wczuć się odbiorca. Nie szczędzi czytelnikowi kontrowersji, elementów niczym z horroru, obskurnych wydarzeń, które mogą wstrząsnąć bardziej wrażliwym czytelnikiem. Łamie tabu, bawi się konwencjami, lubi satyrę, krytycznie komentuje brudną, brutalną rzeczywistość. Czasami mocno folguje swojej wyobraźni, tworząc fascynujące abstrakcje. Niektóre historie są bardzo mocne, emocjonujące i pełne akcji, inne zaś lżejsze i bardziej humorystyczne, ale jako całość prezentują się co najmniej dobrze.
"Bez znieczulenia" to zbiór krótkich, zróżnicowanych tematycznie, ale intrygujących opowiadań, dzięki którym niejednokrotnie zdarzyło mi się zaśmiać bądź zmarszczyć brwi nad lekturą. Z pewnością powrócę do niektórych opowieści autorstwa Wojciechowicza.
Polecam: wielbicielom zbiorów opowiadań pełnych satyry, groteski, czarnego humoru.
Nie polecam: czytelnikom o słabych nerwach, poszukującym lekkiej lektury.
Moja ocena:
8/10, 4+
RECENZJA ZOSTAŁA OPUBLIKOWANA NA PORTALU BESTIARIUSZ:
Za książkę dziękuję portalowi Bestiariusz
i wydawnictwu Gmork
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie jakiś ślad! Podziel się swoją opinią lub zadaj jakieś pytanie. Czytam wszystkie komentarze ;-)