Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polacy nie gęsi i swoich autorów mają.. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polacy nie gęsi i swoich autorów mają.. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 26 grudnia 2016

Recenzja: "Onikromos"


Tytuł: "Onikromos"
Autor: Paweł Matuszek
Liczba stron:  784
Wydawnictwo: MAG
Cena rynkowa: 59 zł
Polska premiera: 2016
Opis wydawcy:


"Druss, ostatni człowiek w Linvenogre, próbuje rozwikłać zagadkę śmierci swojego brata, nie narażając się przy tym Radzie starszyzny, która z okrutną bezwzględnością rządzi miastem i uważnie obserwuje poczynania człowieka. Zdaje sobie sprawę, że czeka go bardzo trudne zdanie, ale w żaden sposób nie jest przygotowany na to, co się stanie, gdy w trakcie poszukiwań zejdzie z utartych ścieżek, zacznie odkrywać prawdziwą naturę Linvenogre i grunt dosłownie usunie mu się spod stóp.

Być może ma to jakiś związek z lękami podkradającymi się w chłodnym mroku piwnicy, z niepokojącym ruchem żywego chłodu pełzającego tuż pod naskórkiem rzeczy, ze słynnym iluzjonistą i mordercą znanym jako Wielki Vessero, z człowiekiem, który wszedł w lustro, z podróżnikiem, który zobaczył w Afryce coś, czego zobaczyć nie powinien, i z wieloma innymi ludźmi, którzy doświadczyli czegoś, co zmieniło ich postrzeganie rzeczywistości.

„Być może”, ponieważ „Onikromos” to zagadka. Powieść upleciona z wielu mikroopowieści, łaczących się w nieoczywisty sposób w jedną wielką historię. Każdy szczegół jest tu istotny, każde zdanie może być kluczem do zrozumienia świata, w którym surrealistyczna fantastyka miesza się z grozą, alternatywnymi rzeczywistościami i mroczną fantasy."



Przeprawa przez nieznane


Paweł Matuszek to były redaktor naczelny “Nowej Fantastyki” oraz “Fantasy & Science Fiction”, dziennikarz i autor opowiadań. W 2011 roku zadebiutował powieścią “Kamienna Ćma”, która przyniosła mu nominację do Nagrody im. Janusza A. Zajdla. “Onikromos” jest jego drugą książką wydaną przez wydawnictwo Mag i utrzymaną w konwencji szeroko pojętej fantastyki. Do zapoznania się z nią zachęciła mnie zarówno przepiękna, dopracowana, klimatyczna oprawa graficzna z ilustracją autorstwa Dark Crayon, jak i zapowiedź zagadkowej, nieschematycznej, surrealistycznej, oscylującej między grozą i fantasy treści. Ponieważ wcześniejsze dzieło tego pisarza wzbudzało dość mieszane reakcje czytelników, byłam bardzo ciekawa, jak odbiorę jego twórczość oraz czy nietypowa, bardzo złożona i ambitna forma, jaką lubi posługiwać się Matuszek, mnie nie zmęczy. Miałam nadzieję, że natknę się na historię wymykającą się najpopularniejszym tendencjom współczesnej fantastyki, intrygującą i niepokojącą. Co otrzymałam? Czy “Onikromos” spełnił moje oczekiwania?

Powieść Pawła Matuszka to właściwie zbiór mikroopowieści, które pozornie zdają się nie łączyć ze sobą. Z czasem wyodrębnia się jednak główny bohater – Druss – ostatni człowiek żyjący w Linvenogre, specjalista od tropienia manifestacji zakłóceń prowadzących do przenikania się rzeczywistości. Usiłuje on rozwiązać zagadkę śmierci swojego brata Basala, skrzętnie skrywaną przez rządzącą miastem Radę. Nieco pomagają mu w tym Tenan i Hemal – przedstawiciele dwóch dominujących ras. Możliwe, że cała sprawa ma związek z iluzjonistą Vessero, niezwykłymi podróżami i czymś, czego Druss nigdy nie zaznał, a poznali jedynie nieliczni i na zawsze zmienili przez to sposób postrzegania rzeczywistości, z czymś, czego nie da się racjonalnie wyjaśnić. W “Onikromosie” znajduje się mnóstwo historii umiejscowionych w nieraz prawie całkowicie od siebie odmiennych, alternatywnych rzeczywistościach. Niektóre opowieści toczą się w czasach i realiach przypominających współczesne, inne zaś w miejscach obcych, gdzie ludzki gatunek praktycznie nie występuje, w światach wykreowanych z rozmachem, posiadającym własne tradycje i dziwne prawa fizyki. Prawie wszystkie są fascynujące i pozwalają czytelnikowi dokonać kolejnych interpretacji oraz zbierać cegiełki do połączenia wszystkich faktów i domysłów, a także znaleźć nawiązania do wcześniejszych. Jeżeli sami chcecie spróbować połączyć tę osobliwą układankę w całość – zapoznajcie się z “Onikromosem”.

Bohaterowie wykreowani przez Matuszka to grono bardzo różnorodne, nietypowe i zaskakujące. Niektórzy z nich są ledwie zarysowani, tajemniczy i funkcjonują zupełnie inaczej niż ludzie, celebrując własne rytuały, sprowadzając czynności fizjologiczne do rangi obrzędu oraz zachowując się wybitnie ekscentrycznie w porównaniu do człowieka, inni zostali przedstawieni dość szczegółowo i praktycznie nie różnią się od dzisiejszych społeczeństw, dzięki czemu odbiorca może utożsamić się z nimi w większym stopniu. Poszczególne rasy posiadają własny, charakterystyczny sposób komunikacji, styl bycia, wygląd i hierarchię społeczną. Każda nieco inaczej interpretuje więc odmienność, doświadcza niezrozumiałych dla siebie zjawisk i przestrzega wytyczonych przez własną mentalność i terytorium granic, których przekroczenie może skutkować chaosem, doświadczeniem czegoś przerażającego i niepojętego.

Dzieło Pawła Matuszka zostało napisane bardzo bogatym, plastycznym językiem. Liczne, nieraz synestezyjne opisy imponują dokładnością i mocno oddziaływają na wyobraźnię odbiorcy, choć czasami ich monumentalność i długość może nieco męczyć, bo wymagają dużego skupienia uwagi, koncentracji na nieraz znaczących dla opowieści niuansów. Całość ma niemalże osiemset stron. Powieść imponuje onirycznym, surrealistycznym klimatem, od którego czasami może zjeżyć się włos na głowie. Stanowi połączenie typowych dla science fiction elementów z fantasy, grozą i new weird. Jej istota bazuje na motywie strachu przed nieznanym, odmiennością, odkrywaniu swojej tożsamości i przekraczaniu sztywnie wyznaczonych przez własną percepcję barier. Często zaciera się tu granica między marą a jawą, zaś czas zdaje się być nad wyraz płynny. To ambitna, najeżona filozoficznymi odniesieniami, nieoczywista, literacka droga przez labirynt świadomości. 


„Onikromos” to świetna, wykreowana z rozmachem, nietypowa, złożona z wielu intrygujących fragmentów opowieść, którą mogę uznać za pewien powiew świeżości na rynku polskiej fantastyki. Możliwe, że kiedyś do niej powrócę i odkryję w niej jeszcze coś nowego, czego nie wypatrzyłam za pierwszym razem. 




Polecam: wielbicielom ambitnych, złożonych, nietypowych, surrealistycznych powieści fantastycznych.

Nie polecam: początkującym czytelnikom, odbiorcom, którym przeszkadza obecność licznych, szczegółowych opisów, szukającym w lekturze tylko lekkiej, nieskomplikowanej rozrywki.




Moja ocena:


9/10,    5+










Za egzemplarz recenzencki dziękuję akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają





oraz wydawnictwu MAG








sobota, 23 kwietnia 2016

Recenzja: "Czas Żelaza"

Polski tytuł: "Czas Żelaza"
Tytuł oryginalny: Age of Iron
Seria: Czas żelaza (tom 1)
Autor: Angus Watson
Tłumacz: Maciej Pawlak
Liczba stron: 776
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Cena rynkowa: 44, 90 zł
Polska premiera: 6 listopada 2015
Opis wydawcy:



"Nikt nie rodzi się legendą. Legendę wykuwa przeznaczenie.

Dug Fokarz to pechowy najemnik, który zmierza na południe, aby zaciągnąć się do armii króla Zadara. Przeszkadza mu w tym nieustanne ratowanie z opresji niewłaściwych ludzi.


Dug znalazł się więc po złej stronie barykady względem wielotysięcznej armii, do której chciał dołączyć, a to dopiero początek jego kłopotów.

"Powieść Watsona jest krwawa i nieprzyzwoita - pełno tu morderczej walki i rubasznego humoru, od czasu do czasu błyśnie iskierka magii. Fakty historyczne przeplatają się ze swobodą twórczą autora, mamy więc do czynienia z oldschoolową epicką opowieścią spod znaku magii i miecza, okraszoną subtelnymi odwołaniami do współczesności, które czynią z niej łakomy kąsek nie tylko dla miłośników gatunku!"
Publisher's Weekly

"Czy przeczytałbym część drugą? A czy foka lubi pływać? Dajcie mi młot, nalejcie piwa i, na bogów, niech ktoś skoczy do księgarni!"
SF Crowsnest"





"Młot, żelazo i walka"


"Angus Watson to dziennikarz, którego debiutancki „Czas Żelaza”, pierwszy tom trylogii o tym samym tytule, szybko zdobył uznanie czytelników i recenzentów, również w Polsce. Pomysł osadzenia akcji w czasach, gdy Rzymianie próbowali podbić Brytanię wydał mi się intrygujący, podobnie jak opis oraz okładka książki, zapowiadające klimatyczną, pełną akcji oraz brutalnych, naturalistycznych scen lekturę. Bardzo cenię sobie w literaturze historyczne nawiązania okraszone dużą ilością brutalnych pojedynków i fantastycznych elementów. Miałam nadzieję, że powieść Watsona spełni moje wymagania i dostarczy mi świetnej, surowej, emocjonującej rozrywki. Co zastałam? Czy treść debiutu literackiego Angusa Watsona wywarła na mnie równie pozytywne wrażenie jak jej oprawa i zasłużyła na swoją popularność?


(...) DALSZY CIĄG RECENZJI NA: http://polacyniegesi.qs.pl/recenzja-czas-zelaza-angus-watson/


Polecam: miłośnikom fascynujących, krwawych, pełnych nieprzewidywalnej akcji  i surowego klimatu powieści fantastycznych. 

Nie polecam: odbiorcom przewrażliwionym na punkcie wulgaryzmów i brutalnych, naturalistycznych scen walki. "




Moja ocena:


9/10,    5+/6












Za egzemplarz recenzencki dziękuję akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają


oraz wydawnictwu Fabryka słów














poniedziałek, 7 marca 2016

Recenzja: "Spalić wiedźmę"

Tytuł: "Spalić wiedźmę"
Autor: Magdalena Kubasiewicz
Liczba stron: 300
Cena rynkowa: 34,99 zł
Wydawnictwo: Genius Creations
Premiera: grudzień 2015
Opis wydawcy:



"Sara Weronika Sokolska, zwana Saniką, w niczym nie przypomina nadwornej czarodziejki. Młoda, żywiołowa i dzika jak magia, którą włada, stanowi jedną z największych tajemnic królewskiego dworu. Nie wiadomo, gdzie uczyła się magii i kto był jej mistrzem, ani nawet skąd przybyła do Krakowa. Plotki mówią, że jest najbliższą przyjaciółką i powiernicą króla Juliana, a może nawet kimś więcej. Media donoszą o jej spektakularnych wyczynach: polowaniach na biesy, inkuby i strzygi, o pojedynkach z członkami Loży Czarodziejów.

Wydaje się, że Sanika jest najpotężniejszą czarownicą w Polanii i tylko szaleniec mógłby rzucić jej wyzwanie. A jednak nawet moce wiedźmy mogą okazać się niewystarczające w starciu z przeciwnikiem, który pragnie zniszczenia Krakowa. Wrogiem, za którym stoi pradawna i niezwykle potężna magia…


„W alternatywnej, przesyconej magią rzeczywistości monarchią Polanii rządzi król Julian, a drugą co do ważności osobą po władcy jest Pierwsza Czarownica, harda i nieugięta Sara Weronika Sokolska. Gdy nad Krakowem zawisa widmo czarnoksięskiej apokalipsy, to ona staje przed wyborem: chronić miasto czy… siebie.

Magdalenie Kubasiewicz udało się zgrabnie wpisać motywy z krakowskich legend w nowoczesność, a baśniową symbolikę połączyć z wartką akcją. Smok wawelski, czarnoksiężnik Twardowski, diabeł z Krzysztoforów zyskują nowe oblicze, ale to pyskata Sara skradła moje serce.”
                                                      Agnieszka Hałas, autorka cyklu Teatr węży




Jędza w akcji

Magdalena Kubasiewicz to krakowianka, która publikowała w magazynie "Science - Fiction. Fantasy i Horror". Natykając się na zapowiedź jej debiutanckiej powieści pt. „Spalić wiedźmę”, miałam bardzo dobre przeczucia. Uwielbiam motyw czarownicy w literaturze, zwłaszcza gdy owa postać jest przedstawiona jako charakterna, aktywna kobieta. Sara Weronika Sokolska, tytułowa wiedźma, od samego początku mnie intrygowała. Miałam nadzieję, że spełni moje oczekiwania i okaże się fascynującą, oryginalną osobistością. Tym bardziej, że ilustracja na okładce bardzo mi się spodobała. Co zastałam? Czy Sara Sokolska okazała się na tyle interesującą bohaterką, by z uwagą śledzić jej poczynania? 

Fabuła "Spalić wiedźmę" ma miejsce w nietypowej, alternatywnej wersji Krakowa. Miejscowością rządzi król Julian, którego chroni Pierwsza Czarownica Polanii - Sara Weronika Sokolska,  zwana Saniką. Polania jest mocarstwem europejskim i zmaga się z wieloma fantastycznymi istotami, siejącymi chaos, popłoch i zniszczenie. To właśnie, między innymi, przed nimi Sanika ma bronić władcę i miasto. Niewykształcona, ale nad wyraz zdolna i potężna wiedźma, non stop wplątuje się w coraz to nowsze intrygi i niebezpieczne zdarzenia. Prześladuje ją mroczna przeszłość, a wrogowie czyhają na każdym kroku, gdyż nasza bohaterka nie należy do sympatycznych postaci. Uparcie stawia na swoim i nie przejmuje się konwenansami. Zarówno jej wygląd, jak i charakter oraz sposób bycia, stanowczo odbiegają od tamtejszych standardów, przysparzając mnóstwa nieprzychylnych spojrzeń  i uwag. Tymczasem Kraków znajduje się w niebezpieczeństwie. Czy Sanika poradzi sobie z wyzwaniami? Jakie tajemnice skrywa? Jeżeli chcecie poznać odpowiedzi na te pytania - sięgnijcie po powieść Magdaleny Kubasiewicz. 

Wszystkie postacie wykreowane przez autorkę są intrygujące, choć wśród nich zdecydowanie wybija się Sara Weronika Sokolska. Jest tak oryginalna, niepokorna, niebanalna i buntownicza, że pozostali bohaterowie wypadają na jej tle dość blado. Poddający się woli wiedźmy król, uszczypliwe znajome Saniki oraz Twardowski, uprzyjemniają lekturę, dodając jej nieco różnorodności. Mnogość fantastycznych, nawiązujących do słowiańskiej mitologii stworów, nadaje powieści odpowiedni smaczek, co sprawia, że "Spalić wiedźmę" wręcz się pochłania. 

Akcja powieści toczy się szybkim tempem, zapewniając czytelnikowi dużo dobrej rozrywki. Nieoczekiwane zwroty fabularne, odkrywanie tajemnic królewskiej wiedźmy, pojedynki, śledztwa, świetne dialogi - to wszystko sprawia, że książka Magdaleny Kubasiewicz jest bardzo dobrym debiutem fantasy. Język powieści jest bardzo barwny, a jednocześnie lekki i przyjemny. Nawiązania do polskich legend stanowią świetny dodatek do rozgrywającej się historii. Alternatywną, oryginalną wizję Krakowa potęguje niezwykły klimat tego dzieła. 

"Spalić wiedźmę" to świetna, pełna akcji powieść fantasy, która powinna zadowolić każdego miłośnika charakternych wiedźm i słowiańskich nawiązań w literaturze. Bardzo miło ją wspominam i mam nadzieję, że Magdalena Kubasiewicz napisze jeszcze wiele tak dobrych książek. 


POLECAM:  miłośnikom słowiańskiej mitologii i dobrych, rozrywkowych książek fantastycznych z buntowniczymi bohaterkami.

NIE POLECAM: czytelnikom poszukującym bardzo ambitnej, wymagającej lektury.




Moja ocena:

8,5/10,        5





Za książkę dziękuję akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają


oraz wydawnictwu Genius Creations









piątek, 4 marca 2016

Recenzja: "Dożywocie"

Tytuł: "Dożywocie"
Autor: Marta Kisiel
Liczba stron: 376
Cena rynkowa: 39,99 zł
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 30 września 2015
Opis wydawcy:



"Początkujący pisarz dziedziczy dom razem z zamieszkującymi go dożywotnikami. 


Wszystko mogłoby być pięknie, gdyby nie fakt, że w gotyckiej willi znajduje: naiwnego anioła, rozmiłowanego w gotowaniu morskiego potwora, widmo romantycznego poety, cztery utopce, kotkę o bardzo ostrych pazurach oraz dziwnego królika! Jeden człowiek nie podoła tej ferajnie – szaleństwo czai się za progiem!

Pełna humoru opowieść o mocno nietypowej grupie bohaterów. Przekonajcie się, czy warto było odziedziczyć Lichotkę!

Marta Kisiel została nominowana do Literackiej Nagrody Fandomu Polskiego im. A. Zajdla za powieść Nomen Omen."



Seryjny samobójca, Licho i  różowy królik


Marta Kisiel to pisarka, która debiutowała w magazynie internetowym "Fahrenheit". Jej późniejsze opowiadania pojawiły się w "Science Fiction. Fantasy i Horror" oraz antologiach "Kochali się, że strach" i "Nawiedziny". Jest autorką powieści "Dożywocie" oraz "Nomen omen". Od dawna planowałam zapoznać się z jej twórczością, zwłaszcza że słyszałam o niej wiele dobrego. Szczególnie przyciągały mnie rekomendacje recenzentów wspominających dużą ilość ciętego, niebanalnego humoru. Nie ukrywam też, że okładka "Dożywocia" wprawiła mnie w zachwyt, a zawarta na niej postać wzbudziła pozytywne skojarzenia z Edgarem Allanem Poe, jednym z moich ulubionych pisarzy grozy. Miałam nadzieję, że ten entuzjazm nie osłabnie w trakcie zapoznawania się z treścią. Liczyłam na sporą ilość groteskowych, humorystycznych i przewrotnych scen oraz dialogów z odniesieniami do literatury romantycznej i dekadenckiego sposobu bycia. Co zastałam? Czy dzieło Kisiel potwierdziło moje przypuszczenia i okazało się świetnym poprawiaczem nastroju?

Fabuła "Dożywocia" koncentruje się na wydarzeniach związanych z pobytem spadkobiercy i pisarza Konrada Romańczuka, w Lichotce, starej, gotyckiej posiadłości z wieżyczką. Początkowo szczęśliwy właściciel domu doznaje niemałego szoku, gdy poznaje jego nietypowych lokatorów: uczulonego na własne pierze anioła, wiecznie nieszczęśliwego ducha panicza Szczęsnego, stwora posiadającego osiem macek, cztery utopce oraz Zmorę - charakterną kotkę. Musi on przywyknąć do położonego na odludziu miejsca, problemów nietypowych istot, a przy okazji chce w spokoju napisać książkę, co  w zaistniałych warunkach jest dość trudne do wykonania. Jakby tego było mało, paranormalni domownicy przyciągają do siebie coraz to nowsze kłopoty, które często kończą się nieprzyjemnymi, fizycznymi urazami wszelkiego rodzaju. Zjawa nieustannie się w kimś podkochuje, utrudniając tym życie zarówno swoim wybrankom, jak i znoszącemu jej biadolenia Konradowi. Czy Konrad Romańczuk przywyknie do współlokatorów?  Jeżeli chcecie zapoznać się z tą ekscentryczną gromadą - sięgnijcie po powieść Marty Kisiel.

Postacie "Dożywocia" to m.in. groteskowe stwory radzące sobie z gotowaniem i funkcjonowaniem w dość normalnych warunkach. Ich nietypowe zachowania i problemy bawią i napędzają akcję. Duch panicza Szczęsnego jest karykaturalnym, inspirującym się postacią Wertera, wiecznie nadąsanym, nieszczęśliwie zakochanym, pochłoniętym manią tworzenia poezji, kompletnie odrealnionym od współczesności romantykiem. Jego monologi wewnętrzne i przemyślenia związane z planowaniem pośmiertnego samobójstwa w imię wyśnionego uczucia świetnie kontrastują z poglądami i osobowością Konrada, prozaika i realisty. Ten z kolei poprawia humor swoimi reakcjami na wybryki lekkomyślnych istot i koniecznością dostosowania się do nowej sytuacji. Grono bohaterów świetnie uzupełniają niechciani goście, materialistycznie nastawiona do życia agentka Romańczuka, wredny i niebezpieczny królik oraz natrętne fanki twórczości pisarza. 

Powieść Marty Kisiel jest pełna satyry, przewrotnych dialogów, humorystycznych scen, które nawiązują m.in. do słynnych literackich bohaterów dekadentyzmu i wizerunku poety przeklętego. To zabawne, poprawiające nastrój fantasy, charakteryzujące się lekkością, mnóstwem nieprzewidywalnej akcji oraz czarnym humorem (ale raczej w delikatnej odsłonie). Barwny, żywy i zróżnicowany język, jakim posługuje się autorka oraz trzecioosobowa narracja umilają czytelnikowi lekturę. Sprawiają, że książkę wręcz się pochłania. Klimatyczna, gotycka posiadłość stanowi świetne miejsce dla rozgrywających się wydarzeń, dodając całości charakteru i uroku. 

"Dożywocie" to genialny poprawiacz nastroju, zwłaszcza dla wielbicieli groteski i literatury epoki romantyzmu. Bardzo miło wspominam tę książkę, z pewnością kiedyś do niej wrócę. Mam nadzieję, że pozostałe dzieła Marty Kisiel będą przynajmniej w połowie tak fantastyczne, bo mam zamiar się z nimi zapoznać. 


POLECAM: miłośnikom lekkich, humorystycznych książek fantasy, absurdu i groteski.

NIE POLECAM: czytelnikom poszukującym ambitnej, utrzymanej w poważnym stylu literatury. 
                                                               
                            
                                      
               

                                                                   Moja ocena: 

                                                                     8,5/10,    5 







Za egzemplarz do recenzji dziękuję akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają




oraz wydawnictwu Uroboros



                                    







niedziela, 24 stycznia 2016

Recenzja: "Po latach przed śmiercią"

Tytuł: "Po latach przed śmiercią"
Autor: Makary Karo
Liczba stron: 412
Cena rynkowa: 42 zł
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Premiera: lipiec 2015
Opis wydawcy:


"Perła PRL-u to malowniczy ośrodek nad jeziorem Łańskim, pośród warmińskich lasów. Dwadzieścia hektarów leśnej głuszy, z osiedlem domków letniskowych i przystanią kajakową. Nic więc dziwnego, że dla grupy warszawskich studentów pod przewodnictwem Agaty wydaje się idealnym miejscem na spotkanie po latach.Pozytywny nastrój opuszcza przyjaciół, gdy niedaleko ośrodka natrafiają na gromadę martwych, okaleczonych dzików. Nie wiedzą, że to dopiero początek dziwnych zdarzeń, jakie występują w okolicy kurortu. Zdarzeń, wywołanych przez czające się w gąszczu zło."







"Tajemnice lasu"


"Po latach przed śmiercią" skusiło mnie przede wszystkim utrzymaną w zielono-czerwonych barwach, przykuwającą wzrok okładką oraz zapowiedzią horroru mającego miejsce w otoczonym lasem ośrodku. Choć opis książki był krótki i nie czytałam wcześniej żadnego dzieła tego autora, zapowiedź wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Miałam nadzieję, że moje przeczucie okaże się trafne i natknę się na klimatyczną perełkę, a fabuła okaże się mało schematyczna i zaskakująca. Co zastałam? Czy historia stworzona przez Makarego Karo spełniła moje oczekiwania?

Akcja powieści toczy się głównie w ośrodku wczasowym i jego okolicach. Grupa niegdyś skłóconych ze sobą przyjaciół postanawia odnowić swoje więzi. W tym celu warszawscy studenci udają się do położonej na Mazurach "Perły PRL-u". Kurort zastają w bardzo kiepskim stanie. Wydaje się zniszczony i zaniedbany, a jego właściciel nie należy do osób o przyjaznym usposobieniu. Wkrótce wyjeżdża, pozostawiając przybyłych samych sobie. W czasie ich pobytu dochodzi do niewyjaśnionych, przerażających wydarzeń. Miejscowi czegoś się obawiają, policja zdaje się być bezsilna. Teren ośrodka najprawdopodobniej nie jest bezpiecznym miejscem na wypoczynek. Giną zwierzęta, czasami słychać nienaturalne, straszne dźwięki. Jakby tego było mało, sąsiedzi przyjezdnych ukrywają swoje wstrząsające przewinienia i okazują niechęć wobec ich obecności. Co lub kto stoi za niecodziennymi zajściami? Jak potoczy się los znajomych? Jeżeli ciekawią Was odpowiedzi na te pytania i chcecie poczuć dreszczyk emocji - sięgnijcie po "Po latach przed śmiercią".

Główni bohaterowie książki Makarego Karo to grono przeciętnych studentów. Nie wyróżniają się niczym szczególnym, ale wzbudzają sympatię odbiorcy. Często się sprzeczają, rozpamiętują dawne czasy, czasami zrobią coś lekkomyślnego. Moją uwagę przykuły zwłaszcza postacie drugoplanowe. Są bardzo intrygujące i niejednoznaczne. Praktycznie każda ma coś na sumieniu, mierzy się  z ciężkim problemem osobistym bądź po prostu coś ukrywa. Miejscowi żyją w nieustannym strachu, ich zachowanie świetnie podsyca wszechobecną atmosferę strachu i obłędu.

Akcja powieści toczy się wartko, a napięcie stopniowo wzrasta, by osiągnąć swoje apogeum w dość niejednoznacznym i zaskakującym zakończeniu. Grono przyjaciół prowadzi własne śledztwo mające na celu odkrycie ukrywanych przez miejscowych tajemnic i zbrodni sprzed lat, w związku z czym czytelnik z zapartym tchem śledzi jego losy. Język jest dość prosty, a trzecioosobowa narracja sprawnie poprowadzona i przystępna. W "Po latach przed śmiercią" nie brakuje jednak klimatycznych, nastrojowych opisów, które stanowią świetny przerywnik i dają odbiorcy chwilę czasu na odsapnięcie od nieco makabrycznych, sensacyjnych wydarzeń.

"Po latach przed śmiercią" to bardzo dobry, klimatyczny horror, który wciąga i intryguje. Makry Karo pozytywnie mnie zaskoczył i udowodnił, że potrafi pisać niebanalne, pełne akcji powieści. Chętnie zapoznałabym się z inną książką tego autora.


POLECAM: miłośnikom klimatycznych, pełnych akcji horrorów z zaskakującymi zakończeniami.

NIE POLECAM:  czytelnikom wrażliwym na naturalistyczne opisy.




Moja ocena:

9/10,        5





Za egzemplarz do recenzji dziękuję akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają oraz wydawnictwu Wfw.