Czar słowiańskiej grozy
Artur Urbanowicz to autor, którego powinni kojarzyć wszyscy wielbiciele polskiej literatury grozy. Już jego debiut "
Gałęziste", choć wydany przez wydawnictwo ze współfinansowaniem, wkradł się w gusta wielu odbiorców, zasłużenie zdobywając olbrzymią popularność i dzięki temu wkrótce zostanie wznowiony. "
Grzesznik" natomiast, druga powieść Urbanowicza, utwierdziła mocną pozycję tego pisarza i zapewniła mu Nagrodę Polskiej Literatury Grozy im. Stefana Grabińskiego. Kreowane przez niego historie charakteryzują się wciągającą akcją, nastrojowością i zapewniają odbiorcy mnóstwo porządnej, przerażającej rozrywki. Nie ukrywam, że sama należę do ich miłośników, także wydanie "Inkuba" przyjęłam z dużą dozą optymizmu i zaciekawieniem, co tym razem wymyślił twórca. Miałam nadzieję, że i ta książka okaże się czytelniczym strzałem w dziesiątkę oraz zapewni mi wiele intensywnych wrażeń. Co otrzymałam?
Fabuła "Inkuba" została osadzona w małej wiosce na Suwalszczyźnie i przebiega dwutorowo, w czasach współczesnych i kilkadziesiąt lat wcześniej. Pewnego dnia w miejscowości Jodoziory odkryte zostają spopielone zwłoki małżeństwa. Wśród okolicznych mieszkańców na temat tego miejsca chodzą różne niepokojące plotki. Niektórzy dopatrują się tam zjawisk paranormalnych, zdających się wyjaśniać jego złą sławę i liczne przykre, tragiczne wydarzenia, jakie są z nim związane - zniknięcia, zaginięcia, choroby i nie tylko. Wkrótce badający tajemnice wsi dzielnicowy popełnia samobójstwo. Zagadką jego śmierci zajmuje się policjant Vytautas Česnauskis i wspólnie ze swoim partnerem stara się rozwikłać sprawę. W swoich poszukiwaniach cofa się aż do lat siedemdziesiątych i legendy o miejscowej czarownicy. Czy za nieszczęścia wioski na Suwalszczyźnie faktycznie odpowiada wiedźma? Co odkryje Vytautas? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w najnowszej powieści Urbanowicza.
Postacie stworzone przez autora świetnie oddają małomiasteczkową mentalność. Wiele z nich wierzy w zabobony, jest przywiązanych do pewnych tradycji i obraca się w dość hermetycznym środowisku. Vytautas Česnauskis jako jeden z bohaterów pierwszoplanowych intryguje, jednakże nie wzbudza szczególnej sympatii. Ma bardzo skomplikowany charakter, czasem sprawia wrażenie niestabilnego emocjonalnie, jest niepewny siebie i niejednokrotnie kieruje się raczej uczuciami niż logiką i rozsądkiem. Taka uczuciowa chwiejność sprawia mu wiele utrapienia. Na polu prywatnym prześladują go więc raczej niepowodzenia. Duże wrażenie na odbiorcy wywierają tragiczne historie rodzin Bondziów, Kanozów i Żyndów. Zdecydowana większość wykreowanych przez Urbanowicza postaci wypada wiarygodnie pod względem psychologicznym, zaciekawia i czymś zaskakuje. Dialogi nie zawodzą, są dobrze dopasowane do sytuacji i osobowości poszczególnych jednostek i w większości przypadków śledzi się je z prawdziwą przyjemnością.
Artur Urbanowicz ponownie wykreował fascynującą, zawiłą, straszną, wciągającą fabułę, która jednak momentami toczy się dość wolnym tempem. Niektóre opisy, choć bardzo barwne, w krótszej wersji mogłyby jeszcze mocniej wbijać się w pamięć i sprawić, że całość sprawiałaby wrażenie toczącej się szybszym rytmem. Powieść sprawnie łączy wątki kryminalne z grozą i obyczajem. Słowiański, lekko demoniczny nastrój sprawia, że lekturę śledzi się z ciekawością, pochłaniając stronę za stroną. Zakończenie zaskakuje i nie wyjaśnia wszystkiego do końca, pozostawiając czytelnika w stanie konsternacji. Jakby tego było mało, ilustracja okładkowa autorstwa Dawida Boldysa jest wprost fantastyczna i świetnie oddaje całościowy nastrój opowieści, pełen tajemnic i narastającego napięcia.
"Inkuba" zapamiętam jako intrygujące, klimatyczne połączenie horroru z kryminałem. Powieść utwierdziła mnie w przekonaniu, że Artur Urbanowicz to jeden z najbardziej utalentowanych polskich pisarzy grozy. Z niecierpliwością czekam na jego kolejne dzieła.
Moja ocena:
5+, 9/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Vesper