wtorek, 28 lipca 2015

Recenzja: "Machiny do tortur. Kat, narzędzia, egzekucje"


Tytuł: "Machiny do tortur. Kat, narzędzia, egzekucje"
Autor: Robert M. Jurga
Liczba stron: 296
Cena rynkowa: 89,90 zł
Wydawnictwo: Vesper
Polska premiera: 2014
Opis wydawcy:


„Łacińskie powiedzenie „człowiek człowiekowi wilkiem” przez długie stulecia zachowuje prawdziwość. Rozwojowi cywilizacji człowieka stale towarzyszyły tortury i egzekucje. Przemoc wobec drugiego człowieka, świadoma czy nie, jest zakorzeniona w naszej naturze tak głęboko, że nie potrafimy, a może i nie chcemy z niej zrezygnować. Świat grozy, w którym zło stawało się banalne, otworzył się dla człowieka z chwilą, gdy wyprodukowane przez niego dobra zaczęły kusić innych. 


Choć współczesny świat wygląda już zupełnie inaczej, tortury nie wszędzie odeszły wraz z okrutnymi epokami. O ile w nowoczesnej Europie są już sprawą przeszłości, o tyle w wielu innych regionach świata wciąż stanowią poważne zagrożenie dla egzystencji człowieka. Egzekucje wykonuje się od czasów pojawienia się władzy i prawa, a tortury stanowiły ważną część przewodu sądowego jako środek wymuszania zeznań i przyznania się do winy. W pierwszym kodeksie karnym, wprowadzonym przez babilońskiego króla Hammurabiego w XVIII wieku p.n.e., egzekucje traktowane są jako zasłużona kara i przestroga dla innych, a bezwzględna zasada „oko za oko, ząb za ząb”, uznająca wszystkich równymi w obliczu prawa, skłaniała wręcz do samosądów. W średniowieczu, wskutek zalewu przestępczości, dominowała brutalność w ferowaniu wyroków i sposobach torturowania mających wymusić zeznania. Wiązało się to także z metodą rządzenia strachem; poddani do pewnego stopnia oswoili się z okrucieństwem swych władców i starali się w takim świecie w miarę bezpiecznie przeżyć. Początkowo europejskie innowacje w dziedzinie torturowania opierały się na prostych, instynktownych sposobach zadawania bólu i uśmiercania, czasami jednak stanowiły przemyślane działania zapoczątkowujące w niektórych dziedzinach wręcz rozwój nauki. Karanie więzieniem należało jeszcze wtedy do rzadkości."      

                           – fragment wprowadzenia Roberta M. Jurgi




Władza, zbrodnia i śmierć


Od zarania dziejów ludzie szukali metod pozyskiwania władzy, szacunku w grupie, wymierzania sprawiedliwości, zemsty. W ludzką naturę wpisany jest strach przed śmiercią, bólem, ewolucyjne dążenie do przetrwania. Niestety, także przemoc i agresja. Często najprostszym i najskuteczniejszym sposobem na rządzenie, kierowanie społecznością oraz jej poczynaniami zdawało się zastraszanie ludności wszelkiego rodzaju groźbami, torturami, egzekucjami. Działania te nieraz przeistaczały się w czysty sadyzm, podsycany coraz to bardziej wymyślnymi, złożonymi sposobami zadawania cierpienia. Osiągały one swoje apogeum m. in. podczas wojen, w trakcie procesów przesłuchiwania świadków, potencjalnych przestępców, wymierzania sprawiedliwości, zwłaszcza w średniowieczu, w czasach Świętej Inkwizycji i innych ruchów związanych z kwestiami przyjętych norm społecznych, tępienia innowierstwa, światopoglądowej odmienności. Do dzisiaj w wielu krajach obowiązuje kara śmierci, która to jest wykonywana na mnóstwo, często bardzo niehumanitarnych sposobów. Robert M. Jurga, autor m. in. publikacji o machinach wojennych, podjął tę ciężką, mającą bardzo długie korzenie tematykę w "Machinach do tortur".  

"Machiny do tortur. Kat, narzędzia, egzekucje" to alfabetyczny, dość szczegółowy przegląd wielu sposobów uśmiercania, egzekwowania kar, tortur, służących do nich machin, przyrządów oraz aspektów związanych z pracą kata, od starożytności do czasów współczesnych. Autor omawia hasła związane zarówno z metodami europejskimi, jak i tymi wywodzącymi się z innych części świata. Nawiązuje m. in. do praktyk religijnych Azteków, eksterminacji mniejszości narodowych, procesów kobiet posądzonych o czary, rodzajów rozprawiania się z drobnymi przestępcami, mordercami, uczestnikami konfliktów rodzinnych, rozwiązłymi osobami duchownymi, heretykami,  jednostkami podejrzanymi o złamanie prawa, przesłuchiwanymi świadkami. Jeżeli macie mocne nerwy, ciekawi Was ciemna strona historii, tycząca się sposobów wymierzania wszelkich kar, naznaczona bólem, nadużyciami ze strony władzy i chcecie nabrać dystansu do otaczającej Was rzeczywistości, która to w porównaniu do tej przedstawionej w "Machinach...", może nabrać znacznie lżejszego i bardziej optymistycznego wymiaru - sięgnijcie po książkę Roberta Jurgi. 

Opisy poszczególnych zagadnień zawierają informacje dotyczące  historii i miejsca powstania danego narzędzia, jego nazw, zastosowania, wyglądu, konstrukcji, otoczenia, w którym było użytkowane, czynów, które podporządkowane były danej karze. Nie brakuje również mnóstwa starannie wykonanych, czarno-białych i kolorowych rycin ich ilustrujących, również tych autorstwa Jurgi, ciekawostek odnoszących się do funkcjonowania i sposobu postrzegania kata oraz jego rodziny w społeczeństwie, zdjęć wykonanych m. in. w katowni zamku w Ogrodzieńcu, Muzeum Dawnych Tortur w Zielonej Górze. Autor przedstawia temat w bardzo przystępny i ciekawy sposób, zrozumiały dla laika. Nawiązuje zarówno do najprostszych, najpospolitszych metod egzekucji, jak i tych rzadszych, bardziej złożonych - w publikacji znajdują się fragmenty opisujące m. in. gilotynę, chłostę, topienie, żelazną dziewicę, szubienicę.  Nie szczędzi odbiorcy makabrycznych, mrożących krew w żyłach, wstrząsających szczegółów przeprowadzania nawet najdotkliwszych i najbardziej okrutnych tortur.

"Machiny do tortur. Kat, narzędzia, egzekucje" to publikacja oryginalna, znakomicie wydana, bardzo dobrze dopracowana pod względem wizualnym. Zarówno twarda oprawa, jak i grube stronice oraz dosyć duża czcionka sprawiają, że rewelacyjnie prezentuje się w biblioteczce, a poruszany przez nią temat zdaje się być nieco lżejszy w odbiorze.    

Książka Roberta Jurgi to szokująca, intrygująca przeprawa przez najgorszą stronę ludzkiej natury, dzieje pełne uprzedzeń, zabobonu, okrucieństwa, agresji, nietolerancji, tworzenia metod walki z przestępczością, sadystycznej kreatywności, która w pewnym stopniu rozwija się do dziś. Podkreśla, że często najstraszniejszym potworem może być drugi człowiek, a wiele problemów codziennego życia to tak naprawdę nic przy makabrze, jaka spotkała wielu innych, żyjących w mniej cywilizowanych czasach bądź okolicznościach ludzi.   


POLECAM: dorosłym czytelnikom o mocnych nerwach, osobom interesującym się kontrowersyjną, szokującą, makabryczną częścią historii i ciemną stroną ludzkiej natury, średniowieczem, brutalnymi praktykami społeczeństw z różnych stron świata.


NIE POLECAM: ludziom wrażliwym, nieprzepadającym za makabrą, naturalizmem, wstrząsającymi opisami. 



Moja ocena:

10/10,        6



Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Vesper





 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Utwory na dziś:

Gojira - The Axe (death/progressive/groove metal)

Sergei Prokofiev - Dance of the Knights (muzyka neoklasyczna)

Bauhaus - In Fear of Fear (post punk/rock gotycki)









piątek, 17 lipca 2015

Recenzja: "Skonsumowana"

Tytuł: "Skonsumowana"
Tytuł oryginalny: Consumed
Autor: David Cronenberg
Tłumaczenie: Katarzyna Petecka-Jurek
Liczba stron: 384
Cena rynkowa: 34,90 zł
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Polska premiera: marzec 2015
Opis wydawcy:

"Nathan i Naomi to para reporterów, znakomicie prosperujących dzięki żądnym sensacji mediom. Łączy ich obsesja na punkcie estetyki oraz aparatów fotograficznych. Są kochankami, lecz to nie przeszkadza im ze sobą konkurować. Niczym współcześni nomadzi przemierzają świat w pogoni za sensacją i przejawami ludzkiej nieprawości. Spotykają się ze sobą jedynie w przylotniskowych hotelach i oknach komunikatorów internetowych.

Uwagę Naomi przykuwają doniesienia na temat Célestine i Aristide'a, małżeństwa filozofów i libertynów. Okaleczone zwłoki Célestine znaleziono w jej paryskim mieszkaniu. Aristide zniknął bez śladu. Policja podejrzewa, że to on zabił żonę, a następnie zjadł niektóre części jej ciała. Naomi, wspierana przez ekscentrycznego studenta Blomqvista, wyrusza na poszukiwanie oprawcy. Zgłębiając coraz wnikliwiej losy dwojga filozofów, dziennikarka odkrywa niepokojące szczegóły ich życia seksualnego, w które - oprócz wielu innych osób – uwikłany był także Blomqvist. Czy zatem Naomi może mu ufać?  

Skonsumowana to wielowymiarowa, zacierająca granicę między realizmem a fantazją powieść jednego z czołowych twórców światowego kina."




Konsumując życie...


David Cronenberg to pochodzący z Kanady, popularny, bardzo oryginalny i kontrowersyjny reżyser, twórca arcydzieł wpisanych w historię kina, do których należą m.in. "Mucha" (na podstawie powieści George'a Langelaana) oraz "Nagi lunch" (powstały w oparciu o prozę Williama S. Burroughsa).  Choć studiował literaturę angielską, swoją późniejszą karierę skupiał głównie na kinematografii, "Skonsumowana" to jego debiut literacki. Jako miłośniczka surrealizmu, grozy i wszelkich dzieł kulturowych uznawanych powszechnie za dziwne, groteskowe bądź obrazoburcze, nie mogłam odpuścić sobie powieści  tak barwnego i szokującego artysty. Miałam nadzieję, iż i tym razem nie zawiedzie mnie jego wstrząsająca, bezpruderyjna wyobraźnia oraz niezwykły sposób krytykowania i komentowania rzeczywistości. Co zastałam? Czy pierwsza książka Cronenberga jest równie przejmująca i zachwycająca, jak jego filmy? 

"Skonsumowana" to historia przygody dwóch ambitnych, odważnych, żądnych sensacji fotoreporterów, którzy starają się odkryć i udokumentować prawdziwą wersję wydarzeń związanych z tajemniczym zabójstwem Célestine Arosteguy oraz jej zbiegłym mężem, oskarżanym przez media i policję o praktyki kanibalistyczne związane ze zmarłą. Wraz z postępem dziennikarskiego śledztwa oboje coraz bardziej zbliżają się do odkrycia sekretów ich małżeństwa, niecodziennych praktyk seksualnych, zainteresowań, fetyszy oraz licznych skandalów. Żeby zdobyć zaufanie ekscentrycznego małżonka ofiary, Aristide’a, oraz wszystkich mogących mieć związek ze sprawą osób, ryzykują własnym zdrowiem i bezpieczeństwem, nieraz ignorując zdrowy rozsądek i etykę.  Sami też zmagają się z licznymi problemami w swoim własnym związku, skazanym na liczne próby i długotrwałe rozłąki spowodowane dalekimi podróżami. Co tak naprawdę przydarzyło się Célestine? Jakie sekrety ukrywała nietuzinkowa para? Jeśli ciekawią Was odpowiedzi na te pytania i nie boicie się zatracić w mrocznej, przekraczającej wszelkie granice, szokującej wizji Cronenberga - zapoznajcie się z jego powieścią.

Pisarz tworzy złożonych, ciekawych bohaterów, których raczej ciężko polubić. W "Skonsumowanej" praktycznie nie ma jednoznacznego podziału na charaktery dobre i złe, każda postać, obojętnie jak bardzo zdawałaby się zdemoralizowana, ma też swoją jaśniejszą, bardziej ludzką stronę. Zarówno para dziennikarzy, Nathan oraz Naomi, jak i kontrowersyjnych filozofów, Aristide i  Célestine, zdaje się być pogrążona w swojej własnej, konsumpcjonistycznej wizji miłości, pasji i świata. Również postacie drugoplanowe cechuje pogrążenie w pewnej obsesji, która rzutuje na ich materialistyczne podejście do życia i dewiacje. Geniusz popularnych myślicieli łączy się z ich oderwaniem od rzeczywistości, zatraceniem w świecie cielesności, perwersji, nauki, technologii. Wynaturzenia specyficznych jednostek mają swój wydźwięk zarówno w sferze uczuć, kontaktów międzyludzkich, jak i w łamiących prawo i społeczne tabu poczynaniach. Kreowanie portretów psychologicznych ekscentrycznych elit, ich skrajnych praktyk seksualnych oraz zwyrodniałych zainteresowań wychodzi Cronenbergowi nad wyraz lekko i wyraziście.

"Skonsumowana" to książka intrygująca, ale ciężka, pełna metafor, odniesień do filozofii, postępu technologicznego, upadku wartości, materializmu dzisiejszego społeczeństwa, który to przedstawia w przejaskrawionym, surrealistycznym świetle. Łączy w sobie elementy horroru, thrilleru, kryminału, surrealistycznego literackiego eksperymentu. Cronenberg omawia zmysłowość, pożądanie, hedonizm, erotyczne fascynacje, stawia je w miejscu motywów i najwyższych wartości, jakimi kieruję się jego bohaterowie literaccy. W bardzo naturalistyczny sposób obrazuje ludzką fizyczność. Bez żadnych zahamowań skupia się na chorych zboczeniach, skrajnych odchyleniach od normy, brutalności, konsumpcjonizmu, który z przedmiotów, usług i towarów przenosi się na człowieka, sprowadzając go do mięsa, ożywionej materii. Autor przedstawia czytelnikowi bardzo szczegółowe informacje tyczące się urządzeń elektronicznych, aparatów fotograficznych, telefonów. To właśnie nowoczesna technologia stanowi tu kolejny ważny punkt odniesienia. Również entomologia, ludzka kruchość, chorowitość i proces starzenia się oraz związane z nim zmiany spostrzegania własnej seksualności oraz społeczeństwa stanowią niezaprzeczalne fascynacje pisarza. Sam wątek zbrodni jest obrzydliwy, lecz ciekawy i oryginalnie wykreowany. Akcja toczy się czasami nieco zbyt powoli, rozważania postaci na egzystencjalne, trudne, kontrowersyjne tematy bywają odrobinę zbyt długie i wymagają dużej uwagi ze strony odbiorcy. Makabryczne, dosadne opisy wstrząsają oraz znakomicie ubarwiają powieść, sprawiając, że momentami staje się naprawdę szokująca i dosadna.

Debiut literacki Davida Croneberga jest równie szokujący, oryginalny i perwersyjny, jak jego filmy. Nie brak tu makabrycznych, krwawych scen i ekscentrycznych, zatracających się w obsesji bohaterów. Choć czasami czułam się nieco zmęczona licznością odwołań, filozoficznych rozważań i szczegółowością technologicznych informacji, "Skonsumowaną" zapamiętam jako interesującą, mocną powieść, którą zdecydowanie warto było przeczytać.


POLECAM: miłośnikom obrazoburczych, dosadnych, niezwykłych, ciężkich, makabrycznych powieści, filmów Cronenberga, surrealizmu, filozofii, wstrząsających horrorów.

NIE POLECAM: czytelnikom o słabych nerwach, lubującym się w lekkich powieściach, miłośnikom eleganckiego, wyszukanego słownictwa, delikatnych, nastrojowych historii grozy.



Moja ocena:

8/10,        4+


Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi Kostnica 



Recenzja ukazała się również tu: http://www.kostnica.com.pl/skonsumowana.htm
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Utwory na dziś:

Cannibal Corpse - Death Walking Terror (death metal)

The Sisters Of Mercy - This Corrosion (rock gotycki)

Three Days Grace - I Am Machine (metal alternatywny)





Zachęcam do polubienia fanpage'a bloga na facebooku!









niedziela, 12 lipca 2015

Recenzja: "Zgroza w Dunwich i inne prze­ra­ża­jące opo­wie­ści"

Tytuł: "Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści"
Autor: Howard Phillips Lovecraft
Tłumaczenie: Maciej Płaza
Liczba stron: 792
Cena rynkowa: 59,90 zł
Wydawnictwo: Vesper
Polska premiera: wrzesień 2012
Opis wydawcy:

"Jeśli istniała rzecz, której Howard Phillips Lovecraft nie pomieściłby w swej otchłannej wyobraźni, był nią pośmiertny los jego własnej twórczości. Niezauważony za życia, dziś uważany za arcymistrza literatury grozy, żył tylko 47 lat. Urodził się i zmarł w Providence, kolebce anglosaskiej Ameryki. Był erudytą, staromodnym dżentelmenem, koneserem klasycznej poezji i kolonialnej architektury. Mało publikował, pisał dla przyjemności, ze straceńczą nonszalancją. Uwielbiał koty. Miewał koszmarne sny. Swe nieokiełznane fantazje przekuł w stylową i obsesyjną prozę, która do dziś nie przestaje zachwycać, przerażać i inspirować.

Czytelniku, miej się na baczności! Oto piętnaście najbardziej upiornych opowieści wszech czasów: Zgroza w Dunwich, Zew Cthulhu, Widmo nad Innsmouth, W górach szaleństwa, Przypadek Charlesa Dextera Warda, Kolor z innego wszechświata… Wszystkie po raz pierwszy w nowym, wiernym przekładzie, w pełni oddającym elegancję i bogactwo stylu Lovecrafta, uzupełnione obszernym posłowiem i ozdobione wspaniałymi ilustracjami."




Koszmary sprzed wieków


Z twórczością Lovecrafta po raz pierwszy zetknęłam się trzy lata temu, przeglądając biblioteczne półki w poszukiwaniu jakiegoś zbioru klasycznych opowiadań grozy, skutkiem czego wypożyczyłam "Opowieści o makabrze i koszmarze". Historie tam zawarte uprzyjemniły mi kilka wolnych weekendów i sprawiły, że postanowiłam zapoznać się z innymi dziełami tego pisarza. Najbardziej zachęcający do nabycia wydał mi się zbiór "Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści". Przyciągnęła mnie możliwość zapoznania się z nowym, znacznie dokładniejszym przekładem najsłynniejszych historii, jakie wyszły spod jego pióra oraz świetne, nastrojowe ilustracje autorstwa J. Coultharta. 


Howard Phillips Lovecraft już w dzieciństwie wykazywał szerokie zainteresowania literaturą, naukami ścisłymi, licznością talentów wyróżniał się na tle swoich rówieśników. Jego późniejsze życie naznaczyły liczne choroby, śmierć i problemy finansowe najbliższych mu osób. Charakteryzowały go skrajnie konserwatywne poglądy i uwielbienie dla arystokratycznego stylu bycia. Był ekscentrycznym, pogrążonym w pisarskiej pasji samotnikiem z domu o szlacheckich, anglosaskich korzeniach. Twórczość Lovecrafta doczekała się rozgłosu i uznania dopiero po śmierci pisarza, wcześniej doceniana i wydawana jedynie w niewielkich nakładach, przynosząc mu tylko minimalne korzyści finansowe, przez co zmagał się z ubóstwem. Jego niezwykła wyobraźnia, umiejętność budowania charakterystycznego napięcia i duszącego, obłąkańczego klimatu strachu przed nieznanym zapewniła mu późniejszą ponadczasowość. Opowiadania artysty pochodzącego z Providence do dzisiaj stanowią inspirację dla twórców z każdej dziedziny sztuki.  Spuścizna H. P. Lovecrafta łączy w sobie elementy grozy, fantasy i science fiction. Nawiązania do stworzonej przez niego Mitologii Cthulhu oraz Necronomiconu pojawiają się zarówno w utworach licznych zespołów wykonujących muzykę klasyczną, rockową, metalową, darkwave, dark ambient (np. Electric Wizard, Nox Arcana, Metallica, Therion, Mercyful Fate), jak i w filmach (np. Martwe zło, Armia ciemności), malarstwie (np. dzieła H. R. Gigera), komiksach, grach.

"Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści" to zbiór piętnastu, ułożonych chronologicznie dzieł H. P. Lovecrafta w nowym przekładzie, który podkreśla kunszt oraz precyzyjność jego stylu i słownictwa - nieraz niemalże archaicznego, pełnego elegancji, ale też niezwykłej dbałości o szczegóły, hiperbolizacji i patosu. Znajdziemy tu historie pełne mitycznych stworzeń, tajemniczych kultów, fascynatów okultyzmu, nieszczęśników goniących za nieznanym, popadające w obłęd indywidualności. Pochodzące z pierwszej połowy dwudziestego wieku opowieści zdają się emanować nostalgią i uwielbieniem autora do literatury z wieków wcześniejszych, gotyckiego nastroju oraz długich, klimatycznych, sensualnych opisów. Nic dziwnego, że twórczość Lovecrafta przyczyniła się do powstania nowego podgatunku horroru - tzw. horroru lovecraftowskiego. Mroczne, prymitywne pod względem fizycznej formy, ale nieraz lepiej rozwinięte poznawczo bóstwa symbolizujące zakazaną wiedzę i tajemnice nieodkryte przez rodzaj ludzki, fascynują i stanowią jeden z największych atutów prozy samotnika z Providence, sprawiając, że trudno o niej zapomnieć. Opowiadania cechuje bardzo powoli budowane napięcie, bogata charakterystyka psychologiczna głównych bohaterów, zazwyczaj zatraconych w swoim świecie i nietypowych zainteresowaniach odludków. Jeżeli jesteście miłośnikami szeroko pojętej grozy, science-fiction, archaicznego stylu, bardzo rozbudowanych, oddziałujących na wyobraźnię opisów i nie przeszkadza Wam brak wartko toczącej się akcji, czy też wywołujących szok i obrzydzenie scen - zapoznajcie się z twórczością H. P. Lovecrafta, nie powinniście się zawieść. 

Opowiadania zawarte w zbiorze są dosyć schematyczne, dlatego zdecydowanie lepiej czyta się je w pewnych odstępach czasowych. Bohaterzy historii Lovecrafta są po części podobni do samego autora - w znacznej mierze odseparowani od ówczesnego świata, mało towarzyscy bądź wręcz aspołeczni, raczej zimni, uparcie dążący do celu, pochłonięci swoją pasją i zgłębianiem różnych dziedzin wiedzy, zazwyczaj tajemnej bądź związanej z jakimś wynaturzonym sekretem, pradawnym bóstwem, rytuałem. Grozę stanowi tu głównie strach przed nieznanym, nieustanna pogoń do zaspokojenia ciekawości, nawet wtedy, gdy wiąże się to z niebezpieczeństwem i konsekwencje takiego postanowienia. Howard Lovecraft skupia się na psychologii jednostek niezwykłych, zwłaszcza ich obłędzie i narastającej obsesji, wokół których buduje powoli toczącą się akcję i fantastyczne wydarzenia. Bardzo małą wagę przywiązuje do relacji międzyludzkich, bohaterów drugoplanowych. Kreuje wyjątkowe plastyczne, rozbudowane opisy składające się z licznych zdań złożonych, epitetów. Z ich pomocą tworzy posępny nastrój oddziałującej na zmysły oraz  emocje czytelnika prozy w starym, eleganckim stylu i z własnym panteonem bóstw.

Na wielkie uznanie zasługuje staranne tłumaczenie, podkreślające specyficzność i wirtuozerię stylu Lovecrafta, eleganckie wydanie oraz posłowie, zawierające liczne ciekawostki i informacje tyczące się zarówno biografii, sposobu bycia, poglądów pisarza, jak i jego twórczości oraz inspiracji. Jedyne, do czego można się przyczepić, to dosyć drobna, nieco utrudniająca czytanie czcionka.

Zbiór opowiadań H. P. Lovecrafta wydany przez wydawnictwo Vesper to jeden z moich najlepszych nabytków, stanowi świetną esencję twórczości pisarza i wydobywa z niej to, co najbardziej wyróżnia jego opowiadania grozy na tle innych. Choć osobiście preferuję klasykę horroru w wykonaniu Poego, klimat niesamowitej, kosmicznej potworności wykreowany przez Lovecrafta na długo pozostanie w mojej pamięci. Z pewnością jeszcze nieraz do niego powrócę.


POLECAM: wielbicielom grozy, klimatycznych, szczegółowych opisów, wytrawnego, bogatego, nieco archaicznego stylu i opowieści niesamowitych.

NIE POLECAM: zwolennikom horrorów charakteryzujących się wartką akcją, lekkim językiem, liczną obecnością krwawych scen, morderstw i konfliktów społecznych. 



Moja ocena:

9 /10,        6


Recenzja ukazała się również tu:
http://www.kostnica.com.pl/zgrozawdun.htm


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Utwory na dziś:

Nox Arcana - Cthulhu Rising (dark ambient)

Electric Wizard - Dunwich (doom metal)

Fields Of The Nephilim - The Watchman (rock gotycki)









poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Recenzja: "Przysięga"

Autor: Michael Palmer
Tytuł oryginalny: OATH OF OFFICE
Tłumaczenie: Grzegorz Kołodziejczyk
Liczba stron: 432
Cena rynkowa: 32,90 zł
Wydawnictwo: Albatros
Polska premiera: 6 lutego 2015
Opis wydawcy:

"Doktor Lou Welcome chciał dobrze.
Sam jest alkoholikiem od pięciu lat skutecznie walczącym z nałogiem, dlaczego więc nie miałby wierzyć, że jego podopieczny, John Meacham, po wyjściu z psychicznego dołka będzie w stanie na nowo podjąć praktykę lekarską?

Skąd miał wiedzieć, że skończy się to siedmioma morderstwami i samobójstwem?
Lou Welcome nie może zostawić śledztwa samemu sobie, ponieważ to on ręczył za zdrowie psychiczne Meachama i to on jest obwiniany o tę tragedię. Wygląda też na to, że tylko on zauważa dziwne zachowanie ludzi z otoczenia Meachama.
Ślad prowadzi na pole kukurydzy. I kto wie, co można na nim znaleźć…"



Obłęd nowoczesnej technologii


Temat żywności modyfikowanej genetycznie pojawia się w mediach od lat. Wraz z postępem nauki, wzrasta też możliwość sztucznej ingerencji w DNA roślin i zwierząt. Działania te nieraz przyczyniają się do zwiększenia odporności danych upraw na szkodniki i warunki środowiska, a więc też i do polepszenia jakości oraz ilości plonów. Pomimo tego, manipulacje te wciąż wzbudzają kontrowersje i rodzą obawy, czy nie będą mieć też skutków negatywnych. Michael Palmer, popularny autor thrillerów medycznych, postanowił podjąć tę tematykę w "Przysiędze".

Gdy tylko zapoznałam się z opisem książki, oczekiwałam wciągającego, bezkompromisowego, sensacyjnego dreszczowca, który nieraz mnie zszokuje, zaskoczy i poruszy. Miałam też nadzieję, iż obok morderstw i odniesień do nowoczesnych technologii natknę się na intrygujący zarys psychologiczny lekarza po przejściach oraz jego walki o życie pacjentów, nieszczędzący odbiorcy zarówno drastycznych, jak i pięknych, pełnych lekarskich sukcesów scen. Co zastałam? Czy książka Palmera spełniła moje oczekiwania i stała się przyczyną wielu czytelniczych zachwytów i skrajnych emocji?

W szpitalu w Waszyngtonie nagle dochodzi do tragedii. Doktor John Meacham morduje personel medyczny, kilka obcych osób, a na koniec strzela sobie w głowę. Gdy dowiaduje się o tym jego dobry przyjaciel i terapeuta, Lou Welcome, praktycznie cała wina za to wydarzenie spada na jego barki. Kompletnie nie potrafi zrozumieć przyczyn takiego zachowania Johna i postanawia przeprowadzić w tym kierunku osobiste śledztwo, czym wplątuje się w świat politycznych i przedsiębiorczych spisków. Wkrótce miasto ogarnia fala niewyjaśnionych wypadków i dramatów, początkowo zdających się nie mieć ze sobą żadnego powiązania. Ludzie zaczynają zachowywać się irracjonalnie, zagrażając tym samym własnemu zdrowiu i bezpieczeństwu, popadają w obłęd, sami nie wiedząc dlaczego. Jakby tego było mało, Lou obserwuje rażące zaniedbania w działaniach lekarzy znajdującego się w stanie krytycznym Johna, mogące doprowadzić do jego rychłej śmierci. Co, bądź kto, stoi za tragicznymi, niewyjaśnionymi napadami szału mieszkańców miasta? Czemu Meacham zachował się w tak absurdalny sposób? Z jakimi problemami osobistymi zmaga się Lou Welcome? Dokąd zaprowadzi go chęć pozyskania informacji na temat przyczyn działania Johna? Jeśli macie ochotę poznać odpowiedzi na te pytania i przez chwilę potowarzyszyć lekarzowi w jego zmaganiach z okrutną rzeczywistością - zapoznajcie się z "Przysięgą". 

Michael Palmer stworzył intrygujący thriller polityczno-medyczny, w którym sensacja łączy się z kryminalną zagadką, współczesnymi problemami społecznymi i tematyką antynałogową. Rozwiązania fabularne są trudne do przewidzenia, postacie ciekawie i oryginalnie wykreowane. Więź doktora Lou Welcome z córką jest bardzo ciepła i dość szczegółowo przedstawiona. Niektóre sceny związane z poszczególnymi wypadkami zostały opisane dokładnie i drastycznie, mogą wstrząsnąć bardziej wrażliwym odbiorcą. Obok brutalności i klinicznej precyzji związanej z chirurgicznymi interwencjami Palmer zaserwował czytelnikom wiarygodnie psychologicznych, wielowymiarowych bohaterów. Nie ma tu większej idealizacji, czy też jednoznacznego potępienia czyichś czynów. Prolog jest prowadzony z perspektywy Johna Meacham'a, dzięki czemu czytający szybko zostaje rzucony na głęboką wodę i w wartko toczącą się, wciągającą akcję. Kolejne rozdziały, prowadzone przez narratora trzecioosobowego, charakteryzuje prosty język i bardzo realistyczne, treściwe opisy, które świetnie oddziałują na wyobraźnię czytelnika. Palmer bardzo dobrze poprowadził wątek główny, ale znajdzie się tu też kilka gorzej dopracowanych, niepotrzebnych, bardziej infantylnych relacji pomiędzy postaciami powieści, w tym delikatnie zarysowany wątek miłosny.

Główny bohater "Przysięgi", doktor Lou Welcome, to postać bardzo intrygująca, wzbudza w odbiorcy sympatię. Lou zmaga się z ciężką przeszłością, naznaczoną nałogami i odwykami, a także problemami osobistymi i poczuciem winy związanym z moralną odpowiedzialnością za czyny niezrównoważonego Johna Meacham’a, jego byłego pacjenta. Welcome jest bardzo odpowiedzialny, profesjonalny, skuteczny i wiarygodny. Jego losy śledzi się z przyjemnością i zaciekawieniem. Bohaterowie drugoplanowi również nie zawodzą i stanowią dość różnorodną mieszankę osobowości. Zarówno para prezydencka, jak i Darlene Mallory oraz kilka postaci epizodycznych prezentują się lekko i znakomicie. Nie ma tu płytkich, przerysowanych bądź irytujących charakterów, praktycznie każdy cechuje się głębią i dopracowaniem szczegółów.

Umiejscowiona w Waszyngtonie akcja od samego początku opowieści toczy się w miarę wartko, choć zdecydowanie przyspiesza pod jej sam koniec. Śledztwo prowadzone przez doktora Lou wciąga i zaskakuje. Dialogi również, choć niektóre z nich uznałabym za nużące i niepotrzebne.

"Przysięga" to intrygujący, sprawnie i lekko napisany, nawiązujący do współczesnych problemów thriller, który nieraz zdołał mnie zaskoczyć. Palmer w wiarygodny i poruszający sposób przedstawił historię prowadzącego na własną rękę dochodzenia lekarza oraz traumatycznych wydarzeń, jakie spotkały otaczających go ludzi. Miło wspominam spędzony z nią czas i możliwe, że kiedyś do niej powrócę.


POLECAM: miłośnikom lekko napisanych thrillerów, książek nawiązujących tematyką do medycyny i aktualnych problemów społecznych.

NIE POLECAM:  czytelnikom zainteresowanym skomplikowaną literaturą oraz wszystkim wrażliwym na brutalne, makabryczne, naturalistyczne sceny.

     

Moja ocena:

7 /10,        4





Recenzja ukazała się też tu: http://www.kostnica.com.pl/04,2015/przysiega.htm



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Utwory na dziś:

Tool - The Pot

System Of A Down - Question!



wtorek, 31 marca 2015

Wymiar serialu: "American Horror Story: Freak Show" - Cyrk makabry i morderczy chichot

Tytuł: American Horror Story: Freak Show
Twórcy: Ryan Murphy, Brad Falchuk 
Sezon: 4 (niezwiązany fabularnie z poprzednimi sezonami! )
Gatunek: horror
Muzyka: James S. Levine
Polska premiera: 2014
Kraj produkcji: USA
Ilość odcinków: 13
Obsada: Jessica Lange, Sarah Paulson, Kathy Bates, Evan Peters, Emma Roberts, Frances Conroy, Denis O'Hare, Angela Bassett, Finn Wittrock i inni
Opis:

American Horror Story: Freak Show” swoją opowieść rozpoczyna w cichej, sennej wiosce Jupiter w stanie Floryda. Jest rok 1952. Niemiecka emigrantka i była gwiazda kabaretu Elsa Mars (Jessica Lange, „Błękit nieba”) prowadzi jeden z ostatnich gabinetów osobliwości w kraju. Gdy popularność jej widowiska zaczyna drastycznie spadać, kobieta postanawia odnaleźć i zrekrutować bliźniaczki syjamskie Bette i Dot (Sarah Paulson, „Zniewolony. 12 years a Slave”) - dwie różne osobowości dzielące to samo ciało."




Cyrk makabry i morderczy chichot


Od kiedy tylko w sieci zaczęły pojawiać się pierwsze pogłoski o czwartym sezonie "American Horror Story", z niecierpliwością wypatrywałam kolejnych szczegółów i informacji dotyczących jego tematyki. "American Horror Story: Asylum" to zdecydowanie jeden z moich osobistych faworytów jeśli chodzi o serialową grozę, zaś "American Horror Story: Sabat" również wspominam całkiem pozytywnie, choć prezentował się zdecydowanie lżej i słabiej, niż poprzednik. Gdy było już jasne, że tym razem Falchuk i Murphy wybiorą motyw cyrku, który to pozostawia wyjątkowo duże pole do popisu, miałam nadzieję, iż przedstawiona przez nich historia zachwyci mnie różnorodnością, bezkompromisowym, wstrząsającym         i oryginalnym podejściem do tematu, dosadnością, brutalnością oraz nastrojem bardziej przypominającym wspaniały "Asylum", niż nieco obyczajowy i rozrywkowy "Sabat". Pojawiające się z czasem plakaty i zapowiedzi tyczące się "American Horror Story: Freak Show" dodatkowo wzmocniły moje zainteresowanie produkcją, a także zwiększyły oczekiwania, jakie miałam względem niej, gdyż wprost uwielbiam klaunów i inne ekscentryczne, zakrawające o groteskę postacie w horrorach. Często umiejętnie wykreowani, nieprzewidywalni, dziwaczni bohaterowie potrafią zrekompensować mi ewentualne luki fabularne bądź też powolnie toczącą się akcję. Jak "Freak Show" wypada na tle innych sezonów? Czy spełnił moje wymagania? Co i kogo tym razem sprezentowali nam reżyserzy? Jaką rolę przyszło odegrać rewelacyjnej Jessice Lange?  




"American Horror Story: Freak Show" skupia się na wydarzeniach związanych z cyrkiem i show dziwolągów w Jupiter na Florydzie. Jest to jedno z ostatnich takich miejsc w Stanach Zjednoczonych. Na trupę składają się ci, którzy z różnych względów zostali odrzuceni przez społeczeństwo. Kiedy popularność widowiska zaczyna spadać, założycielka przedsięwzięcia próbuje pozyskać do grupy nowe dziwolągi. Wkrótce udaje jej się nawiązać kontakt z bliźniaczkami syjamskimi. Te jednak, zamiast przysporzyć cyrkowcom zysków, stają się przyczyną kolejnych problemów i kłótni. Obdarzone niespodziewanym talentem, irytują egoistyczną, zazdrosną i żądną sławy przywódczynię, doprowadzając ją tym samym do frustracji. Jakby tego było mało, obóz odmieńców obserwuje policja, a w okolicy zaczyna grasować morderca. Nawet sami artyści zmagają się z licznymi rozterkami osobistymi, mrocznymi sekretami, podstępami oraz zamieszkami, zarówno na polu zawodowym, jak i personalnym. Z powodu narastającej presji otoczenia, popadają w nałogi i nieraz poważnie rozważają opcję odejścia. Piętnowani przez mieszkańców wsi, zmagają się nie tylko ze swoimi słabościami, ale i z prześladowaniem oraz niezdrową fascynacją ze strony innych ludzi. Czy cyrk przetrwa kryzys? Jakie sekrety skrywają bliźniaczki? Kto odpowiada za masowe zabójstwa? Kogo przyciągnie do siebie gromada odmieńców?  Jak na losy nietypowych sióstr wpłynie zmiana dotychczasowego trybu życia? Jeżeli jesteście ciekawi odpowiedzi na te pytania oraz nie boicie się zatracić na chwilę w świecie wyrzutków, krętaczy, mutantów, przestępców i ekscentrycznych spektakli - obejrzyjcie czwarty sezon "American Horror Story".   




Tym razem Jessice Lange przypadła rola właścicielki cyrku dziwów niemieckiego pochodzenia - Elsy Mars. Postać jest pod pewnymi względami wtórna. To  jej największy minus. Lange ponownie cudownie sprawdza się jako silna, przedsiębiorcza liderka o wątpliwej moralności i zwyczajach. Elsa jest wielowymiarowa, czasem nieprzewidywalna, łączy ze sobą skrajne cechy, wartości. Pod maską ambitnej, altruistycznej, wielkodusznej dobrodziejki chowa drapieżnika po przejściach. Ukrywa swoje grzeszki i przewinienia, manipuluje otoczeniem. Zaślepia ją zawiść, pragnienie sławy, pieniędzy, władzy. Bywa okrutna, nieludzka, ale nieraz też zalewa się łzami, wspominając czasy dawnych przewinień, zatracając się w swojej ambicji i wielkich marzeniach. Prawdopodobnie każdy zagorzały miłośnik "American Horror Story" zauważy  tu schemat, jaki praktycznie w każdym sezonie powiela bohaterka grana przez Lange. Nie twierdzę, że jest to karygodne posunięcie twórców, niemniej jednak znacznie rzutuje na odbiór "American Horror Story: Freak Show" przez wielbiciela serii. Chętnie ujrzałabym Lange w nieco delikatniejszej, mniej dla niej typowej odsłonie.    




Murphy i Falchuk ponownie wykorzystali też wątek trójkąta miłosnego. Jimmy Darling (Evan Peters), przystojny człowiek-krab staje się obiektem westchnień zarówno sióstr Bette i Dot Tattler (Sarah Paulson), jak i "wróżki" Esmeraldy (Emma Roberts) oraz kilku innych, mniej ważnych bohaterek sezonu. Jimmy nie ma większych oporów, by wykorzystać swoją "wadę" jako zaletę, czym zdobywa sobie kolejne zwolenniczki. Nie mam żadnych większych zarzutów co do gry aktorskiej Evana, choć i tu widać pewien rodzaj powtarzalności zachowań granych przez niego postaci. Sarah Paulson dobrze sprawdza się w podwójnej, bardzo oryginalnej roli. Zarówno nieco przesłodzona, naiwna, bierna  Bette, jak i zdystansowana, ostrożna, rezolutna i odpowiedzialna Dot w jej wykonaniu prezentuje się prawie wyśmienicie. Ponadto, przedstawione niejako w opozycji do siebie siostry wspaniale ze sobą kontrastują, dodając tym samym "Freak Show" wyszukanego i świeżego posmaczku oraz napędzając tym samym większość właściwej akcji. Emma Roberts ponownie poprawnie odtwarza charakter dziewczyny, która w widzu wzbudza raczej negatywne odczucia, choć, dla odmiany, przechodzi przez pewien rodzaj przemiany i wydaje się być bardziej ludzka. Największym plusem całego sezonu są dziwaczni, barwni bohaterowie, którzy to często bardziej przerażają samym wyglądem, niż swoją osobowością, choć nie brakuje tu i całkowicie przesiąkniętych zepsuciem zwyrodnialców. Jednym z najciekawszych czarnych charakterów jest Klaun Twisty (John Carroll Lynch) - bardzo groteskowy, smutno-śmieszny, nieco tajemniczy i kompletnie oderwany od rzeczywistości. Murphy i Falchuk w bardzo intrygujący sposób ukazali jego przeszłość, tożsamość oraz wydarzenia, jakie przyczyniły się do pewnego rodzaju ogarniającego go obłędu. Nie ukrywam, że pod pewnymi względami mnie one zaskoczyły. Obok cyrkowej trupy krąży także Dandy Mott (Finn Wittrock), stereotypowy psychopata typu  Patricka Bateman'a (American Psycho), czyli świetnie usytuowany, inteligentny, ale kompletnie zdemoralizowany, na wskroś przesiąknięty żądzą krwi i wyróżnienia się młodzieniec, rozpieszczany przez swoją troskliwą matkę - Glorię (Frances Conroy). Wittrock naprawdę wybornie wyraził zmieniające się na jego twarzy jak w kalejdoskopie emocje oraz wynagrodził mi wszelkie nudniejsze momenty fabularne, sprawiając, że całą historię śledziłam głównie dzięki niemu.    




Akcja osadzona jest głównie w 1952 r. na Florydzie, ale pojawia się wiele retrospekcji do nazistowskich Niemiec i nie tylko. Momenty, kiedy fabuła cofa się w czasie są świetne i nieraz trudniejsze do przewidzenia, niż te bardziej współczesne. Klimat produkcji nieraz przypomina nieco ten z filmów klasy B. Bywa przejaskrawiony, chaotyczny. Raczej niewiele tu delikatności czy też powolnego budowania nastroju i posępnej atmosfery. Świetnie współgra z cyrkową tematyką. Cukierkowy obóz odmieńców doskonale podkreśla okoliczne morderstwa. Rozwiązania fabularne bywają bardzo brutalne, widz znajdzie tu mnóstwo obrzydliwych, mocnych, szokujących ujęć, chyba najbardziej wyrazistych w całej historii serialu. Problemy społeczne omówione przez "American Horror Story: Freak Show" znacznie bardziej przypadły mi do gustu, niż te z "Sabatu". Całość prezentuje się znacznie ciężej, dojrzalej, dosadniej i mniej obyczajowo, niż poprzedni sezon. Bohaterowie są dokładniej zarysowani, mniej stereotypowi, a także częściej mają swoje za uszami. Przeważają czarne, bądź "szare" charaktery, mniej jest tych jednoznacznie dobrych. Przez to są ciekawsze, wprowadzają większy zamęt, szokują i poruszają. Niektórym może przeszkadzać ich niesamowita groteskowość i dziwaczność, ale dla mnie stanowiła ona raczej plus, niż minus. W "Freak Show" jest znacznie więcej grozy, niż we wcześniejszej historii. Miłośnicy makabry powinni być tu bardziej usatysfakcjonowani, niźli wcześniej. Jak zwykle nie zabrakło też i licznych scen erotycznych oraz wątków miłosnych. Generalnie zostały one jednak przedstawione w bardziej wyrazisty i mniej naiwny sposób. Bardzo podobało mi się nawiązanie do legendy o Edwardzie Mordake i jego dwóch twarzach.

Tempo samej akcji bywa nieco mozolne, nierówne i czasem może nieco nudzić. Historyjki bohaterów są intrygujące, ale jest ich naprawdę mnóstwo i można się w nich trochę pogubić. Bywają chaotyczne, niemniej jednak odniosłam wrażenie, iż są lepiej dopracowane, niż te w "American Horror Story: Sabat". Również bohaterowie poboczni bardziej przypadli mi do gustu. Zdecydowanie więcej tu różnego rodzaju dewiacji, deformacji i oryginalności. Ma Petite, Pepper, Paul, lalka brzuchomówcy, człowiek-siłacz świetnie dopełniają fabułę i nadają produkcji charakteru. Zachwyciło mnie zakończenie. Sądzę, iż stanowiło jedną z największych zalet tego sezonu, bardzo mnie usatysfakcjonowało i świetnie domknęło historie poszczególnych postaci. Odcinek finałowy wspominam najpozytywniej. Sprawił, że przymknęłam trochę oko na nudniejsze chwile i bardziej infantylne wydarzenia tego sezonu.




Sporą część "Freak Show" stanowią covery znanych przebojów w wykonaniu gwiazd serialu - m. in. Jessici Lange, Evana Petersa. Twórcy przedstawili nam interpretację utworu "Life On Mars?" Davida Bowiego,  "Gods & Monsters" Lany Del Rey, "Come As You Are" Nirwany, "Criminal" Fiony Apple. Najbardziej podobało mi się przejmujące wykonanie Lange, choć i reszta artystów zaśpiewała całkiem nieźle. Mimo wszystko wolałam oprawę muzyczną "Asylum". Plusem były również intrygujące nawiązania do wydarzeń z poprzednich sezonów, rozwinięcie wątku Pepper  oraz jej pochodzenia. 

"American Horror Story: Freak Show" będę wspominać znacznie lepiej, niż "American Horror Story: Sabat". Nie dorównuje jednak sezonowi drugiemu i masakruje czytelnika nadmiarem wątków i bohaterów. Pomimo tego, zostali oni znacznie lepiej dopracowani, niż w "Sabacie". Znacznie więcej tu też grozy, dosadności. Postacie są bardziej wielowymiarowe, barwne, mniej przewidywalne. Dominuje horror, a nie wątki obyczajowe. Aktorzy jak zwykle sprawili się bardzo dobrze, niemniej jednak łatwo zauważyć wtórność granych przez nich ról. Sama koncepcja, scenografia i pomysły twórców nieraz potrafią nieco zaskoczyć oraz zszokować widza, zasługują na uznanie. Historia nie wykorzystała całego potencjału motywu cyrku oraz przydałby się jej jaśniejszy, bardziej wyodrębniony wątek główny, ale mimo to wypadła całkiem dobrze.   


POLECAM: miłośnikom groteskowych horrorów, klaunów, seryjnych morderców, psychopatów oraz odmieńców w serialach, którym nie będzie przeszkadzać obfitość wątków i postaci oraz ich podobieństwo do bohaterów z poprzednich sezonów.

NIE POLECAM:  zwolennikom grozy w lekkim wydaniu, bardzo powolnie budowanego napięcia, nastroju, wszelkim "wrażliwcom", którym przeszkadza makabra i groteska. 
   

Moja ocena:

8/10,        4+


TRAILER:





~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Utwory na dziś:

David Bowie - Life On Mars?

Alien Sex Fiend - Another Planet