Pokazywanie postów oznaczonych etykietą American Horror Story: Asylum. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą American Horror Story: Asylum. Pokaż wszystkie posty

sobota, 20 lipca 2013

Wymiar serialu: "American Horror Story: Asylum" - Tortury i romanse w psychiatryku

Tytuł oryginalny: "American Horror Story: Asylum" 
Twórcy: Ryan Murphy, Brad Falchuk 
Sezon: 2 (niezwiązany fabularnie z sezonem pierwszym ! )
Gatunek: horror
Muzyka: James S. Levine
Polska premiera: 2012 - 2013
Kraj produkcji: USA
Ilość odcinków: 13
Obsada: Jessica Lange, Evan Peters James Cromwell, Zachary Quinto,  Sarah Paulson, Joseph Fiennes,  Lily Rabe
Opis:


"Zdobywca rekordowej ilości nominacji do nagrody Emmy, serial twórców „Bez skazy” i współtwórcy „Glee”, który definiuje pojęcie współczesnego horroru, znów powraca na ekrany telewizorów.



„American Horror Story: Asylum” to historia rozgrywająca się w latach 60tych w prowadzonym przez kościół katolicki zakładzie dla obłąkanych w Nowej Anglii. Zakład ten niegdyś był sanatorium dla chorych na gruźlicę teraz zaś zarządza nim Monsignor Timothy Howard (Joseph Fiennes) z pomocą siostry Jude (Jessica Lange) oraz doktora Ardena (James Cromwell). Z powodu restrykcyjnej natury epoki trafia tu cała gama pacjentów, z których nie wszyscy są chorzy psychicznie, lecz zostali zamknięci w zakładzie z powodu swoich nawyków i wyborów lub preferencji seksualnych, które wówczas nie były akceptowane przez społeczeństwo(...)"



Tortury i romanse w psychiatryku



Trudno dziś o serial utrzymany w konwencji horroru, który nie powiela znanych już wszystkim wątków, wybija się z gatunkowej niszy, zdobywa międzynarodową popularność i straszy dobrą fabułą, a nie marną jakością, czy też bezsensownym gore i lataniem po świecie z siekierką dla samej przyjemności widoku rozbryzgującej się krwi. Jeszcze ciężej zaś o taką perełkę, która obfituje we wszelkie nienaturalne, fantastyczne stwory, ale nie robi z nich cyrku śmiesznych, gumowych potworków podobnych do tych z filmów kategorii B, a jednocześnie nie brak jej przejmującego wątku obyczajowego oraz ciekawych, wielowymiarowych bohaterów. Kiedy jakiś tasiemiec zyskuje wielomilionową aprobatę - zazwyczaj osiąga to dzięki brakowi elementów paranormalnych i skupieniu się na analizie osobowości psychopaty bądź po prostu zwykłej, krwawej sieczce - w końcu wywołuje ona wiele intensywnych emocji. "American Horror Story" - jeden z wyjątków, kamieni szlachetnych małego ekranu i makabrycznych fenomenów ostatniej dekady, który zdobył sobie pokaźne grono fanów, uznanie krytyków i wiele prestiżowych nagród oraz nominacji - bez wątpienia zasłużenie wybił się do szerszej świadomości publicznej. Świetna gra aktorska i oryginalny, intrygujący scenariusz zrobiły swoje. Dzięki temu pierwszy sezon cyklu zdecydowanie wyróżnił się na tle innych, makabrycznych widowisk ostatnich lat i pozostawił odbiorców w niecierpliwym oczekiwaniu na kolejny. Wśród nich także i mnie. Nie ukrywam, że z "American Horror Story: Asylum" wiązałam spore nadzieje i ciekawiło mnie, co jeszcze zaprezentują nam twórcy oraz czy utrzymają dotychczasowy poziom produkcji. 



Fabuła sezonu drugiego nie wiąże się z historią przedstawioną nam w pierwszym. Wątki , pomysły, bohaterowie - wszystko jest tu świeże i intrygujące. Twórcy odpuścili sobie usilne kontynuowanie dziejów miejskiego domu i jego mieszkańców. Postanowili na kompletnie nową koncepcję,  dającą im całe multum możliwości rozwoju akcji i realizację wielu pomysłów jednocześnie. Tylko część obsady pozostała taka sama - ponownie spotkamy się tu m. in. z  Jessicą Lange, Evan'em Peters'em, Zachary'm Quinto - oczywiście w nowych rolach, z którymi poradzili sobie doprawdy rewelacyjnie - wielkie brawa kieruję tu zwłaszcza do Lange, bo postać grającej przez nią zakonnicy prezentowała się bardzo wiarygodnie i przejmująco, choć gra reszty aktorów również nie pozostawała daleko w tyle. Wszyscy mieli szerokie pole do popisu, każdy bohater serialu był wielowymiarowy i pozostawiał za sobą bogatą spuściznę kontrowersji, tragicznych przeżyć, grzechu oraz deprawacji. Jednocześnie posiadał też jaśniejszą stronę osobowości, tę delikatniejszą i bardziej ludzką, wrażliwą, emocjonalną, charakterystyczne dla siebie poglądy, zachowania, mimikę, pochodzenie, orientację seksualną, zawód - zdecydowanie wyróżniające go od innych. 

Głównym ośrodkiem akcji jest zakład dla umysłowo chorych w Nowej Anglii. Wydarzenia mają miejsce w latach 60-tych XX-ego wieku oraz w czasach współczesnych. Punktem wyjścia do cofnięcia się o kilkadziesiąt lat wstecz staje się pobyt zakochanej pary w zaniedbanym, opuszczonym już budynku. Podczas ich amorów przebywa tam jednak ktoś jeszcze... nie jest to osoba przypadkowa, ale zimnokrwista i wyrachowana, uparcie dążąca do wypełnienia swoich chorych zamiarów jednostka. Po tym swoistym wstępie fabuła przenosi się do czynnego ośrodka dla obłąkanych. W realia zabobonów, staroświeckich metod leczenia, nietolerancji.  Nie wszyscy pacjenci są chorzy psychicznie. Część z nich umieszczono tam za homoseksualizm, niecodzienny wygląd bądź dlatego, że po prostu znacznie różnili się od reszty społeczeństwa. W dobrym interesie placówki zatrzymano również tych, którzy mogliby komuś donieść o panujących w niej warunkach. Bo te - delikatnie mówiąc - znacznie odbiegają od wszelkich norm. Władzę nad wszystkim sprawują siostra Jude (Jessica Lange), ksiądz Timothy Howard (Joseph Fiennes) i dr Arden (James Cromwell). Przynajmniej do czasu... Niespodziewanie na miejscu pojawia się szukająca sensacji dziennikarka - Lana Winters (Sarah Paulson). Podąża za znanym mediom mordercą - Bloody Face - kolejnym "nabytkiem" zakładu. Jej przybycie rozpoczyna szereg tragicznych wydarzeń, niefortunnych zbiegów okoliczności i masę cierpienia. Również dla niej samej. Czy Lanie uda się pogrążyć tę straszną placówkę? Kto wesprze ją w tych działaniach? Jakie tajemnice skrywa budynek i jego personel? Jeśli chcecie poznać odpowiedzi na te pytania - obejrzyjcie "American Horror Story: Asylum".  

Każdy odcinek tego sezonu stanowił dla mnie prawdziwą ucztę dobrze podanej, błyskotliwie wkomponowanej i różnorodnej grozy. Autorzy pobawili się wszelkimi filmowymi gatunkami, które były naprawdę genialnym dodatkiem do wielowątkowego horroru. Zawarli elementy dramatu, thrillera, sci-fi, a nawet... muzycznego show i komedii. Wykazali się pokaźną ilością intrygujących pomysłów, naprawdę podziwiam wyobraźnię scenarzystów i to, że umieli je wszystkie razem połączyć. Wygląda to naturalnie, poszczególne wątki umiejętnie się ze sobą wiążą. Historia każdego bohatera przyciąga uwagę, nie nudzi i sprawia, że wprost nie można oderwać się od ekranu. Odpowiedni nacisk położono na przedstawienie psychiki postaci, krótką analizę psychologiczną ich sytuacji, zachowania, dokonywanych przez nich wyborów. Nie zabrakło istot nadprzyrodzonych, naukowych eksperymentów, seryjnych morderców, psychopatów, ofiar wojny i systemu, szczypty erotyki, wątków miłosnych i obyczajowych. Ukazano wizję nazistowskich zbrodni, eksperymentów na ludziach, tortur, elektrowstrząsów. Poruszono tematykę religijną, problem dyskryminacji, trudnego dzieciństwa. 

Dobrą oprawę zapewniła też muzyka. Zwłaszcza stara francuska piosenka - "Dominique" The Singing Nun. Z pozoru lekka, niezobowiązująca i beztroska (często pojawia się tu fraza "nique" - kto chce - może sprawdzić sobie tłumaczenie słowa "niquer"). Tu staje się ona dodatkową udręką pacjentów placówki dla obłąkanych. Reprezentuje nieubłaganą i niezauważalną przemijalność czasu, obłąkaną monotonię życia w ośrodku, stanowi świetny kontrast dla beznadziejności i tragizmu przebywających tam ludzi. Jest po prostu absurdalna. Uwypukla niedorzeczność całej sytuacji - ubarwianie publicznego wizerunku placówki, dbanie o słodkie, miłe pozory, które w rzeczywistości kryją deprawacje, masochizm, poniżanie i upadek moralny zarządzających budynkiem. Na uwagę zasługuje również "The Name Song" (link do wykonania tutaj)

Całość otacza tajemniczy, miejscami mroczny bądź na odwrót - nienaturalnie wręcz beztroski nastrój. Placówka prezentuje się bardzo realistycznie, surowo, czasami obskurnie, miejscami przypomina loch. Nadaje produkcji charakteru. Należałoby tu też wspomnieć o otaczającym ją lesie - i on odgrywa tutaj znaczącą rolę.

"American Horror Story: Asylum" to zdecydowanie jeden z najciekawszych i najbardziej specyficznych seriali grozy ostatnich lat. Imponuje wielowątkowością, obsadą i scenariuszem. Choć niektórych może zrazić przez obecność dosadnych scen i wielu bohaterów - całkowicie mnie pochłonął i na pewno go nie zapomnę. Drugi sezon produkcji utrzymał, a nawet przebił poziom pierwszego. Pozostaje tylko lekki niedosyt, że nie trwał dłużej, bo każdy wątek spokojnie mógłby posłużyć twórcom na kilkanaście dodatkowych odcinków.


POLECAM: miłośnikom seriali grozy charakteryzujących się wielowątkowością, zabawą z różnymi konwencjami, starannie wypracowanymi bohaterami.

NIE POLECAM: osobom poszukującym produkcji subtelnych, niewymagających, wrażliwym na brutalność.




Moja ocena:

9/10,         5+



TRAILER:


I NA KONIEC PYTANIE DO WAS: To moja pierwsza recenzja serialu, którą tutaj opublikowałam. Co o niej sądzicie? Czy chcecie, aby - poza recenzjami książek - pojawiały się tu również recenzje filmów/seriali? Czekam na Waszą opinię na ten temat :-)





~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Utwór na dziś:

Anthrax - "Madhouse" (thrash metal)