Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 5++. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 5++. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 15 września 2019

Recenzja: "451 stopni Fahrenheita"

Tytuł: "451 stopni Fahrenheita"
Autor: Ray Bradbury
Wydawnictwo: MAG
Cena rynkowa: 29 zł
Opis wydawcy:



"Przerażająco prorocza powieść o przyszłości w świecie postliterackim…


Guy Montag jest strażakiem. Jego praca polega na niszczeniu najbardziej zakazanego ze wszystkich dóbr, źródła wszelkich niesnasek i nieszczęść: książek. Nie przychodzi mu do głowy, że mógłby kwestionować swoje nijakie życie – dopóki nie zostanie mu objawiona przeszłość, w której ludzie nie żyli w strachu, i teraźniejszość, w której można postrzegać świat przez pryzmat idei. 

Zaczyna ukrywać w domu książki, które wkrótce zagrożą jego życiu."





RECENZJA ZOSTAŁA NAPISANA DLA PORTALU GAME EXE - MOŻNA JĄ PRZECZYTAĆ TAKŻE TU: https://gexe.pl/451-stopni-fahrenheita/art/6651,recenzja




Spalona przeszłość 



Ray Bradbury, jeden z czołowych twórców fantastyki, laureat m.in. Nagrody World Fantasy i Nagrody Brama Stokera, skupiał się głównie na science fiction i to właśnie tworami utrzymanymi w tym gatunku zaskarbił sobie największe uznanie ze strony czytelników i krytyki. Wznowione niedawno przez wydawnictwo MAG "451 stopni Fahrenheita" to jedno z jego najpopularniejszych dzieł, otwarcie krytykujące wpływ mediów na społeczeństwo i podkreślające negatywne efekty nieczytania książek. Byłam ciekawa, jak bardzo pesymistyczna i przejmująca okaże się jego literacka wizja i na ile do tej pory się spełniła.

Fabuła "451 stopni Fahrenheita" toczy się w futurystycznej Ameryce, w której książki od lat są zakazane i palone przez specjalnie wyszkolonych do tego strażaków, a ludzie są otumaniani przez nowoczesne media i polityczną propagandę, kontrolującą ich działania i sposób myślenia. Praktycznie nikt nie sprzeciwia się tak przekłamanej rzeczywistości albo nie chce jej zmieniać, bezpiecznie otaczając się kokonem złudzeń i niewiadomych. Tylko nieliczni ukrywają woluminy sprzed lat, skazując się tym samym na ryzyko interwencji, pilnującej ustalonego porządku władzy, i pożaru. Osobą zawodowo wywołującą takie pożary jest Guy Montag. Prowadzi dość przewidywalne i monotonne życie, aż pewnego dnia poznaje tajemniczą Klarysę, która pyta się go, czy czuje się szczęśliwy. Wtedy Guy zaczyna się nad tym zastanawiać, po raz pierwszy odczuwając potrzebę refleksji. Analizuje swoje najbliższe otoczenie i z zainteresowaniem odkrywa skrywaną przez literaturę wiedzę, przynoszącą mu zarówno ukojenie, jak i podsycającą niejednokrotnie niebezpieczną w takim świecie ciekawość.

Bohaterowie książki Bradbury'ego w większości są zaledwie pionkami w grze, nieświadomymi i podlegającymi medialnej manipulacji. Przez to nie zauważają problemów wokół siebie, ułatwiając sobie życie uproszczeniami i różnymi bezmyślnymi nawykami. Sam Montag jest po prostu symbolem zmiany, człowieka nabierającego świadomości, który reprezentuje potrzebę wiedzy i stoi niejako w opozycji do reszty postaci, wyraźnie przedstawiających chory, sztywny i zaburzony system. Stanowią one tylko pretekst dla ukazania kontrastu między skrajnymi postawami, a także przedstawienia szczegółowych komentarzy krytykujących pełną nowoczesnych technologii rzeczywistość, często aż zbyt negatywnych i dość generalizujących. Z jednej strony taka wizja spełniła się w pewnych obszarach życia i jej złe strony przejawiają się w dzisiejszym świecie, ale nie w aż takim wymiarze i nie wśród wszystkich ludzi. Bradbury zadaje mnóstwo celnych pytań i skłania do refleksji, ale zdaje się w ogóle nie zauważać możliwych korzyści płynących z postępu i indywidualizmu niektórych jednostek, nie zawsze podatnych na takie manipulacje. Skupia się w sumie na samych negatywach.

Powieść została napisana dość przystępnym, lecz bogatym językiem, ułatwiającym odbiór ważkiej i niezwykle obszernej tematyki, jakiej podjął się Bradbury. Trzecioosobowa narracja, plastyczne opisy i nieśpieszna, ale intrygująca akcja umilają lekturę, pozwalając na zastanowienie i skupienie się na bardziej zawiłych fragmentach. Na tle zaprezentowanej przez autora wizji świata bohaterowie zachowują się dość zrozumiale, prowadząc ze sobą w miarę realistycznie dialogi, dopasowane do takiej koncepcji rzeczywistości. Choć większość z nich nie zaskakuje i zostało zaledwie delikatnie zarysowanych, nie jest to istotne dla tematów podejmowanych przez pisarza. Całość intryguje i stanowi niezapomniane przeżycie dla ciekawskiego czytelnika, otwartego na socjologiczne oraz filozoficzne rozważania.


Choć powieść Bradbury'ego przedstawia dość skrajną wizję przyszłości i skupia się na samych negatywach płynących z medialnego postępu, stanowi jedno z ciekawszych i do pewnego stopnia wciąż aktualnych dzieł science fiction. Wartością książki jest odważne skłanianie odbiorcy do pogłębionej refleksji. Możliwe, że jeszcze kiedyś do niej wrócę.







Moja ocena:



8,5/10,    5






RECENZJA ZOSTAŁA NAPISANA DLA PORTALU GAME EXE - MOŻNA JĄ PRZECZYTAĆ TAKŻE TU: https://gexe.pl/451-stopni-fahrenheita/art/6651,recenzja 









wtorek, 3 września 2019

Recenzja: "Zawsze mieszkałyśmy w zamku"

Tytuł: "Zawsze mieszkałyśmy w zamku"
Autor: Shirley Jackson
Wydawnictwo: Replika
Cena rynkowa: 37, 90 zł
Opis wydawcy:




"Niesamowita gotycka opowieść autorki Nawiedzonego Domu na Wzgórzu!

Merricat Blackwood wraz z siostrą Constance i wujem Julianem zamieszkują rodzinną posiadłość. Nie tak dawno temu rodzina liczyła siedmiu członków – do czasu, kiedy pewnej nocy do cukiernicy trafiła śmiertelna dawka arszeniku. Uwolniona od zarzutu morderstwa Constance wróciła do domu, gdzie Merricat robi wszystko, by uchronić ją przed natarczywością i wrogością miejscowej społeczności. Dni upływają w dosyć szczęśliwym odosobnieniu, aż pewnego dnia do posiadłości przybywa kuzyn Charles…

Na 2018 rok zaplanowano premierę ekranizacji książki."





Recenzja została napisana dla portalu Bestiariusz, można ją przeczytać również tu: https://bestiariusz.pl/2018/09/wysublimowane-szalenstwo-recenzja-ksiazki-zawsze-mieszkalysmy-w-zamku/







"Wysublimowane szaleństwo"


„Zawsze mieszkałyśmy w zamku” to druga, zaraz po ”Nawiedzonym Domu na Wzgórzu”, najpopularniejsza powieść grozy autorstwa Shirley Jackson. Choć nie doczekała się jeszcze takiego medialnego rozgłosu jak poprzedniczka, w najbliższym czasie planowana jest jej ekranizacja. Znając historię o nawiedzonym domostwie, spodziewałam się po niej podobnie klimatycznej, subtelnej opowieści, która może i mną nie wstrząśnie, ale wzbudzi delikatne odczucie niepokoju i pozwoli mi na kompletne oderwanie się od przyziemnej rzeczywistości. Liczyłam na co najmniej porządnie skonstruowaną, wciągającą lekturę i miałam nadzieję, że treść będzie utrzymana w podobnej atmosferze, co intrygująca ilustracja na okładce.

Fabuła „Zawsze mieszkałyśmy w zamku” skupia się na losach niezwykłej rodziny Blackwood. Mimo że od lat mieszka w olbrzymiej posiadłości i posiada spory majątek, miejscowi praktycznie od zawsze zdają się jej nienawidzić. Odosobnienie i dziwaczność bogatego rodu potęgują sekrety związane ze śmiercią i otruciem części ich krewnych, za które odpowiedzialna zdaje się być zwłaszcza jedna z sióstr Blackwood – Connie. Choć sąd oczyścił ją z zarzutów, pogłoski o morderstwie nie ucichają, sprawiając, że wraz ze zdziecinniałą Merricat i schorowanym wujem Julianem (jedynymi ocalałymi z tragedii) izoluje się w budynku, skupiając się na zupełnie prozaicznych czynnościach i opiece nad bliskimi. Ich życie toczy się dość spokojnym, jednostajnym, prawie sielankowym rytmem, przerywanym jedynie wyprawami Merricat na zakupy i pojedynczymi wizytami gości, do czasu, gdy nagle odwiedza ich kuzyn Charles. Wtedy ich dotychczasowe zwyczaje zaczynają wywracać się do góry nogami. Te zmiany pociągają za sobą tragedie, a tajemnice sióstr powoli się wyjaśniają, coraz bardziej odgradzając je od reszty świata.

Główna bohaterka powieści Shirley Jackson to ekscentryczna Merricat Blackwood. Pozornie niewinna, delikatna dziewczyna ma mnóstwo niecodziennych nawyków, jest bardzo dziecinna i egocentryczna oraz zamknięta w sobie. Żyje głównie w świecie swoich własnych fantazji, pozostając wroga wobec obcych i wszystkich zdających się zakłócać jej porządek dnia bądź przeszkadzać starszej siostrze, nad wyraz przez nią podziwianej i uwielbianej. To fascynująca i przewrotna osobowość, która stopniowo staje się coraz bardziej niepokojąca. Niemniej wyrazista, choć zdecydowanie bardziej prostolinijna jest Connie. Zdolna do niezwykłych poświęceń, całkowicie oddana rodzinie, zdaje się być nad wyraz odpowiedzialna jak na swój wiek. Pozostałe postacie występujące w „Zawsze mieszkałyśmy w zamku” od samego początku zdają się zakłócać życie rodu Blackwood i nie potrafią nawiązać z nim żadnej pozytywnej więzi. Obcy, zazwyczaj wrogo nastawieni miejscowi, mają zupełnie inną mentalność i sprawiają, że odseparowanie starego rodu tylko się pogłębia, nawet jeśli faktycznie mają dobre zamiary.

Pierwszoosobowa narracja „Zawsze mieszkałyśmy w zamku” pozwala czytelnikowi na ujrzenie wydarzeń z wykrzywionej perspektywy Merricat. Dzięki temu może obserwować wszystkie dziwactwa i obsesje dziewczyny, tak lekceważone przez większość osób z jej otoczenia i stopniowo odkrywać tajemnice rodu. Książka Shirley Jackson ma bardzo niepokojącą, czasem wręcz psychodeliczną atmosferę. Choć na początku akcja toczy się dość powolnym rytmem, opisy przeżyć bohaterki i niektóre dialogi zdają się być tak nienaturalne, że wzbudzają w odbiorcy chęć odkrycia, co tak naprawdę kryje się za fasadą tej infantylności oraz przesłodzonych dialogów między bohaterkami. Chociaż w powieści Jackson nie ma jednoznacznie makabrycznych scen, nie brakuje misternych opisów okrutnych fantazji spaczonego umysłu i narastających prześladowań ze strony miejscowych. Porównując to dzieło Jackson do wcześniejszego, moim zdaniem opowieść o rodzinie Blackwood jest bardziej zaskakująca i wywołuje silniejsze emocje. Nie mogę się już doczekać jej ekranizacji.


„Zawsze mieszkałyśmy w zamku” zapamiętam jako wspaniałą, psychodeliczną i przewrotną historię o szaleństwie i izolacji. Zapewniła mi wiele intensywnych wrażeń i w moim odczuciu to zdecydowanie najlepsza powieść Shirley Jackson, a także gratka dla wszystkich wielbicieli subtelnej, acz wyrazistej atmosfery grozy.





Moja ocena: 



5/5,     9/10






Recenzja została napisana dla portalu Bestiariusz, można ją przeczytać również tu: https://bestiariusz.pl/2018/09/wysublimowane-szalenstwo-recenzja-ksiazki-zawsze-mieszkalysmy-w-zamku/





niedziela, 16 września 2018

Recenzja: "Woła mnie ciemność"

Tytuł: "Woła mnie ciemność"
Autor: Agata Suchocka
Wydawnictwo: Initium
Cena rynkowa: 
Premiera: 2018 r.
Opis:



"Armagnac Jardineux, potomek plantatorskiej rodziny z Luizjany, udaje się w podróż do Europy, by zdobyć wykształcenie i posmakować rozrywek Starego Kontynentu. Tymczasem wojna secesyjna pustoszy Południe, pochłaniając rodzinny majątek i na zawsze oddzielając go od bliskich. Wkrótce zarówno jego krewni, jak i rodzinna fortuna pozostają tylko wspomnieniem. 

Pozostawiony sam sobie w Londynie, Armagnac topi smutki w alkoholu. Jedyne, co potrafi i czym może zarobić na życie, to z wirtuozerią grać na fortepianie. Właśnie dzięki tej umiejętności poznaje młodego skrzypka, Lothara Mintze, oraz jego mecenasa − lorda Huntingtona. Wyniesieni z rynsztoka wprost na salony, muzycy szybko zdobywają uznanie i zaczynają się pławić w uwielbieniu śmietanki towarzyskiej, uzależniając się od luksusów i cielesnych przyjemności.  Armagnac jednak niezbyt długo cieszy się nowym, pełnym przyjemności życiem – wkrótce odkrywa, że dawna tajemnica związała losy jego babki, Blanche Avoy, z lordem Huntingtonem. Lektura pamiętnika Blanche zasiewa w sercu pianisty ziarno niepokoju. Czy to możliwe, by jego babka wiele lat temu opisywała tego samego mężczyznę, który teraz bawi się jego losem? Czy młodemu muzykowi uda się uwolnić od Huntingtona, gdy pozna jego mroczne tajemnice?

Bohater nawet nie wyobraża sobie, jak wysoka jest cena sławy…

"Woła mnie ciemność" to przesycona emocjami i pełna erotycznego napięcia powieść drogi, zapis moralnego upadku i wędrówki ku zagładzie początkowo niewinnego bohatera, który porzuca wpojone mu za młodu ideały. Rozbrzmiewająca muzyką i przepojona gotycką atmosferą historia, nawiązująca do klasycznych powieści grozy − z bohaterami, w których można się zakochać już od pierwszych stron − gwarantuje mnóstwo zwrotów akcji i kunsztowną ucztę dla zmysłów!


"Woła mnie ciemność" jest pierwszym tomem cyklu Daję ci wieczność.
KSIĄŻKA ZAWIERA TREŚCI NIEODPOWIEDNIE DLA NIEPEŁNOLETNICH ORAZ TAKIE, KTÓRE MOGĄ URAZIĆ DOROSŁYCH"









Muzyczna pasja i zakazane pokusy



Agata Suchocka jest pisarką, tłumaczką, piosenkarką, kompozytorką i autorką tekstów. "Woła mnie ciemność" to jej literacki debiut i zarazem pierwszy tom cyklu "Daję ci wieczność", wydany po raz pierwszy w 2015 r., a wznowiony niedawno przez wydawnictwo Initium. Seria ta ukazała się też na rynku amerykańskim, gdzie można już zdobyć kolejne części. Zapoznając się z jej otwarciem i zapowiedziami, oczekiwałam fascynującej, gotyckiej opowieści utrzymanej w klimatach subtelnej grozy, kontrowersyjnej, zawierającej sporo erotyki i nawiązującej do wampirycznej spuścizny Anne Rice, którą bardzo lubię. Byłam ciekawa, czy powieść Suchockiej okaże się balansować na granicy dobrego smaku, zszokuje mnie, zauroczy lub przerazi.

"Woła mnie ciemność" opowiada o losach muzyka pochodzącego z plantatorskiej rodziny z Luizjany, który wyjechał do Europy i pewnego dnia stracił swój dom i cały majątek. Znajdujący się na rozdrożu młodzieniec, Armagnac Jardineux, załamuje się i odnajduje ukojenie w alkoholu, tracąc kontrolę nad swoim dotychczasowym życiem. Gdy, w stanie upojenia, gra w londyńskim barze na fortepianie, spotyka tam młodego skrzypka, Lothara Mintze, oraz jego mecenasa − lorda Huntingtona. Dzięki nim zdobywa coraz większe uznanie, lokum i dostatek. Obracając się w świecie luksusu i zmysłowych przyjemności, zatraca się w coraz odważniejszych seksualnych uniesieniach, odkrywa swoje homoseksualne skłonności oraz zakochuje się w Lotharze, jednocześnie stopniowo odnajdując zawiłe powiązania pomiędzy swoimi przodkami a ekscentrycznym, tajemniczym, przerażającym lordem, zdającym się sprawować nad wszystkim dziwną pieczę. Ma poczucie, że ten w jakiś sposób na niego wpływa i posiada większą władzę, niż mogłoby się pozornie wydawać. 

Bohaterowie pierwszego tomu cyklu "Daję ci wieczność" to głównie XIX-wieczna bohema artystyczna. Zależni od swojego sponsora, popadają w dekadentyzm i przekraczają swoje dotychczasowe granice, skupiając się na życiu "tu i teraz", tracąc moralne zahamowania i wchodząc w różne przelotne romanse, zarówno te hetero-, bi-, jak i homoseksualne oraz mono- i poligamiczne. Sceny erotyczne zostały przedstawione szczegółowo, bezpruderyjnie, pomysłowo, ale bez wulgarności, ze smakiem, finezją i wyczuciem, także generalnie czyta się je z przyjemnością. Również emocjonalne relacje pomiędzy poszczególnymi postaciami są przekonujące, wypadają dość wiarygodnie i fascynują. Całość została okraszona nienachalnym, duszącym klimatem wzrastającego napięcia i zagrożenia, a wampiryzm jest niejako w tle, stopniowo coraz bardziej namacalny dla najważniejszych postaci. 

"Woła mnie ciemność" to powieść napisana przystępnym, ale bogatym, kwiecistym i sugestywnym językiem. Pierwszoosobowa narracja ułatwia odbiorcy wczucie się w sytuację głównego bohatera oraz niezwykłość i zagadkowość otoczenia, w jakim się znalazł. Dużo tu synestezyjnych, oddziałujących na zmysły odbiorcy, plastycznych opisów, budujących nastrój subtelnej grozy i napięcia. Nie nazwałabym jej horrorem, a raczej świetnym, nieschematycznym i bezkompromisowym romansem w wiktoriańskim, gotyckim klimacie, intrygującym i przełamującym wszelkie tabu, ale nie zmienia to faktu, że jest to fantastyczna, nieprzewidywalna i oryginalna książka, która powinna zadowolić zwłaszcza miłośników twórczości Anne Rice oraz czytelników poszukujących niesztampowych połączeń wysmakowanej, bezpruderyjnej erotyki z tematyką wampiryzmu.


Pierwszy tom cyklu "Daję ci wieczność" trochę mnie zaskoczył, ponieważ spodziewałam się większej ilości grozy, a mniejszej scen erotycznych, ale pisarka wykreowała je z taką wirtuozerią i wyczuciem, że bardzo mi się spodobały i już nie mogę się doczekać jego kolejnej części.








Moja ocena:



8,5/10,    5     






Recenzja została napisana dla portalu Bestiariusz, można ją znaleźć tu:  

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Initium







oraz portalowi Bestiariusz


             


czwartek, 14 czerwca 2018

Recenzja: "Sinobrody i inne opowiadania"

Tytuł: "Sinobrody i inne opowiadania"
Autor: Maciej Szymczak
Wydawnictwo: Horror Masakra
Cena rynkowa: 28, 50 zł
Premiera: 2018 r.
Opis wydawcy:





"Istota tak plugawa, tak bezbożna, iż na samo wspomnienie jego wizyty ogarnia mnie obłęd. Leżałem sparaliżowany strachem, a ciemny kształt rozrastał się na mych oczach, formując z ciemnych smug swa ohydna bryłę. Poczułem energię tak złą, że aż mnie zemdliło. Gdybym mógł się poruszyć, pewnie czym prędzej pobiegłbym do łazienki i zwrócił niestrawione resztki kolacji. Jednak byłem sparaliżowany od stóp do głowy, owinięty kokonem niemocy, zdolny jedynie chłonąć obezwładniająca energię ciemnej materii. Czułem się niczym bezimienny kolos wyciosany w kamieniu, zdany na łaskę twórcy, który chciał zakląć w mej duszy opowieść.

On przybył, aby rzec mi coś ważnego.

On był niegdyś człowiekiem.

Z mroku wyjrzały żarzące się pochodnia ślepia: Odbita w nich piekielna czeluść, gorzała nienawistnie, kpiąc z mej ludzkiej ułomności.

- Też kiedyś byłem człowiekiem – zaśmiał się, roztaczając swe ciemne macki nad mą głową.

- Imię moje Gilles De Rais. Zwą mnie Sinobrodym.


A teraz posłuchaj. Opowiem ci moją historię…"












Okrucieństwo natury i historii



Maciej Szymczak to polski pisarz grozy, który specjalizuje się zwłaszcza w tematyce mitologicznej, historycznej i filozoficznej oraz popularyzator słowiańskiej spuścizny. Jego teksty ukazywały się m.in. w antologiach: "Szlakiem odmieńców", "Lustra zbrodni", "Krew zapomnianych bogów", "Krwawnik 2", "Tabu",  "Słowiańskie koszmary" i "Narratorem śmierć". "Sinobrody..." to jego pierwszy samodzielny zbiór opowiadań, zawierający zarówno nowe, jak i opublikowane już niegdyś opowieści. Znając wcześniejsze dokonania Szymczaka i sięgając po "Sinobrodego i inne opowiadania", spodziewałam się prozy nieszczędzącej odbiorcy krwawych, naturalistycznych scen, nawiązującej garściami do starożytnych wierzeń i pełnej refleksji dotyczącej duchowego życia człowieka, brutalnej, podejmującej ważkie tematy, ale też dość klimatycznej i pełnej akcji. Co otrzymałam?



"Sinobrody..." to zbiór jedenastu tekstów, z których pierwszym i najdłuższym jest właśnie ten dotyczący bezlitosnego brodacza, genialnie zobrazowanego na okładce przez Dawida Boldysa ze Shred Perspectives Works. Czytelnik dostaje na start mocną, barwną, zaskakującą i opartą częściowo na historycznych faktach opowieść o demonicznym hrabim, świetnie oddającą pełnię charakteru pióra Macieja Szymczaka i jego pisarskie możliwości. 

W kolejnych - "Biblii diabła" i "Vaticanusie" - autor krytykuje hipokryzję kleru oraz jego pozorną walkę z naturalnymi, ludzkimi pobudkami, słabościami i przywarami - m.in. z popędem seksualnym i chciwością, z jakimi sami duchowni sobie nie radzą, jednocześnie ignorując ich znaczenie, co potem doprowadza do tragedii. To wciągające i porządnie napisane, ale w moim odczuciu najmniej przerażające opowiadania w całym zbiorze.

Następna jest rewelacyjna, oniryczna, zagadkowa i surrealistyczna "Pajęczyna", która spodobała mi się najbardziej, pewnie przez nastrojowość, nieoczywiste, bezlitosne zakończenie i aktualność podjętego tematu, w końcu zapewne każdemu przyśnił się niegdyś jakiś potworny koszmar bądź zdarzyły problemy związane z zasypianiem.   

"Hotel Nawia" to klimatyczny i (podobnie jak poprzednik) nawiązujący do słowiańskiej mitologii tekst. Choć posiada dość prostą fabułę, wciąga i zaciekawia. Następna jest "Piramida", czyli jedno z najlepszych opowiadań, nawiązujące tematycznie do mitologii Majów, okrutne, zagadkowe, nastrojowe i z mocnym, apokaliptycznym zakończeniem. "Przymierze" to z kolei interesująca opowieść o biblijnym Abrahamie, przedstawiona w nieco inny, dosadny i przewrotny sposób. 

"Dłużnik" to kolejny tekst, który moim zdaniem stanowi jeden z najmocniejszych punktów "Sinobrodego i innych opowiadań". Choć z początku mogłoby się wydawać, że w prosty sposób podejmuje dość przyziemną tematykę, zaskakuje i nawiązuje do koncepcji reinkarnacji oraz podkreśla znaczenie równowagi w przyrodzie. "Katharsis" to krótka, bardzo udana, bezkompromisowa, romantyczna opowieść z elementami grozy i przejmującym, dramatycznym, aczkolwiek równocześnie pozytywnie rozczulającym zakończeniem. Spodoba się zwłaszcza wielbicielom black metalu oraz wszystkim buntownikom. 

"Walkiria" to świetne opowiadanie o przemocy, dyskryminacji, zemście, buncie, potrzebie zmiany i kobiecej sile, utrzymane w nordyckich klimatach. Choć na początku niewiele w nim grozy, krwawe zakończenie rekompensuje jej wcześniejszy brak. "Słoneczny wojownik" obfituje w filozoficzne, egzystencjalne rozważania na temat życia i śmierci. Stanowi porządne i wciągające zakończenie zbioru.


"Sinobrody i inne opowiadania" to zbiór bardzo udany i różnorodny. Choć do moich zdecydowanych faworytów zaliczyć można "Pajęczynę", "Piramidę", "Dłużnika", "Katharsis" i "Walkirię", pozostałe opowiadania również mnie zaciekawiły. Bardzo możliwe, że jeszcze kiedyś do nich wrócę. Miłośnicy horrorów podejmujących tematykę związaną z mitologiami, historią i egzystencjalnymi zagadnieniami z pewnością znajdą tu coś dla siebie. Całość nie jest jednak przeznaczona dla osób pruderyjnych, skrajnie konserwatywnych bądź fanatycznie religijnych, gdyż Maciej Szymczak często przełamuje społeczne tabu i nie boi się kontrowersji.











Moja ocena:



8,5/10,        5











wtorek, 10 kwietnia 2018

Recenzja: "Fobia"

Tytuł: "Fobia"
Autor: Dawid Kain
Wydawnictwo: Genius Creations
Cena rynkowa: 29,99 zł
Premiera: 2016
Opis wydawcy:


"Bliska przyszłość, w której ludzie zasłonili sobie świat nakładkami nowej sieci – Immersjonetu. Żyją w gigantycznych kompleksach mieszkalnych, z całodobową obsługą dronów i botów.


Magdalena Kordowa musiała porzucić studia i znajomych, by zaopiekować się ojcem – pisarzem, który postradał zmysły w pogoni za arcydziełem. Ten pewnego dnia zniknął, zostawiając po sobie jedynie ostatnią powieść, „Kres Komunikacji” skrywającą wskazówki dotyczące swojej niewytłumaczalnej ucieczki.

Czy Magda rozwiążę zagadkę i odnajdzie ojca mimo obezwładniającego ją lęku?"




MOJA RECENZJA:


"Dawid Kain to pisarz grozy, tłumacz i redaktor, jeden z prekursorów polskiego bizarro-fiction, horroru eksperymentalnego i grozy postmodernistycznej, autor m.in. "Pikniku w Piekle", "Makabresek", "Kotku, jestem w ogniu", licznych tekstów publikowanych w magazynach o tematyce fantastycznej, a także scenarzysta gier video, takich jak nominowany do Paszportu Polityki "Get Even". Sięgając po "Fobię", stanowiącą połączenie horroru z science fiction, byłam bardzo ciekawa, czy wykreowana przez Kaina historia podąży w stronę surrealistycznej, klimatycznej opowieści, czy też może okaże się bardziej groteskowa i naturalistyczna, do czego przyzwyczaiła czytelników część jego opowiadań. Co otrzymałam?

"Fobia" przedstawia losy Magdaleny Kordowy, córki Dawida Kordowy, zaburzonego i wyalienowanego pisarza, która sama zmaga się z batofobią, czyli chorobliwym lękiem przed głębokością, w jej przypadku zarówno przed tą fizyczną, jak i metaforyczną, przejawiającą się m.in. poprzez niechęć do szczegółowych, wielowątkowych dyskusji i ukrytych znaczeń. Czując się zobowiązana do roztoczenia opieki nad rodzicem, kobieta musiała porzucić studia i z nim zamieszkać.

Postacie zostały osadzone w niedalekiej przyszłości, której opisem jest koncepcja kresu komunikacji, ale w gruncie rzeczy niewiele różniącej się od współczesnych realiów. Światem zaczynają rządzić nowoczesna technologia, proste rozrywki, globalizacja i social media, co stanowi karykaturę aktualnej codzienności. Pewnego dnia ojciec Magdaleny znika, pozostawiając jedynie swoją niezwykłą powieść, która może stanowić klucz do rozwiązania zagadki związanej z jego zniknięciem. Magda musi przezwyciężyć swoje obawy i rozpocząć intensywne poszukiwania. W międzyczasie intryguje ją postać Adama Remieckiego, zdającego się odgrywać istotną rolę w zaistniałej sytuacji. O czym dokładnie pisał Dawid Kordowa? Jak potoczą się losy Magdaleny? Jeżeli chcecie poznać odpowiedzi na te pytania i wsiąknąć w pełną niedopowiedzeń historię zaginięcia pisarza - zapoznajcie się z tą książką.

Główni bohaterowie powieści Dawida Kaina są niemalże zatraceni w swoich lękach i przez to odgradzają się od reszty świata. Przy tym bardzo zależy im na rodzinnej więzi, która motywuje ich do przekroczenia swoich barier. Reszta społeczeństwa stanowi niejako tło dla ich zaburzeń i w groteskowy sposób koncentruje się na materializmie, medialnych trendach i pogoni za kreowaniem modnego wizerunku. Taka kreacja postaci wskazuje na ostrą krytykę specyfiki rozwoju ludzkości XXI wieku, piętnuje powszechnie występujące zjawiska. Pierwszoosobowa narracja umożliwia wgląd w sposób funkcjonowania zarówno Magdaleny Kordowej, jak i jej ojca, sprawiając, że stworzona przez Kaina historia i jej sekrety przykuwają uwagę czytelnika.

"Fobia" niemalże otacza odbiorcę tajemniczą, surrealistyczną atmosferą i stawia na grozę w bardzo subtelnej, egzystencjalnej wersji, przejawiającej się poprzez przenikanie się rzeczywistości, lęki głównych bohaterów i zagadki. Z pewnością nie jest to książka łatwa w odbiorze bądź przeznaczona dla większości miłośników horrorów i lekkiej rozrywki. Rozbudowana warstwa psychologiczna, socjologiczna i filozoficzna zmuszają do refleksji i chwili do zastanowienia się nad niejednoznaczną, intrygującą treścią. Język powieści charakteryzuje plastyczność i szczegółowość, dzięki czemu pasuje do przedstawionej historii i sprawia, że główni bohaterowie stają się bardziej wiarygodni oraz wielowymiarowi.


Najnowsza powieść Dawida Kaina stawia na surrealizm i subtelną grozę o charakterze egzystencjalnym. Jest ciekawym eksperymentem literackim, na tle większości współczesnych książek prezentuje się oryginalnie i potrafi zaintrygować czytelnika. Z przyjemnością zapoznam się z kolejną książką tego pisarza."



Moja ocena:



 8,5/10,      5






RECENZJA ZOSTAŁA NAPISANA DLA PORTALU GAME EXE I MOŻNA JĄ PRZECZYTAĆ RÓWNIEŻ POD TYM LINKIEM:










Za książkę bardzo dziękuję portalowi Game Exe



oraz wydawnictwu Genius Creations