piątek, 25 września 2015

Wywiad z Pawłem Majką


Paweł Majka to pisarz, którego powieściowy debiut "Pokój światów" został niedawno uhonorowany Nagrodą Literacką im. Jerzego Żuławskiego. Autor trzech książek oraz wielu opowiadań, które ukazały się m. in. w "Nowej Fantastyce".





1. Dzień dobry, gratuluję zdobycia Nagrody Literackiej im. Jerzego Żuławskiego. „Pokój światów” to w mojej opinii zdecydowanie jedna z najbardziej oryginalnych książek fantastycznych  ostatnich lat, a jednocześnie Pański powieściowy debiut. Co skłoniło Pana do podjęcia tematyki wierzeń oraz legend i połączenia ich z wątkiem kosmitów? 


Paweł Majka: Dziękuję za gratulacje. Historia inspiracji jest dość długa, wiąże się ze studiowaniem etnologii, a także innym, niezwiązanym z literaturą, projektem do którego niezbędne było bliższe zapoznanie się z polskimi baśniami. W pewnym momencie dysponowałem tak znaczną ilością danych, że wprost nie sposób było z nich nie skorzystać. To zresztą jedna z zalet dokładnego przygotowania - historie układają się same.

A czemu dokonałem niecodziennego połączenia? Częściowo dlatego, że było niecodzienne. Ale tak naprawdę wszystko to wynika z pytań, jakie zadałem sobie na początku pracy nad powieścią. Chciałem, by technologia spotkała się z magią. Jak mogło do tego dojść? Co takiego stało się na Ziemi, że pojawili się na niej bogowie i demony? Teoretycznie można było stwierdzić, że doszło np. do zderzenia wszechświatów, ale nie satysfakcjonowało mnie takie rozwiązanie, inni już z niego, wcale często, korzystali. Zacząłem więc szukać innego klucza, a potem wszystko potoczyło się samo.

2. Ile czasu zajęło Panu napisanie „Pokoju światów”? Którego bohatera darzy Pan największą sympatią i dlaczego?

P.M.: Na pytanie o czas trudno odpowiedzieć. Powstanie powieści to nie tylko czas poświęcony na pisanie, ale także na przygotowania. No i ja rzadko piszę tylko jeden tekst na raz. Zwykle jeśli przychodzi mi do głowy pomysł do jakiejś innej książki, rzucam się go zapisać, choćby w postaci szkicu. Ale można powiedzieć, że samo pisanie zajęło mi około roku. Potem, oczywiście, nastał jeszcze czas redakcji.

Nie jestem pewien, czy w „Pokoju Światów” wyróżniam któregoś z bohaterów. Każdy ma w sobie coś, co przyciąga uwagę – w każdym razie starałem się, aby każdy miał w sobie coś takiego.
Natomiast kiedy zobaczyłem ilustracje do powieści, wykonane dla mnie przez Marka Rudowskiego (można je zobaczyć na stronie szulerlosu.wordpress.com), natychmiast szczególnie przypadł mi do gustu Burzymur.

3. Podczas czytania „Pokoju światów” moją uwagę zwróciło zwłaszcza nazwanie dość komicznego bohatera Grabińskim. Kim jest dla Pana Stefan Grabiński?  Czy wywarł jakiś wpływ na Pańską twórczość bądź sposób postrzegania literatury?

P.M.: Lubię twórczość Stefana Grabińskiego, jednak nie jest on dla mnie pisarzem, który wywarł szczególnie duży wpływ na moje pisanie. To ważny autor, może troszkę dziś zapomniany. W środowisku miłośników fantastyki pamięta się o nim, nie jestem jednak pewien, czy jest znany poza środowiskami fantastów i literaturoznawców. Kiedy jednak zastanawiałem się jak nazwać inspektora kolejowego o mocno pokręconym życiorysie, nazwisko Grabińskiego nasunęło się samo. Do pewnego stopnia ich losy są zbliżone – obaj zostają skazani na zapomnienie (choć mój Grabiński bardziej z własnej winy), ale powieściowy otrzymuje coś w rodzaju drugiej szansy. Rzeczywiście, mój bohater bywa dość komiczny, celowo zresztą wykorzystałem przy jego tworzeniu archetypiczną postać westernową. Jednak jego historia jest raczej smutna, to człowiek, który stracił wszystko. Poniekąd z winy głównego bohatera powieści, a przecież towarzyszy mu i pomaga.


4. Na chwilę obecną jest Pan autorem trzech książek utrzymanych w granicach szeroko pojętej fantastyki – science fiction, fantasy, post-apokalipsy. Pisanie której z nich wspomina Pan najmilej i dlaczego?

P.M.: Pisanie każdej z tych powieści stanowiło przygodę, za każdym razem trochę inną. „Pokój Światów” był szaloną jazdą poprzez mity, baśnie i historię, z jednej strony radosną zabawą, z drugiej jednak wymagał dużego skupienia i żonglowania setkami notatek pomagających zapanować mi nad wątkami i postaciami. „Niebiańskie pastwiska” to space opera, a ja zawsze chciałem napisać space operę. Tu wątków i postaci było jeszcze więcej, musiałem więc przygotować sobie naprawdę obszerne ściągi pomagające mi zapanować nad tym wszystkim. „Dzielnica Obiecana” była pod tym względem skromniejsza, ale za to zamiast budować swój świat zmieniłem się w eksploratora rzeczywistości stworzonej przez kogo innego co też było pasjonujące. Nie wiem więc, czy potrafiłbym wyróżnić którąś z tych powieści wedle zaproponowanej przez Panią kategorii. Łatwiej byłoby mi wskazać fragmenty, które pisało mi się w nich ze szczególną przyjemnością. Są takie chwile podczas pisania, kiedy atmosfera niespodziewanie się zagęszcza, a ja mam wrażenie, jakby stopniowo otaczała mnie ciemność. Wydaje się, jakby świat zewnętrzny znikał a do tego sterowanie palcami biegającymi po klawiaturze przejęła opowieść. Staję się bardziej obserwatorem niż twórcą. To świetne uczucie.

5. Czy myślał Pan o napisaniu powieści utrzymanej w innym gatunku literackim?

P.M.: Cały czas o tym myślę. Zresztą, więcej niż myślę – mam rozgrzebane coś ze trzy kryminały i jedną powieść przygodową, pozbawioną elementów fantastycznych. Zbieram też materiały do powieści, której akcja toczyć się będzie w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku. To nie będzie ani fantastyka ani kryminał, prawdę mówiąc nie jestem jeszcze pewien jej ostatecznego kształtu. Wiem o czym ma opowiadać, ale nie zdecydowałem jeszcze jak będzie to robić.

6. Co radziłby Pan początkującym twórcom szeroko pojętej fantastyki?

P.M.: Dużo czytać, przede wszystkim literatury niefantastycznej. Ktoś piszący lub zamierzający pisać fantastykę nie może się czytelniczo w niej zamykać, ponieważ prowadzi to do wyjałowienia. Pisanie to świetne zajęcie także dlatego, że doskonalenie warsztatu wymaga czytania dobrej literatury. Druga sprawa, to przygotowanie do tematu. Szperanie w archiwach, przeprowadzanie wywiadów – wszystko to stanowi część pracy i niezwykle ubogaca. A przy okazji podpowiada pewne tropy i rozwiązania. To kolejna przyjemna praca. 
Jedną z najważniejszych spraw dla początkującego twórcy jest znalezienie sobie dobrego redaktora oraz umiejętność współpracy z nim. Naprawdę warto słuchać dobrych, często krytycznych redaktorów. Przy czym „współpraca” oznacza rozmowę, trzeba też umieć powalczyć o swoje. Ale nie walczyć poprzez strzeleni focha, ale poprzez przemyślenie uwag i znalezienie dla nich właściwych odpowiedzi.

7. Co w pisaniu sprawia Panu największą trudność?

P.M.: Samo pisanie? Wymyślanie opowieści jest wspaniałą zabawą, ale w trakcie pisania zawsze okazuje się, że wykorzystanie nawet najlepiej zapowiadającego się pomysłu może napotkać na trudności. Bywa, że człowiek musi się solidnie natrudzić nim znajdzie sposób na właściwe opisanie tego, co na poziomie wymyślania, wydawało się być łatwe. Czasem też przychodzi moment uświadomienia, że jakiś na pozór obiecujący wątek może zepsuć konstrukcję całości i trzeba go wyciąć. To trudne chwile, bo nie lubię wycinać wątków i postaci. Ale bywa tak, że trzeba.

8. Gdyby miał Pan komuś polecić ambitną, ciekawą książkę fantastyczną zagranicznego autora – jaka powieść by to była i dlaczego?

P.M.: Myślę, że dałoby się znaleźć mnóstwo takich powieści. Wybiorę  Rogera Zelaznego, ponieważ odnoszę wrażenie, że może to być obecnie trochę zapomniany u nas pisarz. Wprawdzie całkiem niedawno ukazało się wznowienie Kronik Amberu, ale inne powieści ukazały się w Polsce chyba z dziesięć, piętnaście lat temu. A to znakomity pisarz, udanie łączący np. SF z mitologiami. Do moich ulubionych jego powieści należą „Stwory światła i ciemności” oraz „Pan Światła”. W jednej Zelazny korzystał z mitologii egipskiej (i nie tylko) w drugiej z indyjskiej i buddyzmu. I ta druga, choć zaczyna się niczym wariacja na temat mitów, jest tak naprawdę powieścią SF. 

9. Jakie postacie literackie darzy Pan największym sentymentem? Dlaczego?

P.M.: Chyba te, które poznałem najwcześniej. Obawiam się, że moimi ulubionymi bohaterami są przyjaciele z dzieciństwa: Kubuś Puchatek i czterej muszkieterowie. Nie potrafię też uciec od fascynacji światem Piotrusia Pana. Z późniejszych lektur do tej grupy dołączyliby jeszcze żołnierze i oficerowie Czarnej Kompanii, z Konowałem, Jednookim i Goblinem na czele. O ile z lektur dziecięcych nie muszę się chyba tłumaczyć, tu wielką rolę odgrywa nostalgia, to w cyklu „Czarna Kompania” jego autor Glen Cook powołał do życia bohaterów, do których nie sposób się nie przywiązać. Co więcej, zrobił także coś, co w fantasy często się nie zdarza – pozwolił się im zestarzeć. Nie tyle obserwujemy ich, co towarzyszymy im przez większą część ich życia.





10. Czym (poza pisaniem i fantastyką) się Pan interesuje?

P.M.: Historią. Książek historycznych mam chyba więcej niż fantastycznych. Fascynuje mnie też rozwój ludzkiej kultury, kosmologie, które tworzyliśmy przez tysiące lat. Ogromnie lubię antyczną Grecję, mam zresztą pomysł na książkę, której akcja toczy się właśnie w starożytnych Tebach, wciąż jednak nie potrafię się zdobyć na odwagę, by ją napisać. Gram w gry video, pisuję zresztą o nich na gikz.pl. Sądzę, że jeszcze troszkę by się tych zainteresowań zebrało. Co ważne, wciąż pojawiają się nowe.


11. Czy ma Pan jakieś nawyki, które pomagają Panu w pisaniu?

P.M.: Nie wydaje mi się. Mam za to całe mnóstwo takich, które przeszkadzają. Dość łatwo daję się samemu sobie przekonać, że mogę odłożyć pracę na następny dzień, brak mi cierpliwości. Co gorsza najbardziej lubię pisać rano i przedpołudniem, a tu stoi na przeszkodzi moja praca zawodowa. Mógłbym tak długo jeszcze wymieniać. To właściwie cud, że udaje mi się cokolwiek napisać.



12. I na koniec – jak zachęciłby Pan sceptycznego czytelnika do zapoznania się z Pańską twórczością?

P.M.: Stawiam na rozmaitość i przygodę. Wychowałem się na opowieściach awanturniczych i sam staram się takie tworzyć, przywiązując jednak wiele uwagi do intrygi i kosmologii kreowanego świata. Zerknijcie, proszę na galerię na stronie szulerlosu.wordpress.com i zobaczcie co dzieje się na ilustracjach. Jeśli pociąga was taka przygoda, to zapraszam. Jedni z dwóch najważniejszych dla mnie pisarzy fantastycznych to Roger Zelazny i Dan Simmons. Nie porównuję się z nimi, ale zgadzam się z oboma, że to nie technologie nas definiują, lecz kultura. U Simmonsa nawet dramaty Szekspira mogą być bronią. Staram się iść podobną drogą. Opisywać ludzi, którzy, czy wędrują wśród gwiazd, czy przez magiczne puszcze, są czymś więcej niż zbiorem komórek zaopatrzonych a magiczne bądź technologiczne wspomaganie. Jesteśmy spadkobiercami sięgających tysiące lat wstecz mitów i rytuałów. Nosimy je w sobie i będziemy nosić nawet, jeśli wybierzemy się w podróż do odległych galaktyk. Staram się o tym pisać. Oczywiście, na tle kosmicznych i magicznych awantur.

Dziękuję za rozmowę i życzę kolejnych sukcesów literackich.
P.M.: Bardzo dziękuję.  



Paweł Grzegorz Majka


Urodził się w czerwcu 1972 roku w Krakowie i mieszka w nim dotychczas. Dorastał w czasach, kiedy składając papiery na studia należało wypełniać rubrykę: „pochodzenie klasowe”, a słodycze (wyroby czekoladopodobne) i obuwie przydzielano na kartki. Być może książkom było wówczas łatwiej niż dziś, nie musiały wszak konkurować z armią innych rozrywek, możliwe więc, że właśnie dlatego stosunkowo szybko nauczył się czytać na jednym z tomów Tytusa, Romka i A’Tomka. Niedługo później przetrząsając biblioteczkę dziadka w poszukiwaniu książek o muszkieterach i rycerzach (bo takie lubił najbardziej) odkrył Eden Lema. Srebrna (albo biała) smukła rakieta z okładki tej powieści trafiła go prosto w serce. Choć nadal lubił opowieści o podróżnikach i awanturnikach rozmaitych czasów, jego wyobraźnią zawładnęła fantastyka. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że pierwsze opowiadanie, jakie opublikował dzięki zajęciu trzeciego miejsca w konkursie literackim Świata Młodych (gazeta młodzieżowa, bardzo popularna m.in. ze względu na fakt zamieszczania na ostatniej stronie komiksów) było opowiadaniem fantastycznym.



Później publikował w pismach i portalach internetowych: Science Fiction Fantasy i Horror, Fantasy & Science Fiction (edycja polska), Nowa Fantastyka Wydanie Specjalne, Nowa Fantastyka, Czas Fantastyki, Fahrenheit, Esensja, Creatio Fantastica. Jego opowiadania znaleźć można w antologiach: Nowe Idzie, Science Fiction, Kanon Barbarzyńców, Tempus Fugit, „Rok po końcu świata”. Obecnie najłatwiej znaleźć go na forum Drugi Obieg Fantastyki, gdzie pojawia się pod nickiem „agrafek” oraz na stronie gikz.pl, gdzie pisuje jako „bosman plama”.

Ciągle lubi czytać, choć obecnie książki rywalizują z grami video (przede wszystkim z cRPG) oraz filmami i serialami. Gdyby miał stworzyć listę swoich ulubionych autorów fantastyki z pewnością znaleźliby się na niej: Roger Zelazny, Dan Simmons, Neal Stephenson i Glen Cook. Oraz wielu innych, bo byłaby to długa lista.

Jego debiutancka powieść, Pokój światów, została nominowana do Nagrody im. Janusza A. Zajdla, a także zdobyła główną Nagrodę im. Jerzego Żuławskiego.                        
(źródło: http://geniuscreations.pl/autorzy/pawel-majka/)



Wywiad został przeprowadzony w ramach akcji "Polacy nie gęsi i swoich autorów mają". 








  

poniedziałek, 21 września 2015

Recenzja: "Pokój światów"

Polski tytuł: "Pokój światów"
Autor: Paweł Majka
Liczba stron: 400
Cena rynkowa: 39,99 zł
Wydawnictwo: Genius Creations
Polska premiera: 26 sierpnia 2015
Opis wydawcy:



"Ziemia po Kresie

I wojna światowa była tragedią, ale nie skończyła się tak, jak mówią podręczniki historii. Na Ziemi wylądowali Marsjanie. Inwazja została odparta, a uwięziony na powierzchni planety najeźdźca zasymilowany, jednak odtąd nic już nie było takie jak dawniej.

Sprowadzone przez Obcych mitbomby uwolniły energię wiary, która ożywiła postaci z mitologii, baśni i legend. Domy otoczono ochronnymi barierami, boscy patroni strzegą poszczególnych miast, po ulicach przechadzają się upiory i magowie. Miejsce dawnych państw zajęły spółki handlowe, Republika Narodów i na pół świadome państwa-organizmy: Wieczna Rewolucja, Wiekuista Puszcza czy Matka Tajga.

Czego poszukuje zorganizowana przez Nowakowskiego – bogatego krakowskiego Marsjanina – ekspedycja na wschód? Trwają lata Pokoju, ale wyprawa sterowcem nad Kresami Rzeczypospolitej nigdy nie należała do bezpiecznych… Czy barwna zbieranina indywidualności – opętany przez nienawiść Mirosław Kutrzeba, stworzony w laboratorium ślepy bóg Szuler Losu, uzależniony od czarciego mleka były inspektor kolejowy Grabiński, cyganka Sara, olbrzym Burzymur i naiwny Jasiek – wie, na co się porwała?

Zamieszkująca ciało Kutrzeby zmora dopilnuje, żeby nie zapomniano o zemście.

Brawurowa powieść Pawła Majki to fantastyka przygodowa na najwyższym poziomie, która zachwyca dynamiką wydarzeń, spójnością opisywanego świata i rozmiarem kreacji. Od czasów H.G. Wellsa wojna światów nie została nakreślona z takim rozmachem!"




Gdy legendy ożywają...


Paweł Majka publikował w licznych czasopismach, antologiach oraz portalach internetowych - m. in. w: Esensji, "Fantasy & Science Fiction", "Czasie Fantastyki", "Nowej Fantastyce". Jest autorem "Dzielnicy obiecanej", "Niebiańskich pastwisk". "Pokój światów" to jego powieściowy debiut, który przyniósł mu nominację do Literackiej Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla i został uhonorowany Nagrodą Literacką im. Jerzego Żuławskiego. Sięgając po tę książkę oczekiwałam więc oryginalnego, zaskakującego i wciągającego dzieła, w pełni zasługującego na tak wspaniałe wyróżnienia. Połączenie motywu ożywających postaci z baśni, legend i mitów z wątkami science fiction wydawało mi się obiecujące, choć trudne do wyobrażenia. Byłam bardzo ciekawa, czy taki zabieg nie doprowadzi do nadmiernego chaosu w fabule bądź nielogiczności. Zaintrygowała mnie również bardzo klimatyczna okładka. Czy powieść Pawła Majki mnie usatysfakcjonowała? W jaki sposób pisarz przedstawił tak specyficzny temat?

Fabuła "Pokoju światów" jest osadzona w alternatywnej Europie po I wojnie światowej, która skończyła się... inwazją kosmitów. Ci zrzucili na Ziemię mitbomby. Te jednak, zamiast tradycyjnie pozwolić im dokonać oblężenia, uniemożliwiły im powrót na rodzimą planetę, a więc zmusiły do asymilacji z Ziemianami. Działania Obcych doprowadziły do uwolnienia energii wiary, a tym samym do pojawienia się licznych upiorów, demonów i innych baśniowych stworzeń oraz zatrzymania i cofnięcia się ówczesnego rozwoju technologicznego. Mirosław Kutrzeba, któremu towarzyszy zmora, otrzymuje ciekawe zlecenie od jednego z najbogatszych krakowskich Marsjan - ma odszukać i sprowadzić do Polski resztki wraku marsjańskiego statku. Dołącza do kilkuosobowej ekipy i, napędzany przez zemstę, udaje się na pełną przygód, walki i niebezpieczeństw wyprawę. Towarzyszą mu: uzależniony od alkoholu inspektor Grabiński, ślepy bóg, Jasiek oraz cyganka Sara, nad wyraz specyficzne grono osobowości. Jak potoczą się losy bohaterów? Czy dadzą sobie radę w starciu z potężnym smokiem? Dlaczego Kutrzeba chce zamordować kilka osób? Jeżeli ciekawią Was odpowiedzi na te pytania i chcecie poznać dzieje postaci żyjących w tak ciężkich czasach - przeczytajcie książkę Pawła Majki.

Jednym z największych plusów "Pokoju światów" są liczni i wyraziści, oryginalni bohaterowie. Główna postać - mściwy Mirosław Kutrzeba - jest wielowymiarowy, skryty, okrutny, brutalny, fascynujący, ale trudny do polubienia. Bardzo podobała mi się jego niejednoznaczna relacja z zamieszkującą w nim zmorą - nietypową upiorzycą, która czasami wychodziła z jego ciała. Ciekawe było zwłaszcza to,  że Kutrzeba miał do niej pozytywne nastawienie oraz ich wspólne przywiązanie do siebie nawzajem, niezrozumiałe, szkodliwe i absurdalne według pozostałych osób. Moją uwagę przyciągnął również nieco komiczny Grabiński (jeżeli jesteście miłośnikami polskiej grozy z pewnością skojarzycie te nazwisko) i tajemnicza, z pozoru delikatna przybrana córka Szulera Losu - Wanda oraz zabawny Jasiek. Fantastyczny klimat świetnie dopełniły demony, smok, postacie zaczerpnięte z przeróżnych słowiańskich legend i nie tylko. Motyw ożywających bóstw i mitycznych stworzeń już nieraz się w fantastyce przewijał, ale z całą pewnością nie jest to temat wyczerpany, a Paweł Majka rozwinął go w świeży, intrygujący sposób.

Powieściowy debiut Majki to połączenie przygodowego fantasy z post-apokalipsą i science fiction. Książka jest pełna odniesień literackich, zabawy z różnymi konwencjami, wartkiej akcji, nietuzinkowych zawirowań fabularnych, nawiązań do pogańskich wierzeń, momentów grozy i humoru. Stanowi bardzo specyficzną, skomplikowaną mieszankę różnych gatunków, wciąga i wyróżnia się na tle twórczości innych polskich autorów. Język autora jest bardzo barwny, ale konkretny i nie masakruje czytelnika obfitą ilością trudnych wyrażeń bądź epitetów. Niektóre opisy są nieco zbyt dokładne, ale nie utrudniają odbiorcy zatracenia się w lekturze. Mnogość wątków sprawia, że utwór wymaga jednak sporego skupienia ze strony adresata. Liczne retrospekcje są bardzo ciekawym dodatkiem do historii, choć czasami spowalniają tempo zapoznawania się z opowieścią i wytrącają czytelnika z równowagi. Pomimo swojej złożoności, wizja Pawła Majki jest spójna, urzekająca, logiczna oraz przekonująca i stanowi perełkę na naszym rynku wydawniczym.

"Pokój światów" ujął mnie swą oryginalnością, odniesieniami do słowiańskich wierzeń, wyrazistymi postaciami, kreacją świata przedstawionego i udanym połączeniem różnych gatunków literackich. Czas z nim spędzony będę wspominać bardzo pozytywnie, możliwe, że kiedyś do niego powrócę. 


POLECAM: wielbicielom oryginalnych, złożonych powieści fantastycznych z odniesieniami do słowiańskich wierzeń.

NIE POLECAM: zwolennikom książek z niewielką ilością bohaterów i rozwiniętych wątków, którym przeszkadza połączenie różnych gatunków literackich.




Moja ocena:

8.5/10,        5





Za książkę dziękuję wydawnictwu Genius Creations oraz akcji "Polacy nie gęsi i swoich autorów mają".









~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Utwory na dziś:

Tool - Vicarious

Pain - Shut Your Mouth









niedziela, 13 września 2015

Recenzja: "Golem"

Polski tytuł: "Golem"
Autor: Gustav Meyrink
Tłumaczenie: Jerzy Łoziński
Liczba stron: 280
Cena rynkowa: 34,90 zł
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Polska premiera: 2015
Opis wydawcy:



"Mroczna historia z pogranicza snu, magii i mistyki


Bohaterem powieści jest Athanasius Pernath, konserwator sztuki, jubiler i wycinacz kamei, mieszkający w starej kamienicy w Kogucim Zaułku w praskim getcie. Pewnego dnia odwiedza go tajemnicza postać i przekazuje mu księgę Ibbur, z prośbą, by naprawił uszkodzony inicjał. 

Kiedy zaczyna przeglądać księgę, doznaje wizji, a słowa w nieznanym języku stają się dla niego zrozumiałe. W niewytłumaczalny sposób Athanasius Pernath trafia pomiędzy dwie rzeczywistości, połączone mityczną postacią Golema. Ten symbol ożywionej materii staje się łącznikiem pomiędzy dwoma światami: realnym i duchowym. 


Powieść ezoteryczna, oparta na symbolice kabały, tarota, a także legendzie o Golemie, stworzonym rzekomo w XVI wieku przez praskiego alchemika i rabina Jehudę Löw ben Bezalela.

Niesamowita, żydowska dzielnica dawnej Pragi, zagadkowe wydarzenia, doskonale poprowadzona intryga i zaskakujące zakończenie. Zasłużone miano klasyka powieści grozy."





Groza i mistyka w praskim getcie


Gustav Meyrink to austriacki pisarz epoki modernizmu. Aferzysta, okultysta, zwany przez niektórych „Szatanem z Pragi”. Prekursor Franza Kafki, powieści egzystencjalnej oraz surrealizmu. Twórca fantastyki grozy, postać niezwykle barwna, ekscentryczna, enigmatyczna i kontrowersyjna. Jego najpopularniejsza powieść to wydany po raz pierwszy w 1915 roku "Golem", który szybko stał się bestsellerem. Sięgając po najsłynniejsze dzieło Meyrinka oczekiwałam oryginalnej, pasjonującej przeprawy przez żydowską dzielnicę dawnej Pragi, onirycznego klimatu i nastrojowej, tajemniczej historii, która na długo pozostanie w mojej pamięci. Miałam też nadzieję, że całość nie okaże się dla mnie zbyt ciężka, bo klasyczne książki, ze względu na swoją wielowymiarowość oraz trudny język, mogą sprawiać niemałe problemy podczas czytania i interpretowania ich treści. Co zastałam? Czy dzieło Gustava Meyrinka zasłużyło na swą niezwykłą popularność? W jaki sposób autor nawiązał do legendy o Golemie?

"Golem" to historia Athanasiusa Pernatha - ubogiego jubilera oraz mieszkańca kamienicy w praskim getcie, który w młodości przeszedł załamanie nerwowe. Pewnego dnia niezwykła postać przekazuje mu tajemniczą księgę "Ibbur", z poleceniem naprawy jej inicjału. Staje się ona przyczyną koszmarnych wizji, jakie zaczynają go nękać. Do mieszkania bohatera przybywa naga dziewczyna potrzebująca pomocy. Od tego czasu w Pradze zaczynają narastać napięcia związane z żydowską legendą o Golemie, rzekomo krążącym po okolicy, a Athanasius postanawia przeprowadzić śledztwo związane z powiązanymi z nim niepokojącymi wydarzeniami. W świecie realnym pojawiają się zagadkowe zjawiska z pogranicza snu i jawy. Czy w mieście rzeczywiście grasuje Golem? Dlaczego zdaje się on być powiązany z Pernathem? Co naprawdę dzieje się w żydowskiej dzielnicy? I jak z tą sytuacją poradzi sobie rzemieślnik? Jeżeli chcecie poznać odpowiedzi na te pytania i wsiąknąć w mistyczny klimat praskiego getta - zapoznajcie się z dziełem Gustava Meyrinka.

Mocną stronę "Golema" stanowią wyraziste postacie. W powieści spotkamy się   m. in. z trzema intrygującymi bohaterkami, które są uczuciowo związane z Athanasiusem, niezwykłymi osobliwościami, ludźmi zwierzającymi się mu ze swoich sekretów. Przedstawieni przez Meyrinka Żydzi mają bardzo barwne, nieraz kompletnie od siebie różne osobowości. Są przesiąknięci melancholią, osobistymi tragediami i ponurym życiem w getcie. Zmagają się z biedą, przesądem, konfliktami w swoim środowisku. Pernath jest typowym przykładem egzystencjalistycznego bohatera, ekscentrycznym, skazanym na psychiczne cierpienie, samotnikiem piętnowanym przez społeczeństwo, który zatraca się w świecie metafizycznym i strachu przed nieznanym, symbolizowanym przez mitycznego Golema. 

Gustav Meyrink to prawdziwy mistrz budowania napięcia i klimatu grozy, który w jego wykonaniu przejawia się w sprawnym łączeniu znakomitej kreacji psychologicznej postaci z nastrojem koszmarnych wizji i naturalizmem praskiego getta. W "Golemie" nie ma makabry, szokujących scen, nie brakuje natomiast surrealistycznych wydarzeń, misternych opisów i jeżącej włos na głowie niepewności, co jest snem, a co rzeczywistością. Język pisarza jest trudny, kunsztowny, nieco poetycki. Autor posługuje się zdaniami wielokrotnie złożonymi, oryginalnymi porównaniami. Fabuła prezentuje się intrygująco, ale to nie ona stanowi o wybitności tego dzieła. Akcja toczy się dosyć wolno, a poszczególne wątki nieraz mieszają się ze sobą, wymagając dużej uwagi ze strony czytelnika. Powieść stanowi połączenie grozy z kryminałem. Wszechobecna, niemalże gotycka atmosfera marazmu i strachu przed Golemem cechuje się liczną obecnością odwołań do okultyzmu, kabały,  mistycyzmu i żydowskich legend. To fascynująca, ambitna, bardzo wymagająca lektura, która może być interpretowana na wiele różnych sposobów.

"Golema" zapamiętam jako ambitną literacką przygodę charakteryzującą się niezwykłym klimatem, atmosferą lęku i parapsychologicznymi nawiązaniami, która zasługuje na miano arcydzieła. Dodatkowy plus stanowiło dla mnie wspaniałe opracowanie graficzne książki  - twarda, intrygująco prezentująca się okładka i dość duża, ułatwiająca czytanie czcionka.  


POLECAM: czytelnikom poszukującym ambitnej literatury grozy, miłośnikom onirycznego klimatu, wyszukanego języka, książek nawiązujących tematyką do okultyzmu, niepokojącej, metafizycznej atmosfery.

NIE POLECAM: wielbicielom lekkich, pełnych akcji horrorów, niewymagających, łatwych w odbiorze książek.  



Moja ocena:

9/10,        5+





Recenzja ukazała się dzięki współpracy z portalem Kostnica i jest dostępna również pod tym linkiem: http://www.kostnica.com.pl/golemg.htm

Kostnica


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Utwory na dziś:

Joy Division - Disorder

System Of A Down - Lonely Day










piątek, 28 sierpnia 2015

Recenzja: "Katedrale"

Polski tytuł: "Katedrale"
Autor: Joanna Kubica
Liczba stron: 304
Cena rynkowa: 34,50 zł
Wydawnictwo: Alegoria
Polska premiera: 2015
Opis wydawcy:

"Nigdy nie jesteś sam", nawet wtedy gdy wydaje ci się, że nikogo przy tobie nie ma. Zapewne nie wiesz, że nasz świat także nie jest tym jednym, jedynym. I właśnie tam, w tym drugim świecie istnieje ktoś taki sam jak ty, a przynajmniej pozornie. 

Światy równoległe nie są tożsame i twój sobowtór po drugiej stronie tylko z wyglądu jest twoją bliźniaczą połówką, bo charakter i upodobania... o, to już zupełnie inna sprawa! Może być twoją przeciwnością lub uzupełnieniem. Nic o sobie nie wiecie do czasu, gdy otwarte zostaje przejście między światami, a ktoś po tamtej stronie ma ochotę przejąć kontrolę także nad naszą rzeczywistością. Los zrządził, że w stolicy Dolnego Śląska, we Wrocławiu rozpoczyna się walka o władzę i dominację. Przyjaźń i miłość kontra duma i nienawiść. Magia kontra technika. Ciepło kontra lodowe okowy zimy. Nikt nie jest bezpieczny, tym bardziej że tylko nieliczni zdają sobie sprawę z zagrożenia, o którym nie sposób powiedzieć komuś, kto na własnej skórze nie doświadczył działania katedrali. 

Barwna, dynamiczna akcja, interesujący bohaterowie i alternatywna historia świata to ogromne zalety tej opowieści. A to dopiero początek...




Czary w alternatywnej rzeczywistości


Joanna Kubica od prawie dwudziestu lat mieszka we Wrocławiu. Uwielbia podróżować, a w międzyczasie pisze. "Katedrale" to jej debiut literacki utrzymany w konwencji fantasy. Jestem wielką miłośniczką stolicy Dolnego Śląska oraz tematyki magii w literaturze. Kiedy tylko więc natknęłam się na zapowiedź powieści, która łączy w sobie te dwa elementy, postanowiłam ją przeczytać. Nie ukrywam, że przepiękna kolorystyka okładki również zwróciła moją uwagę. Motyw światów równoległych wydał mi się obiecujący i byłam bardzo ciekawa, w jaki sposób autorka go wykorzysta. Miałam nadzieję, że za tak intrygującym opisem książki kryć się będzie niemniej pasjonująca i wciągająca, a zarazem oryginalna i mało schematyczna fabuła. Czy historia spełniła moje oczekiwania? A może tym razem mój początkowy entuzjazm okazał się bezzasadny?

"Katedrale" to opowieść rozgrywająca się równocześnie w dwóch rzeczywistościach - w alternatywnym oraz współczesnym Wrocławiu. Pewnego, z pozoru przeciętnego dnia nastoletnia Natalia ma bardzo dziwny sen, w którym to ktoś ją topi. Koszmar staje się zapowiedzią nadchodzących niesamowitych wydarzeń związanych z nieznanym jej wcześniej światem, rządzącym się zupełnie innymi prawami. Wkrótce część wrocławian spotyka się ze swoimi ekscentrycznymi sobowtórami, niemniej zaskoczonymi zaistniałą sytuacją, niż oni sami. Tymczasem zamieszanie staje się przyczyną konfliktu, w którym giną ludzie. W sprawę uwikłane są osoby z wyższych sfer, władcze i wykształcone. Czy Natalii uda się rozwiązać zagadkę tajemniczych katedrali? Jak potoczy się los bliźniaczo podobnej do niej dziewczyny? Dlaczego równoległe światy wzajemnie się przenikają? Jeżeli chcecie poznać odpowiedzi na te pytania i na chwilę wciągnąć się w fantastyczną historię mającą miejsce w malowniczej stolicy Dolnego Śląska - sięgnijcie po "Katedrale".    

Jak na swoją objętość, "Katedrale" ma bardzo wielu bohaterów. Z większością z nich może utożsamiać się nastoletni odbiorca powieści, bo ci zmagają się z typowymi dla tego wieku problemami. Strzałem w dziesiątkę okazał się zabieg ukazania osobowości bliźniaczo podobnych do siebie postaci na zasadzie kontrastu. Grono wykreowanych przez Kubicę osób prezentuje się ciekawie i wyraziście, ale jednocześnie dość schematycznie. Przez liczność występujących w powieści charakterów, są one potraktowane dość ogólnikowo i zazwyczaj stricte czarne bądź białe, bez odcieni szarości. Nie jest to jakiś wielki minus, aczkolwiek przedstawienie odbiorcy mniej licznego, ale bardziej złożonego charakterologicznie grona bohaterów byłoby zdecydowanie lepszym rozwiązaniem. Postacie fantastyczne umilają czytelnikowi rozrywkę, dodając jej nuty baśniowego klimatu.   

Debiut literacki Joanny Kubicy pełen jest wartkiej, wciągającej akcji oraz nieoczekiwanych zwrotów fabularnych. Stworzona przez nią alternatywna wizja Wrocławia prezentuje się nad wyraz oryginalnie i nietuzinkowo. Współczesna stolica Dolnego Śląska została natomiast przedstawiona w dość oszczędny, ale malowniczy sposób. Styl autorki jest lekki i przyjemny, dodatkowe smaczki stanowią nawiązania m. in. do twórczości Terry'ego Pratchetta oraz humor sytuacyjny. Niewielkim minusem były dla mnie liczne błędy językowe - np. literówki, kulejąca interpunkcja, powtórzenia. Sądzę jednak, że jest to wina niedokładnej korekty i mi osobiście praktycznie w ogóle nie przeszkadzało to w czytaniu. Sam pomysł i trzecioosobowa narracja bardzo przypadły mi do gustu oraz sprawiły, że bez problemu całkowicie wciągnęłam się w lekturę. 

"Katedrale" to intrygujące, lekkie, odprężające, klimatyczne fantasy dla młodzieży. Czas spędzony z tą powieścią będę wspominać bardzo miło. Z całego serca kibicuję młodej autorce i mam nadzieję, że kolejne części przygód Karoliny, Natalii, ich znajomych oraz magów będą jeszcze lepsze.


POLECAM: wielbicielom wciągających, młodzieżowych książek fantasy charakteryzujących się intrygującą fabułą oraz wartką akcją.

NIE POLECAM: czytelnikom wrażliwym na wszelkie błędy językowe, poszukującym ciężkich, skomplikowanych uniwersów z małą ilością bohaterów o bardzo zawiłych osobowościach. 




Moja ocena:

7/10,        4




Za egzemplarz do recenzji dziękuję akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają. oraz wydawnictwu Alegoria.